- ZUS bacznie przygląda się podpisującym umowy o dzieło. Coraz częstsze kontrole i kwestionowanie zasadności ich użycia w miejsce oskładkowanych umów zleceń to jasny sygnał - mówi Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan. Rząd zachęcony wpływami ze składek nałożonych na umowy zlecenia może obciążyć nimi również umowy o dzieło. To zmniejszy zadłużenie ZUS, ale spowoduje wzrost kosztów pracy i cen.
Według szacunków „Dziennika Gazety Prawnej”, wpływy do ZUS z objętych już składkami umów zleceń przyniosły do tej pory 390 mln zł, a do końca roku może to być nawet więcej niż 450 mln zł. Czy rzeczywiście te sumy robią na rządzie wrażenie na tyle silne, by oskładkować kolejny rodzaj umów cywilnoprawnych?
- Potrzeby Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w kontekście obniżenia wieku emerytalnego są olbrzymie. Przy jednoczesnym wpuszczeniu do systemu dodatkowych pobierających świadczenia i zmniejszeniu grupy opłacających składki, ZUS nie ma wyjścia, musi szukać pieniędzy - mówi Grzegorz Baczewski, dyrektor departamentu pracy, dialogu i spraw społecznych Konfederacji Lewiatan.
Ekspert przypomina też, że już teraz deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych przekracza 50 mld zł, a wprowadzane reformy mogą tylko pogarszać jego kondycję. W jego ocenie za tym, że to bardzo prawdopodobny scenariusz, przemawiają też kontrole przeprowadzane w ostatnich miesiącach.
Liczy się każda składka
- Z sygnałów, które otrzymujemy od przedsiębiorców wynika, że szczególnie wnikliwie kontrolowano podpisujących umowy o dzieło. Takie kontrole zdarzały się oczywiście wcześniej, ale teraz kwestionując je nakazywano najczęściej zmieniać je na umowy zlecenia - mówi Baczewski.
Przedstawiciel Lewiatana przekonuje również, że nie ma przypadku też w tym, że w odniesieniu do wielu firm kontrolerzy nakazywali wpłatę składek za wiele miesięcy wstecz. To też ma potwierdzać, że ubezpieczycielowi potrzebna jest teraz absolutnie każda składka i kierunek zmian może być tylko jeden.
Niestety działania, które mają dodatkowo zasilić budżet, z którego wypłacane są świadczenia ZUS po raz kolejny boleśnie odczuć mogą pracodawcy. Wzrost kosztów pracy, na który skrążą się od lat, może być jeszcze bardziej znaczący.
- To byłaby prawdziwa kumulacja. Minimalna płaca godzinowa i oskładkowanie umów o dzieło przerzuci koszty na ostatecznego odbiorcę. Szczególnie dotyczyć to może sektora usług. Niewątpliwie praca znów podrożeje, a to spowoduje wzrost cen - mówi Baczewski.
Oczywiście odczują to również przedstawiciele tzw. wolnych zawodów, którzy najczęściej pracują na podstawie tego rodzaju umów. Ich wynagrodzenie netto będzie niższe, ale jak zauważa Baczewski zazwyczaj umowy o dzieło stosuje się tam, gdzie wynagrodzenia są wyższe od przeciętnych.
Przy każdej zmianie zwiększającej obciążenia fiskalne pojawia się też zagrożenie, że przedsiębiorcy z zatrudnianiem będą chcieli uciekać do szarej strefy, albo przerejestrowywać swoje firmy do sąsiednich krajów, gdzie koszty pracy są mniejsze. Czy i w przypadku oskładkowania umów o dzieło można mówić o takich ewentualnych scenariuszach?
- Znaczny rozrost szarej strefy z tego powodu wydaje mi się raczej mało prawdopodobny. W przypadku kontynuowanych od dłuższego czasu umów nagłe zerwanie takiej współpracy na pewno wzmoże czujność kontrolerów i to może się źle skończyć - mówi Baczewski.
Dyrektor departamentu pracy, dialogu i spraw społecznych Konfederacji Lewiatan nie spodziewa się też ucieczek firm za granicę z tego właśnie powodu. Ponadto, jak zauważa, to ciągle tylko przypuszczenia, które ostatecznie mogą nie stać się obowiązującym prawem. - Historia z jednolitym podatkiem pokazuje też, że nawet z bardzo poważnych już planów rządzący mogą się w jednej chwili wycofać - dodaje Baczewski.
Powrót do wcześniejszych zapowiedzi?
Przypuszczenia nie są jednak bezpodstawne, a pełne składki ZUS od każdego rodzaju umowy rząd PiS zapowiadał już przed rokiem. Wtedy to w szeroko komentowanym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" mówił o tym wiceminister pracy Marcin Zieleniecki.
Głównym celem tego posunięcia miało być oczywiście ściągnięcie dodatkowych 5-8 mld zł do kasy ZUS na pokrycie kosztów obniżenia wieku emerytalnego. Zresztą zalecenia, by wprowadzić zmiany w przepisach prawa pracy i prawa ubezpieczeń społecznych, które przyniosłyby efekt w postaci zwiększenia przychodów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, zapisano w uzasadnieniu projektu ustawy obniżającej wiek emerytalny.
Jednak już wtedy pojawiły się wątpliwości dotyczące właściwego naliczania składek od umowy o dzieło. - Część na ubezpieczenie emerytalne łatwo obliczyć, dużo gorzej jest z tymi elementami jak choćby składka zdrowotna, która wymaga określenia czasu trwania pracy - zauważa Baczewski. Tego rzeczywiście nie ma w przypadku umowy o dzieło, bo ona dotyczy tylko rezultatu pracy.
- Jeżeli przyjmiemy filozofię, zgodnie z którą celem jest tu pozyskanie dodatkowych wpływów, to pewnie rządzący będą próbowali sformułować reguły naliczania składek dla wszystkich segmentów ubezpieczenia. Prawdopodobnie będzie to jakiś ryczałt albo procent od przychodu - przekonuje Baczewski, który nie chce podejmować się bardziej szczegółowych prób dotyczących tego, jak ostatecznie może to wyglądać.
Warto w tym miejscu jednak przypomnieć, że już teraz dostępna jest opcja dobrowolnego przystąpienia do Narodowego Funduszu Zdrowia. Dotyczy ona osób, które nie podlegają obowiązkowi ubezpieczenia zdrowotnego i nie mogą być zgłoszone przez członków rodziny. Najczęściej są to właśnie pracownicy zatrudnieni na umowę o dzieło.
W tym przypadku wysokość składki na ubezpieczenie zdrowotne wynosi 9 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Kwota jest podawana co kwartał do przez Główny Urząd Statystyczny. W październiku, listopadzie i grudniu 2016 roku wynosi 4254,20 zł. Ubezpieczony musi więc płacić 382,88 zł miesięcznie.
Szacuje się, że podstawie umów o dzieło pracuje ok. pół miliona Polaków