Wybór formy zatrudnienia nie może zależeć od wysokości wynagrodzenia - orzekł Sąd Najwyższy. A to oznacza, że ochroniarze i sprzątaczki nie mogą pracować na umowie o dzieło, nawet gdyby na zleceniu mieli zarabiać złotówkę za godzinę pracy. Spór firmy ochroniarskiej z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych skończył się w właśnie w sądzie najwyższej instancji. Pod koniec października zapadł w tej sprawie wyrok - informuje "Rzeczpospolita".
Sprawa zaczęła się w 2012 roku, kiedy firma ochroniarska K. sp. z o.o. wygrała przetarg na ochronę urzędu miejskiego - przypomina "Rzeczpospolita". Firma do pracy zatrudniła byłych wojskowych i zaoferowała pensje w wysokości od 5 do 6 zł za godzinę pracy. Co należało do ich zadań? Głównie wydawania kluczy i otwieranie bramy.
Pracownicy - by zarabiać więcej - dostali umowy o dzieło, które są nieoskładkowane. I właśnie wybór formy zatrudnienia po kilku miesiącach zakwestionował ZUS.
Jak pisze "Rzeczpospolita", firma ochroniarska nie kwestionowała zastrzeżeń kontrolerów. Argumentowała jednak, że gdyby zaoferowała ochroniarzom umowy zlecenie (objęte już składkami społecznymi), zarabialiby niewiele ponad złotówkę za godzinę. Na dodatek firma podnosiła, że większości pracowników nie zależało na opłacaniu składek, gdyż mieli już prawo do emerytury wojskowej. A co za tym idzie - drugiego świadczenia i tak by nie uzyskali.
Dodatkowo pełnomocnik spółki ochroniarskiej dowodził, że w momencie rozstrzygania przetargu nie istniały w przepisach prawa żadne nakazy stosowania wyższego wynagrodzenia w przetargach instytucji publicznych. Pełnomocnik ZUS argumentował z kolei, że wynagrodzenie nie ma tutaj żadnego znaczenia - charakter pracy nie pasuje w żadnym stopniu do umowy o dzieło. ZUS zakwestionował ponad 60 umów, ale do Sądu Najwyższego dotarły sprawy zaledwie kilku osób.
Ostatecznie Sąd Najwyższy podzielił zdanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - ochroniarze powinni pracować na umowie zleceniu. Sędzia ogłaszając wyrok powiedział, że zdaje sobie sprawę, że nawet inne sądy i publiczne instytucje decydują się na bardzo niskie wynagrodzenie dla ochroniarzy.
Ochroniarze i sprzątaczki ofiarami taniego państwa
Pracy i wynagrodzeniom ochroniarzy oraz sprzątaczek przyjrzeli się w tym roku badacze Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a. - Osoby świadczące najmniej płatne prace techniczne stały się pierwszymi ofiarami polityki taniego państwa - mówił kilka miesięcy temu w programie "To Się Liczy" dyrektor ośrodka Michał Syska.
Ośrodek przyjrzał się, jak sprzątaczki i ochroniarze są traktowani w instytucjach publicznych: na uniwersytetach, w sądach i w urzędach. Z badań wyłania się ponury portret pracowników na najgorzej opłacanych stanowiskach. Zatrudnione na nich osoby spędzają w pracy po piętnaście godzin dziennie, a dostają połowę płacy minimalnej.
Nie mają prawa pójść na urlop ani zachorować. Jeżeli nie przyjdą do pracy, następnego dnia nie będą mieli za co kupić jedzenia. Najniższa stawka, z którą spotkali się badacze to 3,70 zł za godzinę pracy. Za to dyżury po kilkadziesiąt godzin to norma.
Zdaniem Syski, wszystko zaczęło się nieco ponad 11 lat temu, gdy będące u władzy Prawo i Sprawiedliwość postanowiło wprowadzić program cięć o nazwie "Tanie państwo".
Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego postulowało wtedy likwidację m.in. PFRON, Agencji Nieruchomości Rolnych, 13 terenowych delegatur Ministra Skarbu Państwa, Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, Funduszu Prywatyzacji, Rządowego Centrum Legislacji, 12 przedstawicielstw Polskiej Organizacji Turystycznej, 16 oddziałów Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, Narodowego Funduszu Zdrowia oraz tzw. środków specjalnych, po zmianie konstytucji zlikwidowana miała zostać Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oraz Rada Polityki Pieniężnej. W 2005 r. spodziewano się, że realizacja tego pomysłu pozwoli zaoszczędzić 5,9 mld zł rocznie.
Syska uważa, że to rozpoczęło w Polsce modę na proponowanie taniego państwa. Tak taniego, że nawet instytucje publiczne wykorzystywały najsłabszych pracowników.
Bezczynni politycy
Politykę "taniego państwa" podchwycił również rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Efekt? Przez kilkanaście lat sytuacja najmniej zarabiających nie zmieniła się. - Polityka oszczędności najmocniej uderzyła w najsłabszych, pracujących na najgorzej płatnych stanowiskach, najsłabiej zorganizowanych - mówił Michał Syska. I oceniał, że oszczędności, jakich urzędy dokonują na sprzątaczkach i ochroniarzach, są pozorne.
Na bazie raportu Ośrodka powstało kilka reportaży dziennikarskich o pracy sprzątaczek i ochroniarzy.