- Właśnie rozpoczęło się przedwyborcze MMA, czyli mieszane sztuki walki w polityce. Wyciąganie umów gazowych sprzed dekady to polowanie na Donalda Tuska oraz Waldemara Pawlaka i ludowców - tak Janusz Piechociński, były wicepremier i minister gospodarki, komentuje ujawnienie raportu NIK o negocjacjach gazowych.
W poniedziałek Najwyższa Izba Kontroli opublikowała utajniony od 5 lat raport na temat negocjacji gazowych Polski i Rosji. Odtajnienie raportu nastąpiło na wniosek rządu PiS. Ustalenia NIK są wyjątkowo niekorzystne dla Waldemara Pawlaka.
Efekt? Waldemar Pawlak może wkrótce usłyszeć zarzuty za negocjacje w sprawie umowy gazowej z Rosją z 2010 roku - informuje "Fakt". Prokuratura już od kilkunastu miesięcy prowadzi śledztwo w sprawie możliwej łapówki dla byłego wicepremiera. Pawlak nie chce udzielić komentarza na temat całej sytuacji. Na wiadomość odpisał krótką ripostą - zaprasza na profil społecznościowy, gdzie już w ubiegłym roku odnosił się do sprawy Gazpromu i NIK. Podkreśla, że winny podpisania niekorzystnej umowy z Rosją w 2006 roku jest ówczesny rząd PiS.
Śledztwo formalnie toczy się w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez ministra gospodarki i innych funkcjonariuszy publicznych. Choć Pawlak nie komentuje, to chętnie głos zabiera Janusz Piechociński - również ludowiec, również były wicepremier, i również były minister gospodarki w rządzie PO-PSL.
"Polityka wygrywa"
- Jakie wybory mamy jesienią tego roku? Samorządowe. A kto odbiera PiS-owi głosy na wsi? PSL. I to jest odpowiedź na rewelacje rządu Prawa i Sprawiedliwości i wyciąganie dokumentów sprzed dziesięciu lat. I właśnie dlatego minister Piotr Naimski uruchamia polowania. Z jednej strony uderza w Donalda Tuska, czyli najpewniej kandydata na prezydenta w 2020 roku, a z drugiej strony w środowisko ludowców. I dwie pieczenie na jednym ogniu, a histerie podkręcają media publiczne - mówi money.pl Janusz Piechociński.
- Szkoda, że nikt nie wraca do 2006 roku i słynnego cytatu ówczesnego wtedy szefa skarbu państwa Wojciecha Jasińskiego, który miał podpisać dokumenty, a nawet ich nie czytać. Deklarował, że Polsce gaz był potrzebny, więc wyboru nie było. I za ten układ ponoć mieliśmy stracić 17 mld zł. Czy ktoś o tym mówi? A dlaczego nie rozpatrujemy tej sprawy kompleksowo? Chyba każdy wie, dlaczego tak się stało - komentuje.
Mowa o wieloletniej umowie na dostawy gazu do Polski. W 2006 roku Wojciech Jasiński wyraził zgodę na zawarcie kontraktu z Rosjanami. Kilka lat później dziennik "Super Express" dotarł do notatki z negocjacji. „Z uwagi na ograniczony czas do wyrażenia opinii, MSP nie miało możliwości analizy przekazanego projektu umowy, nie mniej (...) wyrażam zgodę na zawarcie umowy” - takie zdanie miało się znaleźć w piśmie z 15 listopada 2006 roku, które jest podpisane przez Jasińskiego.
Piechociński przypomina, że dzisiejsza gazowa sytuacja Polski jest zupełnie inna niż dekadę temu. - Przez ostatnie lata robiliśmy wszystko, by zapewnić Polsce bezpieczeństwo gazowe. Pojawiły się nowe kierunki zakupu, pojawiły się nowe magazyny. Proszę mi wyjaśnić, jak te rzeczy mają się do działania na szkodę kraju? Nijak - przekonuje. Jednocześnie zwraca uwagę na wybiórczą ocenę surowców z Rosji, którą od dawna proponują politycy PiS.
Piechociński uważa, że gaz z Rosji jest zły, a węgiel rosyjski, który przyjeżdża do Polski tonami, już jest w porządku. - I politycy PiS nie mają żadnych problemów, żeby prezentować tak sprzeczne opinie w swoich wypowiedziach. Teraz rozkręcają fobie, tworzą przedwyborcze MMA, w którym jedni z drugimi mają się okładać, a nie rozwiązywać realne problemy Polski. To przykre – mówi.
Tajne powinno zostać tajne
- Moim zdaniem takie raporty powinny być opublikowane dopiero po latach. Dlaczego? Bo zawierają bardzo dużo szczegółów na temat funkcjonowania państwa - mówi Piechociński i przekonuje, że raport NIK to doskonałe źródło wiedzy o Polsce dla służb.
- Nie trzeba już mieć agentów, wystarczy za to rozpalić niektórych polityków, by w interpelacjach, w raportach i notatkach publikowali wszystko i wszędzie. Informacje techniczne, organizacyjne, przecież to tam wszystko jest. Trzeba wyciągać wnioski, a nie polityczny cep. Przecież jest oczywiste, że wnioski NIK były brane pod uwagę w późniejszych negocjacjach, przy innych rozmowach. Wielokrotnie odbywały się zamknięte posiedzenia różnych komisji, które się tymi sprawami zajmowały. Nic nie leżało schowane w szufladzie - mówi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl