Od wypowiedzi wiceministra Marcina Zielenieckiego o urlopach odcina się jego szefowa - minister Elżbieta Rafalska. Co więcej nawet członkowie komisji, która pracuje nad kodeksem pracy, są zaskoczeni całym zamieszaniem. Okazuje się, że po zmianach urlopy nie będą krótsze. Ma się stać zupełnie odwrotnie. Najbardziej zadowoleni mają być zatrudnieni na śmieciówkach.
Urlopowa bomba wybuchła po wtorkowym wywiadzie wiceministra rodziny i pracy Marcina Zielenieckiego dla "Dziennika Gazety Prawnej". Polityk relacjonował w nim przebieg prac komisji kodyfikacyjnej, która przerabia na nowo kodeks pracy.
Rewolucyjnie w słowach wiceministra zapowiadały się zmiany dotyczące elastycznego podejścia do wymiaru dni wolnych od pracy. Wskazany w kodeksie 26-dniowy urlop, według relacji Zielenieckiego, będzie mógł zostać skrócony, np. do 20 dni albo wydłużony choćby do 30, jeśli szef i załoga tak ustanowią.
W praktyce mogłoby to oznaczać, że - zawierając układ zbiorowy z pracodawcą - negocjacje co do warunków pracy będą obejmowały też liczbę dni na wypoczynek. Jak zapewniał wiceminister Zieleniecki, dolna granica będzie jednak ustalona na sztywno.
Kiedy w mediach zaczęły pojawiać się coraz mniej korzystne dla pracowników scenariusze, w piątek głos zabrała wreszcie minister rodziny, pracy i polityki społecznej, aby opanować burzę, którą wywołał jej podwładny. - Ani komisja kodyfikacyjna, ani MRPiPS nie mają zamiaru określać sposobu wykorzystywania urlopu przez pracowników - zapewniła Elżbieta Rafalska.
Rafalska zdementowała też informacje o postępie prac. - Komisja kodyfikacyjna pracuje i nie ma żadnych rozwiązań, komisja ma jeszcze czas na tę pracę na zakończenie swoich prac. A w ministerstwie nie ma żadnych projektów ustaw, nie toczą się w tej sprawie żadne prace - powiedziała.
To jednak nie koniec nieporozumień w tej sprawie. Według ustaleń „Gazety Wyborczej” wiceminister zaskoczył też członków komisji kodyfikacyjnej. Jeden z nich w rozmowie z dziennikarzem gazety mówi, że Zieleniecki "narobił komisji kłopotów, bo trudno to będzie sprostować".
- Najwięcej kontrowersji w mediach wywołały zmiany dotyczące urlopów, a to właśnie w tej kwestii padło najwięcej niedopowiedzeń i przeinaczeń - mówi informator "Wyborczej".
Przekonuje również, że komisja w rzeczywistości pracowała nad możliwościami ewentualnego wydłużania urlopów, a nie ich skracania. W układach zbiorowych można byłoby zapisać tylko wyższą liczbę dni wolnych. Nigdy nie planowano, żeby była ona niższa.
Na zmianach mają też skorzystać zatrudnieni na śmieciówkach. Lata pracy na umowach cywilno-prawnych mają się liczyć do ustalania dni urlopowych. Do tej pory nowo zatrudniony na umowę o pracę miał zaledwie 20 dni urlopowych. Lata ze śmieciówek nie były brane pod uwagę. W przyszłości ma się to zmienić.