Jak już pisaliśmy w money.pl, na początku lipca Ministerstwo Finansów ujawniło kłopotliwe dla siebie dane pokazujące skalę problemu. Teraz, niejako na dokładkę, jeden z urzędów skarbowych, który do tej pory bezlitośnie egzekwował tę daninę, w identycznej sprawie zadecydował zupełnie odwrotnie.
Według danych zgromadzonych przez MF w Polsce mamy około 18,6 tys. „ulgowiczów”. Tyle jest osób, które nabyły bądź odziedziczyły mieszkanie w latach 2007-2008, były w nim zameldowane przez ponad rok i przed upływem 5 lat od nabycia lub odziedziczenia sprzedały je i nie dostarczyły do skarbówki słynnego już oświadczenia.
- Skala tego zjawiska robi duże wrażenie. Dane te pokazują, że to drugi Amber Gold. Podobna jest liczba poszkodowanych osób, jak i straty, które w FPP szacujemy na około miliard zł - mówi money.pl Marek Isański, prezes Fundacji Praw Podatnika.
Różnica jest jednak taka, że w sprawie Amber Gold jest oskarżony, proces i nawet komisja śledcza. Tymczasem w sprawie „ulgowiczów” nie ma winnego, a co więcej państwo, które ponosi odpowiedzialność za stanowione prawo, nie wie, co z tym fantem począć.
Podatek od papierka
Przypomnijmy, słynny "świstek", który jest tu pułapką zastawioną na podatnika przez państwo, był dodatkowym, formalnym warunkiem zwolnienia z podatku dochodowego. Podatnik informował w nim urzędników, że był w tym mieszkaniu zameldowany. Dlaczego mamy prawo twierdzić, że to pułapka zaszyta w procesie legislacyjnym?
Jak przekonuje Isański, przepisy o uldze meldunkowej zostały przed obywatelami ukryte, bo nie było ich w ustawie o podatku dochodowym w roku, w którym sprzedawali mieszkanie, co więcej nie ma ich nawet w tekście jednolitym ustawy.
- W efekcie sądy i fiskus oczekiwały od zwykłych obywateli znajomości prawa podatkowego na poziomie profesjonalnego prawnika, bo aby znaleźć ten idiotyczny warunek, należało przeszukać przepisy intertemporalne sprzed wielu lat - mówi Isański.
Tak było np. w sprawie schorowanego emeryta z Lublina, który przez urzędniczą egzekucję niemalże trafił na ulicę. Jednak w kwietniu NSA zdecydował, że Henryk Błasik złożył do fiskusa oświadczenie o zameldowaniu w sprzedanym mieszkaniu w postaci aktów notarialnych.
Zaskakująca zmiana
Sąd zatem zinterpretował przepis o uldze inaczej, niż robiła to przez lata skarbówka. Uznał, że osobne oświadczenie wskazujące adres zameldowania nie jest potrzebne. Z kolei grudniowy wyrok NSA w podobnej sprawie potwierdził, że wystarczy zeznanie podatkowe zamiast oświadczenia o zamieszkiwaniu w sprzedawanym lokalu.
Co jeszcze bardziej bulwersuje, teraz ten sam urząd skarbowy, który z taką energią ścigał innego „ulgowicza”, prof. Bolesława Kuca, wszczynając przeciwko niemu postępowanie karne skarbowe, przeszedł przedziwną przemianę. Przed laty nie wahał się windykować od profesora 300 tys. zł, a teraz, jak się wydaje, nie wziąłby od niego ani złotówki, choć prawo zupełnie się tu nie zmieniło.
- W stosunku do podatnika, który skontaktował się z FPP, III Urząd Skarbowy Warszawa Śródmieście wszczął postępowanie podatkowe w związku z tym, że nie złożył on oświadczenia o zamieszkaniu w sprzedanym mieszkaniu - relacjonuje Marek Isański.
Kilka dni temu poinformował go jednak, że złożona deklaracja PIT, w której nie zawarł informacji z o uzyskanym przychodzie ze sprzedaży tego mieszkania, jest równoznaczne ze złożeniem przez niego oświadczenia wymaganego w ustawie. Skarbówka zinterpretowała więc sytuację tego „ulgowicza” dokładnie tak jak NSA w grudniu.
- Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której ten obywatel zachował się dokładnie tak samo, jak te prawie 20 tys. "ulgowiczów". Różnica jest tylko taka, że w jego przypadku skarbówka uznała, że nie musi płacić podatku. Fiskus po prostu nagle zmienił zdanie - mówi prezes FPP.
Ministerstwo nie odpowiada
- Dla wszystkich osób, które ciągle walczą, to dobra informacja. Jednak ci, którzy zapłacili ten podatek niesłusznie, szansę na to, żeby skutecznie domagać się jego zwrotu od państwa, mają niewielką - mówi money.pl Wioletta Waśko z kancelarii GWW, adwokat zajmująca się prawem karnym i prawem karnym skarbowym.
Według prawniczki jednak pozytywnie ocenić należy zmianę stanowiska organów skarbowych i orzecznictwa sądów w tego typu sprawach. Tym bardziej że również sądy administracyjne przez dłuższy czas podchodziły do przepisów związanych z ulgą meldunkową bardzo rygorystycznie, ale przede wszystkim nieprecyzyjne przepisy interpretowały niekorzystnie dla podatników.
Jak z kolei przyznaje Isański, jego fundacja nie jest zaskoczona tą decyzja, bo od lat powtarza, że tego podatku nie ma, że został on wymyślony, zatem wreszcie skarbówka postąpiła prawidłowo. Pytanie tylko: co teraz z tymi, którzy wcześniej płacili tę nienależną daninę?
Co w tej sprawie zamierza zrobić resort finansów? Pytaliśmy o to minister Teresę Czerwińska już 9 maja. Niestety, nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi w tej sprawie. Jednak w związku z nowymi okolicznościami, oczywiście raz jeszcze przekażemy pytanie do MF.
Trybunał byłby najlepszy
Nie jest tak, że nikt nie ma pomysłu na to, jak sytuację rozwiązać.
- FPP podczas rozprawy ws. Henryka Błasika chciała dać szanse innym "ulgowiczom" na odzyskanie pieniędzy. Dlatego wnioskowaliśmy do NSA, aby ten skierował pytanie do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją kilku przepisów podatkowych w tym zakresie. Sąd jednak nie przychylił się do tej prośby - mówi Marek Isański.
Nie do końca zrozumiałe wydaje się to stanowisko NSA, bo stwierdzenie niekonstytucyjności tych przepisów byłoby najlepszym dla „ulgowiczów” rozwiązaniem. Z kolei szybciej i taniej dla budżetu sprawę rozwiązać może minister finansów. Fundacja - zgodnie z zapowiedzią jej prezesa - niestrudzenie będzie resort przekonywać do działania w tej sprawie.
Z kolei według Waśko ta nagła zmiana interpretacji przecież tego samego przepisu, mówiąc najdelikatniej, nie najlepiej świadczy o profesjonalizmie administracji skarbowej, a prawa podatnika - obywatela nie są tu wystarczająco chronione.
- W zasadzie nie powinno się zdarzyć, żeby dwie osoby o tej samej sytuacji prawnej otrzymały różne orzeczenia. - mówi adwokat z GWW. Jednak w jej opinii podważenie wcześniejszej decyzji tylko na tej podstawie, że ktoś inny otrzymał korzystniejszą, będzie bardzo trudne.
- Myślę, że w przypadkach oczywistych warto rozważyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa urzędniczego. Uważam, że skoro urzędnik popełnił błąd, trzeba zwrócić na to uwagę. Jako pokrzywdzony błędną decyzją obywatel nie mam zbyt wielu instrumentów. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa jest jednym z nich - wyjaśnia Wioletta Waśko.
Jak dodaje nasza rozmówczyni, podatnik powinien mieć pewność, że organ podatkowy w identycznych okolicznościach w stosunku do każdego obywatela orzeknie tak samo. Można powiedzieć szerzej: każdy obywatel w każdej sprawie, z którą zgłosi się do organu państwa, powinien mieć taką pewność.
To gwarancja konstytucyjna. Jeśli organ podatkowy orzeka różnie w identycznych okolicznościach, mamy do czynienia z naruszeniem zasady równości wobec prawa i zasady pewności prawa.
- Wracając na grunt ulgi meldunkowej - państwo nie powinno się mylić na taką skalę. Mamy prawo tego oczekiwać. Jak w tej sytuacji obywatel ma mieć zaufanie do organów podatkowych? - pyta retorycznie Waśko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl