Od dwóch lat Niemcy otrzymują dodatkowy prezent na święta. Energii w systemie jest tak dużo, że producenci płacą odbiorcom, żeby się jej pozbyć. Powodem jest z jednej strony wyższa produkcja energii odnawialnej, a z drugiej mniejsze zapotrzebowanie. Niemcy rozjeżdżają się do domów na święta, praca w fabrykach i biurowcach zamiera.
Jak wyliczył Bloomberg, w pierwszy dzień świąt niemieckie elektrownie wiatrowe miały osiągnąć szczytową produkcję 31,2 GW, a zaraz po świętach - 33,7 GW. To blisko rekordu z lutego, gdy było to 33,8 GW. W efekcie w Boże Narodzenie cena energii miała wynieść minus 10,95 euro za MWh. W 2015 r. w święta sprzedawcy energii musieli dopłacać odbiorcom energii nawet 16 euro za MWh.
- Takie sytuacje występują w dni, kiedy jest duży wiatr albo duże nasłonecznienie, a jednocześnie zapotrzebowanie na energię jest małe - tłumaczy w rozmowie z WP money prof. Zbigniew Karaczun, wykładowca SGGW i ekspert Koalicji Klimatycznej. - Wówczas wytwórcy chcą oddać do sieci więcej energii, niż ta sieć jest w stanie przyjąć. A to jest niebezpieczne, ponieważ do dostawy do sieci i pobór powinny być zbilansowane - dodaje.
Zwiększona produkcja energii z wiatraków czy paneli słonecznych jest problemem dla elektrowni węglowych i jądrowych. Tańsza energia z OZE wypiera produkowany przez nie droższy prąd. W efekcie trudno jest zaplanować produkcję i zarządzać całym systemem, bo trudno przewidzieć, kiedy mocniej powieje.
Niemcy mają jedną z najniższych cen energii na rynku hurtowym w Europie. Rachunki płacą jednak wyższe niż Polacy. Winę za to ponoszą głównie podatki i opłaty, które są doliczane do rachunków naszych zachodnich sąsiadów.
Poza Niemcami ujemne ceny prądu zdarzają się także w Hiszpanii i sporadycznie w Danii. To również kraje, które mocno stawiają na energetykę wiatrową.