Tytoń zawdzięczamy Indianom, a jego rozpowszechnienie na Starym Kontynencie Krzysztofowi Kolumbowi, który wraz z odkryciem Ameryki poznał też smak suszonych liści tytoniu. Rosnące na plantacjach we Francji i Hiszpanii odmiany pochodziły z Brazylii i Meksyku, a te w Portugalii i Anglii wyhodowano z nasion przywiezionych z Florydy.
Pierwsze "papierosy" to tytoń nabijany do wydrążonych lasek z trzciny i kawałki liści tytoniowych zawijane w kukurydziane łuski. Pierwsze cygara zaś to liście tytoniu zawinięte w wysuszone liście palmowe lub kukurydziane. Tytoń palono również w kamiennych lub glinianych fajkach, żuto, wciągano nosem lub pito w formie naparu.
Palenie w dzisiejszym rozumieniu tego słowa rozpowszechniło się w XVIII w.
Pierwsza fabryka powstała w połowie XIX w. na Kubie. Niewiele później wynaleziono maszynę do automatycznej produkcji papierosów, a znane dziś tekturowe opakowania pojawiły się w latach 70. XIX wieku.
Początkowo palili tylko mężczyźni, głównie żołnierze. Podczas I i II wojny światowej tytoń był uważany za równie niezbędny, co amunicja. Armie wszystkich państw zaopatrywały swych żołnierzy w papierosy. Amerykanie dostawali Lucky Strike'i, Camele i Chesterfieldy. Palenie miało przełamywać żołnierski lęk, łagodzić stres, neutralizować głód i budować poczucie wspólnoty.
Św. Mikołaj też lubił puścić dymka
Panie z grona wybranych przez długi czas były wyłączone. Na przełomie XIX i XX wieku już samo palenie w towarzystwie kobiet było zakazane. A w 1904 roku nowojorski sąd skazał na 30 dni więzienia kobietę, która ośmieliła się zapalić przy swoich dzieciach.
Dopiero w latach 30 XX w. pojawiły się reklamy kierowane do pań. Marlboro było przedstawiane jako pierwsza marka przeznaczona dla kobiet. A w 1934 roku Eleonora Roosevelt została okrzyknięta Pierwszą Damą palącą publicznie.
Palenie stało się modne. Palili wszyscy i wszędzie: w samolotach, restauracjach i kawiarniach. Kubiści namiętnie malowali fajki, dnia bez papierosa nie wyobrażali sobie Tomasz Mann, Vladimir Nabokov czy Wiliam Faulkner. James Bond w powieściach Iana Fleminga podczas wieczoru w kasynie potrafił wypalić 60 papierosów. Na dymka pozwalał sobie nawet... św. Mikołaj.
W latach 50. w Wielkiej Brytanii paliło 64 proc. mężczyzn i 37 proc. kobiet. W Polsce po papierosa sięgało... 80 proc. mężczyzn.
Papierosy tylko na receptę
Palenie nigdy natomiast nie cieszyło się popularnością wśród tyranów. Rządzący Rosją w pierwszej połowie XVII wieku car Michaił Fiodorowicz Romanow przyłapanych na paleniu kazał karać chłostą po gołych piętach (za pierwszym razem), obcięciem nosa (za drugim) i karą śmierci (przy trzeciej przewinie).
Przeciwnikami puszczania dymka byli: Ludwik XIV, Napoleon, Stalin i Hitler. Ten ostatni wprowadził zakaz palenia w zakładach opieki zdrowotnej, domach wypoczynkowych, środkach komunikacji publicznej, we wszystkich siedzibach NSDAP i na ulicach.
Z czasem palenie uznano za niebezpieczny nałóg. Już w latach 60. w USA ustanowiono prawo nakładające obowiązek umieszczania ostrzeżeń o zgubnych skutkach palenia na paczkach papierosów. Mniej więcej w tym samym czasie w Wielkiej Brytanii pojawił się zakaz reklamowania papierosów w telewizji.
Lata 80. to początek ery ludzi niepalących. Od tego czasu w USA i innych krajach zaczęła rosnąć liczba miejsc, w których palenie jest zakazane: linie lotnicze i inne środki komunikacji publicznej, placówki medyczne, szkoły, urzędy. Od 2010 roku w Polsce zakaz palenia obowiązuje też w kawiarniach, restauracjach i na przystankach.
Zakazy z roku na rok stają się coraz bardziej restrykcyjne. W Kalifornii można dziś palić tylko we własnym domu lub przed nim, ale pod warunkiem, że w promieniu 7 metrów nie ma innego budynku. Coraz więcej amerykańskich osiedli wprowadza też zakaz palenia w mieszkaniu, bo dym może się przedostawać do sąsiadów.
Na Islandii nie tylko nie można palić w miejscach publicznych – w sklepach nie wolno wystawiać papierosów, a parlament chce też, aby były one sprzedawane tylko na receptę, wystawianą przez lekarza, który stwierdzi u danej osoby uzależnienie.
Papieros przyszłości, to papieros bez dymu
Według Światowej Organizacji Zdrowia w 2020 r. na świecie wciąż będzie miliard palaczy, w tym 9 mln Polaków. Każda z tych osób wypala w życiu przeciętnie 311 tys. 688 papierosów. I choć odsetek palaczy w Polsce z roku na rok maleje, to wciąż – według danych Głównego Urzędu Statystycznego –po papierosa sięga codziennie 26 proc. społeczeństwa. Podobnie na wprowadzającej coraz bardziej restrykcyjne przepisy Islandii. Palący nauczyli się żyć z zakazami.
To dlatego największe koncerny tytoniowe szukają alternatywy dla papierosów. Kilka lat temu na rynku pojawiły się e-papierosy, czyli urządzenia elektroniczne do złudzenia imitujące wygląd papierosów i odczucia płynące z ich palenia, ale zamiast szkodliwego dymu emitujące parę wodną.
Przyszłość należy jednak do bardziej zaawansowanych technologicznie bezdymnych waporyzerów. Dostępny w Polsce IQOS to niewielkie urządzenie elektroniczne, które podgrzewa specjalnie zaprojektowane wkłady tytoniowe do temperatury znacznie niższej od temperatury spalania. Produkt nie wytwarza dymu ani popiołu, a jedynie aerozol zawierający nikotynę. Ma on średnio 90 proc. mniej szkodliwych substancji – poza nikotyną – niż dym papierosowy oraz mniej intensywny zapach.
Philip Morris International, producent IQOS i rekordzista w zgłaszaniu wniosków do Europejskiego Urzędu Patentowego dotyczących pracy nad rozwojem produktów bezdymnych, dąży dziś do wycofania z rynku tradycyjnych papierosów i zastąpienia ich waporyzerami, które są lepszą alternatywą dla palacza.