Biura podróży będą musiały się składać na nowy fundusz gwarancyjny – zakłada ustawa, nad którą pracuje rząd. W założeniu ma to zwiększyć bezpieczeństwo turystów. Ale efekt będzie taki, że po zmianie przepisów za zagraniczne wycieczki zapłacimy więcej.
Projekt nowelizacji ustawy o usługach turystycznych zakłada powołanie Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, na który będą się składały biura podróży. Te pieniądze mają być uruchamiane w przypadku bankructwa biur. Jeśli któreś z nich upadnie, a środków z ubezpieczenia nie wystarczy, by ściągnąć turystów do kraju i oddać wpłacone zaliczki, to wtedy będzie można sięgnąć po rezerwy z Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego.
Po co więcej zabezpieczeń?
- Takie dodatkowe zabezpieczenia w ogóle nie są potrzebne - uważa Krzysztof Piątek, prezes Neckermann Polska i szef Polskiego Związku Organizatorów Turystyki. - Od czasu, gdy w 2013 r. zaczęły obowiązywać zaostrzone przepisy dotyczące gwarancji biur podróży, nie było żadnego przypadku, żeby tych gwarancji nie starczyło na zorganizowanie powrotu turystów do kraju i na zwrot wpłaconych zaliczek - dodaje.
Ostrzejsze wymagania dotyczące zabezpieczeń biur podróży weszły w życie po tym, jak w lecie 2012 r. przez branżę przeszła prawdziwa lawina bankructw. Upadłe biura nie zawsze miały ubezpieczenie, które pozwoliłoby opłacić powrót turystów do kraju. Dotyczyło to tysięcy urlopowiczów - dla części z nich wymarzone wakacje skończyły się wyrzuceniem z hotelu i koczowaniem na lotnisku. Brakujące pieniądze musiały wyłożyć samorządy. Po tym przepisy zmieniono tak, by biura podróży musiały dysponować wyższymi zabezpieczeniami, a lawina upadłości oczyściła rynek z nierzetelnych firm. Jednak - choć z podobną falą upadłości biur jak w 2012 r. już nie mieliśmy do czynienia - pomysł utworzenia Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego pojawiał się regularnie. W końcu zmaterializował się w projekcie ustawy, który we wtorek ma przyjąć rząd.
Według ministerstwa sportu i turystyki, w którym powstał projekt, sytuacja polityczna w krajach, do których Polacy najczęściej jeżdżą na wakacje - czyli m.in. w Egipcie, Turcji czy Tunezji - komplikuje się, co może skutkować problemami z płynnością finansową biur. Dlatego powołanie dodatkowego funduszu, działającego obok systemu obowiązkowych gwarancji, ma dodatkowo zabezpieczyć interesy turystów, by nie znaleźli się w sytuacji, gdy nie mają jak wrócić do kraju.
Wycieczki będą droższe
Jak ma działać nowy fundusz? Będą do niego wpływać składki, które biura podróży będą odprowadzać od każdej zawartej umowy. Szacuje się, że wyniosą one około kilkunastu złotych od jednego klienta. Rząd szacuje, że do funduszu będzie wpływać około 30 milionów złotych rocznie. Jeżeli biuro podróży będzie się spóźniać ze składkami, to będą naliczane odsetki.
- To nic innego, jak kolejna forma opodatkowania klientów biur podróży - uważa Krzysztof Piątek. - Niezależnie od tego, jakiej wielkości będzie to obciążenie, to na pewno znajdzie odzwierciedlenie w cenach wycieczek - przewiduje. Zaznacza, że choć z perspektywy klienta nie będą to duże pieniądze, to właściwie niemal cały koszt zasilania funduszu spadnie na kilka firm. - Około 90 proc. obrotów branży generuje dziesiątka największych i najbardziej stabilnych firm - zauważa.
Według prezesa Polskiego Związku Organizatorów Turystyki, z projektem ustawy wiąże się sporo znaków zapytania. - Najważniejsze pytanie brzmi: po co? Skoro gwarancje ubezpieczeniowe, których się wymaga od biur podróży, wystarczają na opłacenie powrotu klientów z wakacji i na zwrot zaliczek, to po co powoływać dodatkowy fundusz? A po drugie, co się będzie działo z tymi pieniędzmi z funduszu, jeśli nie będzie potrzeby wydawania ich na powrót turystów? Na to pytanie projekt nie odpowiada - mówi ekspert.
Rzeczywiście, jak zakładają autorzy projektu, przez dziesięć lat do funduszu trafi niemal 300 mln zł. Koszty obsługi są szacowane na około 2,5 mln zł rocznie.