Menedżerowie wysokiego szczebla mają mieć mniej "zaskakującej swobody". To pokłosie skandalu, który w lutym wywołała jedna z byłych pracownic firmy, oskarżając przełożonych o molestowanie.
Jak donosi Reuters, raport Erica Holdera spotkał się z akceptacją zarządu firmy. Podczas niedzielnego głosowania nikt nie sprzeciwił się płynącym z niego wnioskom. A te poprzedziła kilkumiesięczna praca. Były prokurator generalny za czasów Baracka Obamy wewnętrzne postępowanie rozpoczął już w lutym.
Pracownicy Ubera ustalenia zespołu Holdera poznają we wtorek. Wiadomo jednak, że zakładają one znacznie większą kontrolę nad wydatkami firmy - przede wszystkim w obszarze zasobów ludzkich. Ale nie tylko.
Raport ma bowiem wspominać również o innych obszarach, w których menadżerowie wysokiego szczebla, z prezesem Travisem Kalanickiem na czele, "mieli zaskakującą swobodę działania".
Susan Fowler wywołała burzę
Afera wybuchła w lutym, gdy jedna z byłych pracownic opublikowała na blogu swoje wspomnienia z pracy w Uberze.
- Moja przygoda w Uberze to dziwna i fascynująca historia, która powinna zostać opowiedziana - tak zaczyna wyznanie Susan Fowler. Pracowała dla amerykańskiej firmy od listopada 2015 roku do grudnia 2016 roku. Dopiero po kilku miesiącach od odejścia z pracy zdecydowała się opisać swoje przeżycia. Zrobiła to na blogu.
Fowler wspomina, że już na początku pracy w jednym z zespołów, usłyszała "dziwne" propozycje. Jej przełożony za pośrednictwem firmowego czatu wysłał jej całą serię wiadomości. Opowiadał o tym, że jest w otwartym związku, że jego obecna partnerka bez problemu znajduje sobie przygodnych partnerów. Żalił się, że on nie ma takiego szczęścia. Fowler miała jednoznaczne skojarzenia - jej przełożony pierwszego dnia składał jej propozycje pójścia do łóżka.
Pracownica nie czekała zbyt długo i natychmiast udała się do kadr ze skargą. - Uber w tym momencie był już całkiem dużą firmą. Miałam jasne oczekiwania, co w takiej sytuacji zrobią - opowiada.
Odpowiedź? To pierwsza taka sytuacja tego człowieka, firma nie chce mu niszczyć kariery i proponuje na razie tylko zakończyć sprawę na naganie. Pracownicy kadr argumentowali, że to pracownik z bardzo dobrymi ocenami i firma nie powinna go tracić.
Fowler z kolei dostała propozycję - albo szuka nowego zespołu w firmie, albo zostaje i godzi się na pracę z takim szefem. - Odpowiedziałam bardzo konkretnie, że to żadna propozycja. Chciałam być dokładnie w tym zespole, a w interesie firmy było, żebym dalej dla nich pracowała. Próbowałam sprawę popchnąć u innych przełożonych. A oni odpowiadali mi w kółko to samo - opowiada.
Ostatecznie Fowler zmieniła zespół.
Później jednak okazało się, że takie propozycje to w firmie chleb powszedni i również inne kobiety je słyszały. Także od tego samego pracownika, co Susan Fowler.
Właśnie po upublicznieniu jej wspomnień firma zdecydowała się na zatrudnienie Erica Holdera. Miał on przeprowadzić wewnętrzne śledztwo, którego wyniki poznaliśmy w niedzielę.
Prezes się wycofa?
Niedzielna decyzja to może być punkt zwrotny w odbudowie wizerunku Ubera, który w ostatnich miesiącach znacząco stracił wśród klientów. Nie bez znaczenia pozostaje tu również postać samego Kalanicka, który należy do grupy dość ekscentrycznych biznesmenów.
Ostatnio głośno było o jego wybuchu gniewupodczas kursu z jednym z kierowców Ubera. Prezes wulgarnie zaatakował kierowcę, który całe zajście nagrał i opublikował. Kalanick później przepraszał nie tylko jego, ale również wszystkich pracowników firmy.
"Powiedzieć, że jest mi wstyd, to nic nie powiedzieć" - napisał prezes i dodał, że po raz pierwszy zdał sobie sprawę z tego, że potrzebuje pomocy w zarządzaniu i zamierza po nią sięgnąć.
Być może dlatego Kalanick zrezygnuje czasowo ze swojej funkcji. Na to mają go namawiać pozostali członkowie zarządu. Jak donosi Reuters, również o tym mieli oni dyskutować podczas niedzielnego spotkania. Prezes miałby zająć mniej eksponowane stanowisko. Czy tak się stanie? Tego na razie nie wiadomo.