Zielona Góra rozstrzygnęła tydzień temu największy w Polsce przetarg na dostawę autobusów elektrycznych. Wygrał go Ursus w pokonanym polu zostawiając Solarisa. Autobusy są teraz w strategii Ursusa ważniejsze niż traktory.
Tydzień temu MZK w Zielonej Górze rozstrzygnęły przetarg na dostawę 47 autobusów elektrycznych. O zamówienie ubiegały się dwie firmy - oprócz konsorcjum Ursus Bus i Ursusa, mający 15-letnią tradycję w produkcji autobusów Solaris.
Wygrało konsorcjum Ursusa, głównie dzięki temu, że zaoferowało niższą cenę - 96,5 mln zł. Pierwsze pojazdy z lubelskiej fabryki Ursusa mają się pojawić na zielonogórskich ulicach w lipcu przyszłego roku, ostatnie - pod koniec listopada - podał PAP.
Start z tego samego poziomu
- Chcemy się specjalizować w elektrycznych autobusach - powiedział PAP Maciej Srebro, przewodniczący rady nadzorczej Ursus Bus. Nie dziwne, skoro elektrobusy dają dużo większe zyski, niż traktory. Jego zdaniem to niesamowity moment dla branży, wszyscy - bez względu na tradycję - startują z tego samego poziomu.
Dla liczącej zaledwie dwa lata spółki-córki Ursusa to wielki kontrakt, choć - jak podkreśla Maciej Srebro - nie pierwszy.
- Ursus Bus wykonał już kontrakt dla Warszawy na dziesięć autobusów elektrycznych, zrealizowaliśmy kontrakty na autobusy dieslowskie, sam Ursus wyprodukował trolejbusy dla Lublina - wyliczył.
Za dziesięć warszawskich elektrobusów Ursus miał dostać 25 mln zł - podała "Gazeta Wyborcza". O 1,5 mln zł więcej chciał jego konkurent w przetargu - firma Solaris. Problem w tym, że kontrakt zrealizowano z opóźnieniem.
Wyniosło dwa miesiące, a każdy dzień wiązał się z karą umowną 50 tys. zł - podał serwis elektrowoz.pl. Być może dlatego kolejny przetarg na 10 elektrobusów w Warszawie wygrał już Solaris.
Największy kontrakt w Polsce
Jak twierdzi przewodniczący rady Ursus Bus, kontrakt na dostawę autobusów elektrycznych w Zielonej Górze był największym w Polsce i jednym z największych w Europie. W jego ramach konsorcjum przeszkoli kierowców nowych autobusów - pisze PAP.
- One się bardzo specyficznie prowadzą, trzeba to robić zdecydowanie bardziej spokojnie i delikatnie, bo mają naprawdę duże przyspieszenie - wyjaśnia.
W opinii Srebry rynek będzie rósł, więc kontraktów będzie coraz więcej. - Wiemy, że Warszawa chce domówić elektryczne autobusy, inne miasta też mają zamiar - powiedział Srebro.
To z jednej strony wynik rządowego programu rozwoju elektromobilności, z drugiej - wyborów samorządowych, podczas których kwestie ograniczenia szkodliwych emisji staną pewnie w centrum uwagi.
Diesel to przeżytek
Do tego dochodzi trend odchodzenia od diesli. W 2017 roku po raz pierwszy udział samochodów z silnikami diesla w Europie spadł poniżej 50 proc.
Według analityków rynku motoryzacyjnego w 2030 roku na europejskim rynku diesle będą stanowić 9 proc. wolumenu sprzedaży. W 2025 r. koszt produkcji i eksploatacji silników elektrycznych ma zrównać się z kosztami silników spalinowych, a rynkowy udział aut z silnikiem diesla spadnie do 20 proc. - podaje PAP.
Największy spadek zainteresowania na arenie europejskiej diesel odnotował we Francji, obniżając swój rynkowy udział z 71 proc. w roku 2010 do 52 proc. w 2016. Coraz więcej miast wprowadza ograniczenia, np. Oslo w 2016 r. wprowadziło zakaz używania diesli w centrum od godz. 6 do 22. Od pierwszego stycznia zakaz ten obowiązuje przez dwa dni w tygodniu.
Ursus zamierza z tego skorzystać. Jak zapowiedział Maciej Srebro, już w listopadzie zostanie zaprezentowany prototyp elektrycznego samochodu dostawczego. Taki pojazd mógłby przejąć w przyszłości funkcję wycofywanych diesli.
Choć - jak podkreślił - potencjał polskiego rynku jest ogromny i spółki Ursusa liczą przede wszystkim na krajowe kontrakty, ale nie zaniedbują rynków zagranicznych, w tym najbardziej wymagających. - Nasze autobusy jeżdżą pilotażowo w Szwecji i Niemczech, liczymy na współpracę z tamtejszymi operatorami. Mamy też homologowany autobus elektryczno-wodorowy własnej produkcji - wyliczył.
Chodzi o mieszczący 75 pasażerów City Smile Fuel Cell Electric Bus, który spala ok. 7 kg wodoru na 100 km. Jak wyjaśnił Srebro, ogniwo wodorowe zwiększa zasięg autobusu z ok. 250 km na jednym ładowaniu do ok. 450 km. Jak mówił, w takim mieście jak Zielona Góra, owe 250 km dla całodziennej pracy autobusu jest być może wystarczające, ale w przypadku Warszawy już niekoniecznie. Zaznaczył, że Zielona Góra buduje własną infrastrukturę punktów szybkiego ładowania autobusów.
Takim pojazdem mogą być zainteresowane kraje, które ze względu na nadmiar energii produkowanej z odnawialnych źródeł, mogą produkować duże ilości czystego wodoru.
Jak dodał Maciej Srebro, spółki Ursusa są też aktywne na rynkach krajów bałkańskich.
- Niewykluczone, że będziemy zainteresowani współpracą z lokalnymi partnerami i operatorami. Być może będziemy zainteresowani akwizycją producentów autobusów na Bałkanach i współpracą z tamtejszymi operatorami - mówił.
Nowe pojazdy nie są jednak tanie - elektryczny autobus kosztuje ok. 1,9 mln zł, czyli dwa razy więcej niż dieslowski. I wciąż są miasta - jak np. Kraków - które ogłaszają duże przetargi na autobusy dieslowskie.
- Kiedy jednak spojrzymy na sumę kosztów zakupu i kosztów użytkowania w okresie 10-letnim, to zobaczymy, że autobus elektryczny stanie się tańszy od tradycyjnego. Dodatkowo uzyskujemy niewymierne koszty związane ze zdrowiem mieszkańców i czystym powietrzem w ośrodkach miejskich - podkreślił w rozmowie z PAP.
Lubelska fabryka Ursusa nadal produkuje diesle, ale - jak mówi Maciej Srebro - to wciąż biznesowy "czerwony ocean", w którym wszyscy "morderczo konkurują", z którego spółki grupy powoli chcą wychodzić. Swą przyszłość widzą w "błękitnym oceanie", czyli mniej konkurencyjnym rynku pojazdów bezemisyjnych.