Zdaniem ministra skarbu Jacka Sochy, dziesięcioletnie odprawy pojawiły się w sektorze elektroenergetycznym w 1999 r. i odprawy takie przysługiwały między innymi pracownikom Elektrowni Turów, Elektrowni Bełchatów, KWB Adamów, KWB Konin i KWB Turów.
Takie umowy wskazują na pojawienie się trzech podstawowych zjawisk, które są związane z dotychczasowym procesem prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych w kraju. Po pierwsze, pracownicy obawiają się zwolnień związanych z prywatyzacją i poprzez podpisanie umowy społecznej chcą ochronić swoje miejsca pracy niezależnie od tego, kto będzie właścicielem zakładu. Inaczej trudno wytłumaczyć tak wysokie odprawy lub tak długi okres moratorium w zwalnianiu pracowników. Poza tym nadzór właścicielski pozostawia wiele do życzenia i pojawia się pytanie czy te rady działają w interesie swojego przedsiębiorstwa czy nie? Dodatkowo wyraźnie widać, że kodeks handlowy nie ma zastosowania w tych przedsiębiorstwach, ponieważ doszło do podpisania takich umów, które najwyraźniej są niekorzystne dla samego przedsiębiorstwa.
Sprawa jest bardzo poważna, ponieważ te przedsiębiorstwa mają być prywatyzowane, a jak wiadomo prywatyzacja w Polsce przebiega najczęściej z udziałem podmiotu zagranicznego.
Każdy inwestor (zarówno krajowy, jak i zagraniczny) będzie obawiać się kupić przedsiębiorstwa, które posiadają takie długoterminowe zobowiązania, albo będzie negocjować ich wartość. Może to oznaczać mniejsze wpływy do budżetu państwa oraz podwyższenie kosztów energii (nowy właściciel może przerzucić ten koszt na konsumentów, czyli społeczeństwo). Taki ruch to wzrost kosztów energii i poprzez efekt transmisyjny, wzrost inflacji i w konsekwencji możliwe zaostrzenie stóp procentowych.
Wygląda na to, że nie istnieje rozwiązanie, które zadowoliłoby pracowników sektora energetycznego, aby mogli wycofać się ze swoich żądań. Jednocześnie pozostawienie takiej sytuacji może spowodować kolejną falę takich umów w prywatyzowanych przedsiębiorstwach. Rozwiązaniem tego problemu byłaby prężnie rozwijająca się gospodarka Polski, która kreowałaby nowe miejsce pracy i nikt nie musiałby obawiać się utraty jedynego sposobu zarobkowania.