Sobotnie przedpołudnie, market na osiedlu Zawady w Wilanowie. Słychać dwa języki i żaden nie jest polski. Klienci rozmawiają albo po angielsku, albo po ukraińsku. Albo dwa centra handlowe po dwóch stronach Al. Jerozolimskich. W obu galeriach są zakłady fryzjerskie, oba z ukraińską obsługą. Inny przykład: budka z goframi na Helu. Wśród sprzedawców sami Ukraińcy.
Według różnych statystyk w Polsce pracuje między 800 tys. a 1 mln Ukraińców. Liczbę naszych wschodnich sąsiadów pracujących tu legalnie określa się na około 600 tysięcy. Ponad dwieście tysięcy pracuje na "czarno".
Powszechne jest przekonanie, że Ukraińcy pracują za wynagrodzenie, które nie satysfakcjonuje Polaków. Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców uważa, że to mit. - Rzeczywiście bardzo niskie stawki mogą dotyczyć pracujących nielegalnie. Ale pracodawcy zatrudniający ludzi legalnie nie mają czasu ani energii, żeby się w to bawić - mówi WP money Cezary Kaźmierczak.
I wylicza koszty: 13 zł to minimalna stawka godzinowa dla pracownika. Do tego trzeba doliczyć 10-15 zł dla firmy pośredniczącej. - Stworzył się cały rynek usług dla firm, które szukają pracowników. I one tych pracowników dostarczają. Proszę sobie wyobrazić dużą firmę budowlaną, która poszukuje stu spawaczy. Przecież ta firma nie będzie sama ściągać ich z Ukrainy, bo nie jest to jej zasadnicza działalność. Zrobi to pośrednik - tłumaczy. Łącznie koszt dla firmy to zatem od 23 do 28 zł. - Tyle to właśnie kosztuje - mówi.
- Przedsiębiorcy są gotowi płacić Polakom. Problem tylko w tym, że Polaków chętnych do prostych prac po prostu nie ma - dodaje Kaźmierczak.
Potwierdzają to statystyki. Jak wynika z badań firmy pośrednictwa pracy Work Service, rąk do pracy zaczyna brakować. Co trzeci pracodawca w naszym kraju deklaruje, że ma problem ze znalezieniem pracowników. Najtrudniej znaleźć tych niższego i średniego szczebla. Największe problemy z rekrutacją mają duże firmy, zatrudniające ponad 250 pracowników.
Dlatego firmy coraz częściej szukają pracowników na Wschodzie. 39 proc. polskich firm rozważa zatrudnienie Ukraińców, a tę średnią zaniżają pracodawcy działający w sektorze publicznym, z zasady zatrudniający tylko polskich obywateli. Wśród przedsiębiorstw zajmujących się produkcją, Ukraińców chce zatrudniać ponad 55 proc. firm. W branży handlowej pracowników ze Wschodu chce zatrudnić niemal 39 proc. Wśród firm usługowych jest to ponad 33 proc.
- Dostajemy od naszych klientów zlecenia "znajdźcie mi spawacza z Donbasu", albo na przykład szukamy pracowników z zakładów zbrojeniowych w Charkowie - mówi Maciej Witucki, prezes Work Service.
Demografia jest nieubłagana. Eksperci od dawna przestrzegają, że Polska się starzeje. Przez najbliższe 35 lat liczba potencjalnych pracowników zmniejszy się o prawie jedną trzecią. W przeliczeniu na konkretne liczby: jeszcze dwa lata temu, w 2015 r. aktywnych zawodowo było 18,5 mln Polaków. Do 2030 r. ich liczba spadnie o 1,4 mln. W następnych latach będzie spadać jeszcze szybciej. W konsekwencji w 2050 r. aktywnych zawodowo będzie 13,6 mln osób, prawie pięć milionów mniej niż dwa lata temu.
Problem dostrzega też rząd. Jesienią podczas jednego z paneli na forum ekonomicznym w Krynicy wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że będzie się starał "by nastąpiło przyjazne zaproszenie kilkuset tysięcy ukraińskich pracowników do Polski".
Z badań przeprowadzonych dla ZPP w zeszłym roku wynika, że ponad połowa Polaków odnosi się pozytywnie do pomysłu przyznania stałego pobytu Ukraińcom przebywającym w Polsce. Wyniki tegorocznej edycji badania nie są znane, ale jak zapewnia Kaźmierczak, wiele się nie zmieniły.