Na 100 milionów dolarów opiewa rekordowo wysoki kontrakt Ursusa. To blisko półtoraroczne przychody spółki. Firma podpisała umowę w Zambii. To już kolejny afrykański rynek podbity przez Polaków.
Kontrakt podpisano w czwartek. O jego randze nie tylko dla Ursusa, ale i Zambii, świadczy obecność na uroczystości najwyższych urzędników, m.in. ministra finansów Felixa Mutati czy członków tamtejszego rządu. Sama umowa zawarta jest z firmą Industrial Development Corporation (IDC).
Ursus zobowiązał się dostarczyć 2694 ciągniki o mocy od 47 do 180 koni mechanicznych oraz ponad 2500 maszyn rolniczych, za co w sumie polski producent dostanie 100 mln dolarów. To największa umowa w historii tej firmy i jedna z większych jeśli chodzi o współpracę polskiej gospodarki z krajami afrykańskimi.
- To jest kontrakt, który zakłada budowę zakładu produkcyjnego na terenie Lusaki oraz dziesięciu centrów serwisowych w dziesięciu prowincjach Zambii - mówi WP money Karol Zarajczyk, prezes Ursusa.
Jak dodaje, dostawy ciągników rozpoczną się natychmiast po otrzymaniu 40-procentowej zaliczki. Cały sprzęt ma trafić do Zambii w rok od rozpoczęcia pierwszego przelewu. Finansowanie pochodzi z polskiego Banku Gospodarstwa Krajowego, który udziela kredytu eksportowego.
- To sukces, na który pracowaliśmy cztery lata. Kontrakt pozwoli nam rynku Afryki Środkowej. Liczymy na kolejne umowy w tym rejonie. Fabryka w Lusace może być miejscem skąd będziemy eksportować nasze traktory do innych krajów - tłumaczy Zarajczyk.
Przypomina, że perspektywy są ogromne, bo w Polsce jest około 2 mln traktorów, a w Zambii jedynie kilkadziesiąt tysięcy.
_ Tak wyglądała pierwsza oficjalna jazda traktora Ursus w Zambii. W maszynie m.in. prezes spółki Karol Zarajczyk. _
Jak Ursus podbija Afrykę?
Firma z Lublina obecna jest na afrykańskim rynku już od paru lat. Pierwszy kontrakt podpisała w 2013 roku z Etiopią. Wówczas firma zobowiązała się dostarczyć łącznie 3 tysiące niewielkich traktorów za łączną kwotę 90 mln dolarów. Dwa lata później jedna z etiopskich firm złożyła kolejne zamówienie. Tym razem Ursus zarobił 30,5 mln dolarów za 174 ciągniki oraz 390 przyczep, które służą już dziś do zbiorów i transportu trzciny cukrowej. Później umowę rozszerzono o maszyny za kolejne 5 mln dol.
Polska firma stała się w Etiopii tym, czym dla nas Google czy Facebook. Gdy my mówimy wyszukiwarka, myślimy Google. Gdy Etiopczyk mówi ciągnik, ma na myśli Ursusa. Polska marka stała się w tym kraju wręcz synonimem słowa traktor.
Firma zarządzana przez Karola Zarajczyka szukała więc w Afryce nowych rynków. Jeszcze w 2015 roku podpisano umowę z Tanzanią. Do tego kraju pojechało w częściach 2400 maszyn o mocy od 50 do 85 KM. Ursus zobowiązał się na miejscu wybudować swoją montownię oraz przeszkolić i zatrudnić w niej pracowników. Kontrakt opiewał na 55 mln dolarów.
- Ciągniki zostaną wyprodukowane w Polsce, ale zmontowane już w Tanzanii. Zatrudnimy tam ok. 200 osób. Namawiamy polski rząd do popierania tego typu działań. Zamiast kłócić się w Brukseli o imigrantów, lepiej stworzyć im miejsca pracy w ich krajach. To dużo rozsądniejsze rozwiązanie. Nie trzeba budować murów jak Orban na Węgrzech, lepiej kreować miejsca pracy w Afryce - mówił dwa lata temu w rozmowie z WP money Karol Zarajczyk.
Umowy mogły być zawarte dzięki wsparciu rządu i programowi Go Africa. De facto to bowiem nie afrykańskie kraje, ale Bank Gospodarstwa Krajowego płacił Ursusowi udzielając pożyczek eksportowych Tanzanii czy Etiopii.
Kontrakty okazały się sporym sukcesem nie tylko finansowym, ale tez wizerunkowym. Ursus zaczął być stawiany za wzór firmy, która odrodziła się z popiołów i podbija kolejne rynki. W ramach działań marketingowych nakręcono też specjalny filmik, w którym pokazano polskich i afrykańskich użytkownicy.
W połowie marca tego roku podpisano kolejne umowy. Ze spółką z Namibii Dobre Holding nawiązano współpracę, która ma zaowocować sprzedażą do tego kraju ciągników, ale także autobusów i pojazdów specjalnych. Z kolei z algierską firmą Karmag Industrii Polacy mają stworzyć spółkę joint venture, która zajmie się montażem, sprzedażą i serwisem ciągników i innych maszyn rolniczych na rynkach afrykańskich. Poza tym nasze traktory eksportowane są też do Iranu.
Do kogo należy Ursus?
Obecnie maszyny Ursusa powstają w trzech fabrykach: w Dobrym Mieście, Opalenicy i przede wszystkim w Lublinie. Choć firma nie jest w żaden sposób związana z historycznym miejscem działania w Warszawie, to kontynuuje tamte tradycje. Przemiany ustrojowe obeszły się bowiem z polską marką brutalnie. Warszawski Ursus przez lata borykał się z problemami, kolejne rządy obiecywały mu obiecywały pomoc, ale wysyłały jedynie partyjnych kolegów do zarządu.
Ostatecznie firma w 2011 roku zostaje sprzedana spółce Pol-Mot Warfama należącej do rodziny Zarajczyków. Za ok. 15,4 mln zł nabywają oni prawa do marki, znaków towarowych oraz samej firmy. Całą produkcję przenoszą do Lublina i rozpoczynają montaż ciągników już nie z logo Warfama, ale właśnie Ursus na terenie byłych zakładów samochodowych należących do upadłej firmy Daewoo.
Firma szybko zaczęła odbudowywać swoją pozycję w Polsce i na rynkach zagranicznych. Postawiono też na rozwój oferty, m.in. opracowując duży ciągnik rolniczy Vigus o mocy 150 KM. Jednocześnie spółka zaczęła też produkować autobusy we współpracy z inną firmą motoryzacyjną AMZ Kutno. Zaprezentowała też swój autobus elektryczny oraz prototyp małego pojazdu elektrycznego. Zainteresowanie zakupem tego ostatniego wyraziła już Poczta Polska.
Obecnie roczna sprzedaż sięga około 280 mln zł. Według danych Polskiego Związku Motoryzacyjnego co dziesiąty obecnie rejestrowany ciągnik na polskim rynku ma logo Ursusa.