Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zablokowała mianowanie polskiego menadżera na stanowisko szefa państwowej spółki Ukrtranshaz. Paweł Stańczak nie otrzymał certyfikatu dostępu do tajemnic państwowych.
- W wyniku konkursu na szefa Ukrtranshazu wybraliśmy, zgodnie z naszym przekonaniem, bardzo odpowiednią osobę, która miała stanąć na czele Ukrtranshazu. Człowieka, który pracował w PGNiG i własnymi rękami tworzył Gaz-System. Teraz jego nominację zablokowało SBU, które zachowuje dla Ukrtranshazu klauzulę tajności - poinformował Andrij Kobolew, prezes Naftohazu.
"Szare strefy"
Polski menedżer nie otrzymał wydawanego przez SBU certyfikatu, który uprawnia do dostępu do tajemnic państwowych. Ta decyzja zablokowała nominację Pawła Stańczaka. - Nie jesteśmy gotowi na tworzenie szarych stref, tak jak to było przy pracy Wojciecha Balczuna w Ukrzaliznyci (Balczun przed zwolnieniem był oskarżany o to, że nie zwalczał korupcji w kolejowej spółce – red.) - wyjaśnił Kobolew.
Kim jest Paweł Stańczak
Stańczak, którego kandydaturę Naftohaz zatwierdził w sierpniu, był dyrektorem technicznym i członkiem zarządu PGNiG. W latach 2003-2005 odpowiadał w PGNiG za utworzenie polskiego operatora gazociągów przesyłowych Gaz-System S.A. Jako dyrektor techniczny PGNiG Technologie S.A. nadzorował m.in. projektowanie i budowę nowych gazociągów. Z kolei Ukrtranshaz, którym miał kierować, jest operatorem gazociągów i zarządza podziemnymi zbiornikami gazu na Ukrainie. 100 procent jego akcji należy do Naftohazu.
Oskarżenia o blokowanie reform
Kilka dni przed decyzją SBU, we wtorek 19 września, z rady nadzorczej Naftohazu odeszło jej dwóch zagranicznych członków. Oskarżyli oni władze Ukrainy o blokowanie reform oraz naciski polityczne. W mediach pojawiły się informacje, jakoby był to wynik konfliktu między Kobolewem a premier Wołodymyrem Hrojsmanem, któremu nie podobają się dążenia do zwiększenia niezależności Naftohazu od rządu.