Sąd uznał tytuł przelewu za wystarczający dowód potwierdzający zawarcie umowy w związku z pożyczką miedzy znajomymi. Kobieta pożyczyła w sumie 130 tys. zł koledze, z którym wkrótce założyła spółkę. Nie spisała jednak żadnego dokumentu.
Wielkim zaufaniem obdarzyła Marcia C. swojego znajomego Andrzeja A. Nie spisując żadnego kontraktu zgodziła się pożyczyć mu duże pieniądze – opisuje sprawę "Rzeczpospolita". W sumie 130 tys. zł miała mu przekazać w ratach. Pieniądze kolega miał zwrócić na przełomie kwietnia i maja 2012.
W sumie dokonała 35 przelewów na rachunek Andrzeja A. z czego 26 na łączną kwotę ponad 90 tys. zł zatytułowała "pożyczka". Po przelaniu około 80 proc kwoty znajomi założyli wspólnie firmę. Z czasem okazało się że współpraca się nie układa, a pieniądze spółki wspólnik wykorzystuje do prywatnych celów.
Zobacz także: * *Rodzice zapożyczają się, by kupić dzieciom modne gadżety
Maria C. wycofała się ze współpracy. Nie mogła się również doprosić spłaty udzielonej pożyczki. Wspólnik nie odbierał korespondencji, maili ani listów. Zdecydowała się złożyć sprawę do sądu. Wygrała.
Sąd uznał, że choć strony nie zawarły umowy pożyczki w formie pisemnej, ale dokonane przelewy zatytułowane "pożyczka", przy braku sprzeciwu pozwanego co do ich tytułu uprawdopodobniają fakt zawarcia umowy – podaje "Rz".
- We wszystkich przelewach powódka wpisywała "pożyczka" jako tytuł płatności, natomiast pozwany nigdy wcześniej nie kwestionował, że przekazane na jego rachunek środki pieniężne nie były pożyczką. Jego tłumaczenie, że nie spodziewał się wpisanych przez powódkę tytułów płatności, są mało wiarygodne, zważywszy na liczbę wykonanych przelewów oraz długi czas dokonywania tych wpłat – wskazał sąd.