Na Ukrainie świetny specjalista, w Polsce pracownik stojący przy taśmie. - Znamy przypadki okulisty, który pracuje w fabryce przetwórstwa rybnego. W innej fabryce jest fizyk atomowy. Nie są to najlepsze rekomendacje dla tego, w jaki sposób zagospodarowujemy umiejętności specjalistów - mówił podczas prezentacji wyników najnowszego badania poświęconego Ukraińcom na polskim rynku pracy prezes Personnel ServiceKrzysztof Inglot. To obraz chyba największej bolączki polskiej polityki migracyjnej, czyli braku przemyślanego programu wykorzystywania talentów zza granicy, które same trafiają do naszego kraju.
Obecnie działania polityków ukierunkowane są przede wszystkim na ugaszenie "pożaru" widocznego na pierwszy rzut oka - brak rąk do pracy. Na koniec I kwartału 2018 r. nieobsadzonych pozostawało 152,4 tys. stanowisk, a wszyscy ekonomiści zgadzają się, że bezrobocie będzie spadać przynajmniej przez cały najbliższy rok. Zdaniem Inglota, w ciągu dwóch kolejnych lat polskie firmy zatrudnią dodatkowych 0,9 mln obywateli Ukrainy, co przełoży się na gigantyczną liczbę 3,4 mln złożonych oświadczeń o powierzeniu im pracy.
Ci sami pracownicy ratują i ratować będą nie tylko rynek pracy, ale i budżet. Już dziś bowiem rzesza pół miliona pracowników ze Wschodu odprowadza składki do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, co przekłada się na konieczność niższych dotacji budżetowych na wypłaty rent i emerytur. Od początku roku państwowa kasa zaoszczędziła 5 mld zł.
Ukraińska gospodarka zyskuje, ale tracą rodziny
To, co cieszy polskich pracodawców i urzędników Ministerstwa Finansów, nie jest już tak dobrą wiadomością dla władz naszego wschodniego sąsiada. Choć transfery finansowe z Polski pozwalają nieco ustabilizować kurs hrywny i ograniczyć ubóstwo, to regularne wyjazdy kilku milionów obywateli do pracy w Polsce wywołują bolesne problemy społeczne.
- Na masowej emigracji Ukraina nie tylko wygrywa. Pieniądze to nie wszystko. Ludzie tracą związki z rodziną, która zostaje w kraju, a dzieci są wychowywane przez dziadków, a nie rodziców - mówił obecny na spotkaniu Serhii Kravchenko, zastępca dyrektora Państwowej Służby Zatrudnienia Ukrainy. Równocześnie przyznał, że władze naszego wschodniego sąsiada wzorują się na przykładzie Polski, z której po wstąpieniu do UE również wyjechało kilka milionów osób.
Zarabiają (dużo) więcej niż pensja minimalna
Historie o tym, że pracownicy z Ukrainy są fatalnie wynagradzani, można włożyć już między bajki. Ponad 75 proc. z nich zarabia miesięcznie ponad 2,5 tys. zł miesięcznie. Na rękę. Dla porównania pensja minimalna netto to 1530 zł. Tak wysokie nominalnie zarobki nie wynikają jednak z faworyzowania obcokrajowców, ale tego, że zazwyczaj pracują dłużej niż 8 godzin.
Zarobki Ukraińców w Polsce (fot.Personnel Service)
- Praktyka pokazuje, że jeśli pracodawca próbuje ograniczyć im możliwość "nadgodzin", ma automatycznie w zakładzie strajk - zdradził Krzysztof Inglot.
Chęć dłuższej niż 8 godz. pracy ma dwa główne powody. Po pierwsze, przez 6 miesięcy pracy w Polsce obywatel Ukrainy może zarobić tyle, ile u siebie przez 30 miesięcy. Po drugie, każda przepracowana godzina przy niskim poziomie miesięcznych wydatków zwiększa jego "zysk netto" z wyjazdu. Te niskie koszty - na poziomie 200-500 zł miesięcznie - powodują, że Ukraińcy niejednokrotnie balansują na granicy bezpieczeństwa socjalnego. Pewnym wyjaśnieniem jest fakt, że 71 proc. pracodawców oferuje im benefity obniżające koszty życia, np. mieszkanie czy dwa posiłki dziennie.
Czesi podkupują pracowników
Relatywnie dobre zarobki to jeden z głównych powodów wyboru Polski jako miejsca pracy. Drugim jest bliskość geograficzna. Sęk w tym, że nie tylko my kusimy w ten sposób migrantów zarobkowych. Inni, ucząc się na naszym przykładzie, robią to jeszcze lepiej.
Powody, dla których Ukraińcy wybierają Polskę jako miejsce pracy (fot.Personnel Service)
- Na południe od Polski jest taki kraj - Czechy. Wynagrodzenia w czeskich fabrykach są o 15 - 20 proc. wyższe niż u nas. Jeśli zatem pracownik ma do wyboru zarobić x lub x plus 20 proc., wiadomo, że wybierze tę drugą opcję - ostrzega prezes Personnel Service. O tym, że Czesi stanęli do walki o pracowników zza naszej wschodniej granicy, pisaliśmy także w money.pl. Już wtedy ostrzegano, że wyższe zarobki i niższe koszty życia w Czechach mogą "namieszać" na polskim rynku pracy. Kolejnymi krajami wzorującymi się na polskiej praktyce są Słowacja i Węgry, które także borykają się z brakiem rąk do pracy.
Wydaje się, że to ostatni dzwonek alarmowy dla polityków. Wystarczy bowiem szersze otwarcie niemieckiego rynku na pracowników z Ukrainy, byśmy zostali "z ręką w nocniku". By nie pozostawać gołosłownym, wystarczy przytoczyć dane z najnowszego Barometru Imigracji Zarobkowej. O tym, by na stałe zamieszkać w Polsce, myśli ledwie co dziesiąty obywatel Ukrainy, który choć raz w minionych pięciu latach pracował w Polsce. Jeszcze gorzej ta statystyka wygląda w przypadku podejmowania działalności na własny rachunek. Taki scenariusz rozważa ledwie 4 proc.
Pracodawcy próbują wyprzedzić problem
Rysujący się na horyzoncie problem wcześniej niż politycy dostrzegli pracodawcy, którzy zaczęli szukać nowych kierunków, z których mogą pozyskać pracowników. Poza państwami egzotycznymi, jak Bangladesz, Pakistan, Indie Nepal czy Filipiny, zwrócili się także ku bliższej zagranicy. Już 8 proc. przebadanych zadeklarowało zatrudnianie osób z Białorusi. Niby niewiele, ale dynamika wzrostu jest imponująca. Jeszcze pół roku temu było to zaledwie 2 proc.
- Spoglądanie na inne rynki pokazuje jasno, że nie uciekniemy przed sprowadzaniem pracowników. Być może "wydrenowaliśmy" już Ukrainę z pracowników. Musimy otworzyć się na inne kraje, bo to przysłuży się polskiej gospodarce - ocenił Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP. Dodał, że pierwszym z ruchów, na które trzeba się zdecydować, jest "wydłużenie okresu legalnej pracy cudzoziemców oraz na mniejszej liczbie formalności, które nadal są wskazywane jako główna trudność w zatrudnianiu m.in. Ukraińców".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl
Metodologia:
Badanie dla Personnel Service zrealizowała w Polsce pracownia Kantar Millward Brown, a wśród pracowników z Ukrainy przebywających obecnie w swoim kraju Rating Group. Objęto nimi osoby, które w minionych pięciu latach przynajmniej raz pracowały w Polsce.