Do walki z Uberem ministra infrastruktury zmobilizowali strajkujący taksówkarze. Projekt ustawy, która miała zablokować możliwość korzystania z aplikacji, pojawił się w połowie 2017 r. Istniała spora szansa, że stanie się prawem, ale urzędnicy wyłożyli się na kwestiach technicznych. Stworzyli legislacyjnego potworka zupełnie nieprzystającego do realiów. Pomysł, by prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej na wniosek Generalnego Inspektora Transportu Drogowego blokował aplikacje, strony internetowe czy numery telefonu służące łączeniu pasażerów z kierowcami był myśleniem czysto życzeniowym.
Cios dla projektu przyszedł z niespodziewanej strony. Rzecznik UKE Martin Stysiak w odpowiedzi na pytania money.pl wprost przyznał, że takie blokowanie jest „technicznie niewykonalne”. "Nie ma technicznej możliwości blokowania instalowanych na urządzeniach użytkowników aplikacji i programów, treści przekazywanych w sieciach przedsiębiorców telekomunikacyjnych, jak również numerów telefonów abonentów danego przedsiębiorcy" – dodał.
Gdy wydawało się, że pomysł umarł, okazało się, że resort ministra Andrzeja Adamczyka nie odpuścił. Znalazł nowy pomysł na blokowanie, który właśnie wrzucił do projektu. To skopiowany z ustawy hazardowej "rejestr domen zakazanych". Znajdą się w nim nazwy domen, aplikacji, programów itd. służących nielegalnemu pośrednictwu przewozu osób. Odpowiedzialność za to, by nikt z nas nie mógł z nich korzystać, spadnie na dostawców internetu. Na pierwszy rzut oka sytuacja wygląda na wygraną rządu. Urzędnicy nie doceniają jednak internautów i zdają się nie widzieć problemów z ułomnością zakazu z ustawy hazardowej. Bez problemu udało nam się odwiedzić "zakazane strony".
Państwo nie ma bowiem żadnej możliwości ingerowania w zawartość naszych telefonów. Nie usunie zatem aplikacji raz zainstalowanych na naszych urządzeniach. Dostawcy internetu także będą mieli związane ręce, jeśli na telefonach pojawi się dodatkowy program. VPN. Te trzy litery mogą obrócić cały rządowy program w gruzy. Konfiguracja takiego programu nie jest już programistyczną wiedza tajemną. Poradzi sobie z nią choć odrobinę zorientowany internauta. Ci, dla których będzie to zbyt trudne zadanie, mogą kupić gotową usługę zdalnego "postawienia" VPN-a na ich telefonie.
Jedyną nadzieją rządu pozostają globalne koncerny, które w swoich "sklepach" oferują aplikacje. Google w regulaminie korzystania z systemu Android zastrzega prawo do usuwania aplikacji uznanych za niebezpieczne. Ewentualne wycofanie Ubera z dystrybucji na terenie Polski może tylko ograniczyć jego znaczenie. Nie dość, że będą liczyć się klienci posiadający już aplikację, to jeszcze VPN przyjdzie z pomocą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl