W jaki sposób pracownica wyprowadzała pieniądze? "Gazeta Wyborcza", która opisała defraudację, wyjaśnia, że jeśli jeden z rodziców nie płaci alimentów, to ten, który wychowuje dziecko, może wnioskować o wypłaty z Funduszu Alimentacyjnego. Możliwość ta dotyczy jednak tylko rodzin, w których dochód na osobę nie przekracza 725 zł. Po przekroczeniu limitu pieniądze trzeba oddać do ZUS, który zarządza Funduszem.
Urzędniczka pieniądze ze zwrotów dokonywanych przez samotnych rodziców księgowała na własny rachunek bankowy. Nie wiadomo na razie, jaką kwotę przywłaszczyła. W sprawie poszkodowany jest tylko ZUS, żadnego uszczerbku nie ponieśli beneficjenci Funduszu Alimentacyjnego.
Kobieta została dyscyplinarnie zwolniona, a szczeciński ZUS złożył do Prokuratury Rejonowej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Czytaj też: * *„Dzień dobry, dzwoni ZUS. Zapraszamy na kontrolę”. Ministerstwo chce, by ZUS mógł wzywać także mailem i telefonicznie
Nikt nie kontrolował wysokich zasiłków
Dziennikarze "Gazety" przed kilkoma tygodniami ujawnili inną aferę w ZUS – sprawa dotyczyła oddziału w Legnicy. Proceder trwał jeszcze dłużej, bo 8 lat. Bliscy pracowników ZUS zakładali działalność gospodarczą i odprowadzali wysokie składki. Po upływie kilku miesięcy brali zwolnienia lekarskie. Opłacanie wysokich składek uprawniało ich do uzyskiwania bardzo wysokich zasiłków.
Zgodnie z procedurami, urzędnicy mają obowiązek kontrolować przedsiębiorców, którzy w krótkim czasie po zarejestrowaniu działalności (i zadeklarowaniu wysokich składek) idą na zwolnienie lekarskie. W ujawnionych przez "GW" przypadkach żadnych kontroli tego, czy zwolnienia są prawidłowe – i czy ubezpieczeni stosują się do zaleceń lekarskich - nie było.
Szef legnickiego ZUS i jego zastępca zostali odwołani za brak odpowiedniego nadzoru.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl