Prawica od lat wzywa, by rozliczyć poprzednią ekipę za podpisanie niekorzystnej dla Polski umowy gazowej. Rozliczenie miałoby dotyczyć szczególnie Waldemara Pawlaka, ówczesnego szefa koalicyjnego PSL, który jako wicepremier i minister gospodarki był odpowiedzialny za umowę.
Według autorów tygodnika "Sieci", Pawlak popełnił wtedy całą serię błędów, natomiast premier Donald Tusk miał akceptować jego posunięcia beż żadnych uwag. Tygodnik podpiera te tezy "wciąż niejawnymi instrukcjami negocjacyjnymi przyjmowanymi przez rząd PO-PSL".
"Dotarliśmy do wciąż niejawnych instrukcji negocjacyjnych przyjmowanych przez rząd PO-PSL. Ich analiza zdumiewa. To był mecz do jednej bramki. Wygląda wręcz na sprzedany. Rosjanie strzelali gola za golem, a bierny bramkarz Pawlak tylko wyciągał piłkę z siatki. Kapitan Tusk nie reagował. Akceptował wszystko, co podsunął mu wicepremier" - pisze tygodnik.
Umowa gazowa, o której mowa, została podpisana w październiku 2010 roku. Na mocy tego porozumienia dostawy gazu ziemnego ze Wschodu zostały zwiększone do poziomu około 10 mld metrów sześciennych rocznie. Kontrakt będzie obowiązywał do 2022 r.
Już w 2014 r. NIK ustaliła, że Gazprom mógł nam dyktować warunki i wysokie ceny gazu, bo nie mieliśmy innych źródeł dostaw tego surowca. Ponadto szanse polskiej strony ograniczyli menedżerowie PGNiG, zawierając ugodę z Gazpromem o treści niezatwierdzonej przez rządowych negocjatorów.
Premier Tusk zatwierdził dla zespołu negocjatorów, kierowanego przez Pawlaka, cztery instrukcje. Jednak - w 2014 r. okazało się, że opinia publiczna nie może ich poznać, ponieważ w ministerstwie gospodarki je utajniono.