Sprzedaż majątku państwowego na Ukrainie do niedawna przeprowadzana była chaotycznie, po zaniżonych cenach, a najsmaczniejsze kąski trafiały w ręce oligarchów – pisze Forbes. Od marca proces prywatyzacji przebiega według innych zasad.
7 marca weszła bowiem w życie reforma wprowadzające jasne i przejrzyste reguły. Prywatyzacja została podzielona na dwie kategorie: małą i dużą. Progiem są obiekty o wartości 250 mln hrywien, czyli około 8 mln euro.
Zobacz również: * *Były szef PKP na Ukrainie. Będzie nadzorował tamtejszą pocztę
To głównie w tej dużej prywatyzacji swoją szansę mogą upatrywać polskie firmy. ”Wśród przedsiębiorstw przeznaczonych do sprzedaży w pierwszej fazie tzw. „dużej prywatyzacji” są m.in. elektrownie i elektrociepłownie, zakłady azotowe, kopalnie rud i zakłady przetwórstwa tytanu, a także operatorzy energetycznych sieci dystrybucyjnych (obłenerho) – wylicza analiza ekspertów Kolegium Europy Wschodniej pt. „Duża prywatyzacja na Ukrainie - szansą na ekspansję gospodarczą polskich firm” przytaczana przez portal.
Jak zaznaczają jej autorzy, Paweł Purski i Paweł Musiałek, te ostatnie aktywa mogą być interesujące dla inwestorów. ”(...) obłenerho działają na regulowanym rynku, na którym taryfy ustalane są przez niezależnego regulatora, a rynek energii elektrycznej na Ukrainie przechodzi obecnie transformację do modelu zgodnego z regułami trzeciego pakietu energetycznego UE” - piszą.
Zobacz również: Sawicki: Prywatyzacja ziemi na Ukrainie szansą dla nas
Nie wszyscy jednak mogą uczestniczyć w ukraińskiej prywatyzacji. Bezpośrednio wykluczone z procesu są wszystkie podmioty rosyjskie – brzmi zapis będący dodatkowym zabezpieczeniem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl