Dziewięć milionów Polaków pali papierosy. 60 tysięcy umiera na choroby z tym związane. Będące pod coraz większą presją koncerny tytoniowe wydają miliardy dolarów, by palenie było bezpieczniejsze. Ale z alternatywnych rozwiązań korzystają nieliczni, bo jak zauważył Warsaw Enterprise Institute, Polacy nie sięgają po ”zdrowsze” produkty tytoniowe. To efekt uboczny istniejących przepisów.
*- *Ministerstwo Zdrowia chciało wyciągać palaczy z nałogu, ale wciąż naraża ich na niebezpieczne choroby. To przez zakaz informowania o badaniach naukowych pokazujących różnice pomiędzy klasycznym papierosem, a wyrobami mniejszej szkodliwości. Restrykcyjne regulacje prawne zamiast pomagać, po prostu szkodzą – ostrzega money.pl Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. I dodaje. - Jasnym dla wszystkich jest, że palenie klasycznych papierosów wiąże się z ryzykiem zachorowań. A przez irracjonalne regulacje mało kto wie, że na rynku jest dostępna alternatywa z wyraźnie mniejszą zawartością szkodliwych substancji. Ministerstwo Zdrowia powinno przemyśleć dotychczasową politykę - dodaje Kaźmierczak.
W czym tkwi problem?
Zjawisko zdiagnozował w raporcie na temat polityki informacyjnej państwa na temat e-papierosów i produktów podgrzewających tytoń renomowany Warsaw Enterprise Institute. Wnioski? Polskie prawo nie sprzyja zmianie szkodliwych przyzwyczajeń. Palacze nie mają po prostu dostępu do informacji. Brzmi niewiarygodnie?
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez międzynarodową organizację zajmującą się zdrowiem publicznym i nałogami Action on Smoking and Health, jedynie 20 proc. palaczy wie, że e-papierosy i urządzenia służąca do podgrzewania tytoniu są zdecydowanie mniej szkodliwe niż tradycyjne papierosy
Kilka lat temu co trzeci palacz zdawał sobie jednak sprawę, czym różni się klasyczny papier od tego elektronicznego. Wniosek? Ograniczenie informowania o takich produktów ma niebezpieczne skutki uboczne, a polskie prawo w tym zakresie powinno być dostosowane do przepisów obowiązujących np. w USA i Wielkiej Brytanii
Dziś - według polskiego prawa- np. każde rozpowszechnianie komunikatów marek, a więc już np. sama publikacja naukowych badań przez firmę związaną z elektronicznymi papierosami może być uznana za reklamę. Zdaniem WEI to błędne założenie.
Jak chronić nałogowych palaczy
Warsaw Enterprise Institute zwraca uwagę, że Ministerstwo Zdrowia powinno stawiać na ochronę zdrowia publicznego. Tymczasem oficjalne stanowisko resortu w kwestii podgrzewaczy tytoniu i e-papierosów ”jest błędne”. Autorzy raportu przywołują liczne publikacje naukowe - wskazując, że nowe środki z nikotyną to sposób na minimalizowanie ryzyka zachorowań na choroby związane z paleniem.
Jak to możliwe? I WEI, i eksperci od uzależnień przyjmują, że do pewnej liczby palaczy po prostu trzeba się przyzwyczaić. Zawsze będą - nawet, gdy na opakowaniach pojawią się kolejne szokujące obrazki. Zamiast skazywać ich na choroby związane z nałogiem, można by przekierować zainteresowanie właśnie na mniej szkodliwą alternatywę.
Stąd eksperci sugerują, by polski rząd aktywnie wspierał badania naukowe dotyczące wad i zalet tego typu produktów.
Przywoływani przez WEI eksperci nie mają wątpliwości, że ”w ostatnich latach rozwój badań naukowych i nowych technologii umożliwił wprowadzanie na rynek produktów, których działanie jest znacząco inne od tradycyjnych wyrobów tytoniowych”.
Zdaniem wielu ekspertów elektroniczne papierosy oraz produkty oparte o podgrzewany tytoń jak np. IQOS mają znaczący potencjał w zakresie ograniczania szkodliwości wyrobów tytoniowych.
„W efekcie należy uznać, że ograniczenia w dostępie do e-papierosów poprzez wprowadzenie zakazu swobody komunikacji pomiędzy producentami a konsumentami prowadzi do negatywnych skutków w zakresie ochrony zdrowia publicznego, skazując de facto użytkowników na najbardziej szkodliwe na rynku produkty” - czytamy w raporcie.
Instytut sugeruje, że alternatywne wyroby tytoniowe powinny być brane pod uwagę jako pewna forma terapii antynikotynowej i forma radzenia sobie z uzależnieniem.
Zdaniem WEI właśnie takie podejście „pozwoli zmaksymalizować korzyści w zakresie ochrony zdrowia publicznego”. W tej chwili 90 proc. palaczy nawet po deklaracji zaprzestania korzystania z używek, i tak do nich wraca.
PAN potwierdza mniejszą szkodliwość tytoniowej alternatywy
O tym, że alternatywne wyroby tytoniowe są szkodliwe potwierdzają badania przeprowadzane także w Polsce. Ponad rok temu globalny gigant tytoniowy, Philip Morris, poprosił Polską Akademię Nauk o przeprowadzenie badań nad podgrzewaczem tytoniu IQOS.
Eksperyment przeprowadzono w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN. Miał odpowiedzieć na pytanie jak dym z urządzenia wpływa na ludzkie komórki? Prace przeprowadził zespół specjalizujący się w badaniu zachowania mitochondriów.
Efekt badań? Wykazały, że dym z urządzenia IQOS jest mniej szkodliwy dla mitochondriów, niż dym ze zwykłego papierosa.
- Stres mitochondrialny wywołany dymem ze standardowego papierosa, znacząco wpływa na spadek produkcji energii w komórce, a także przyczynia się do produkcji nadmiaru szkodliwych, reaktywnych form tlenu, co z kolei wpływa na mutację komórki – tłumaczy profesor Joanna Szczepanowska.
- W przypadku komórek poddanych działaniu dymu ze zwykłego papierosa, zaobserwowaliśmy spadek poziomu ATP (nośnika energii w komórkach) o 50 proc. Komórki oddychały też wolniej i trudniej. Dym ze spalanego tytoniu powodował też powstawanie większej ilości szkodliwych antyoksydantów – dodaje profesor Mariusz Więckowski z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN.
Czas na ruch Ministerstwa Zdrowia
Z danych WEI wynika, że w najbliższych latach światowy rynek e-papierosów będzie szybko rósł. W 2016 rok wart był 10 mld dolarów, do 2022 roku ma być wart 27 mld dolarów. Do największych krajowych rynków e-papierosów należą Polska, Stany Zjednoczone Ameryki, Wielka Brytania, Francja, Włochy, Niemcy, Chiny oraz Korea Południowa.
A to oznacza także gospodarczą szansę dla Polski - głównie dzięki produkcji takich wyrobów jak i samego tytoniu.
Zdaniem Kaźmierczaka w obecnym kierownictwie resortu zdrowia są osoby, które rozumieją szkodliwość przeregulowania rynku. Kaźmierczak jest też przekonany, że wciąż można zmienić przepisy tak, by skorzystali palacze, którzy z nałogiem nie zerwą nigdy.
Do tej pory resort zdrowia w tej dyskusji był jednak nieugięty. Nie, bo nie i nie było żadnej rozmowy.