Od kiedy TVP dostało 800 mln zł pożyczki od Funduszu Reprywatyzacyjnego, zapał do zmian osłabł. Spłata długu zaplanowana jest od 2019 r., więc póki co politycy odkładają wprowadzenie nowej ustawy abonamentowej na czas, gdy znowu zabraknie pieniędzy – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Jeśli za dwa lata w kasie TVP zaświeci pustka, termin spłaty rat zostanie przełożony. Ewentualnie publiczna telewizja dostanie kolejną pożyczkę.
Jak dowiedziała się „GW” w trakcie wyborów do parlamentu PiS ogłosi całkowite zniesienie abonamentu, a obowiązek finansowania mediów publicznych przejdzie w pełni na państwo. Taki system działa w Hiszpanii.
Według lipcowego badania CBOS aż 72 proc. ankietowanych uważa, że media publiczne powinny być finansowane z budżetu państwa.
Projekt ustawy, który odpowiada temu pomysłowi, zaproponował PSL. Jest już on w komisji kultury i środków przekazu i PiS poparł dalsze prace nad nim. Projekt zakłada, że media narodowe dostawałyby z budżetu państwa 750 mln zł. Jest to podobna kwota, jaką na chwilę obecną udaje się uzyskać z opłat abonamentowych.
Zobacz także: Kim jest nowy dziennikarz TVP, który zdenerwował Michnika?
Taka zmiana jednak musiałaby mieć notyfikację Komisji Europejskiej, a czeka się na nią 18 miesięcy.
Wszystkie pomysły PiS na abonament, które do tej pory ujrzały światło dzienne, przestały już być istotne. Wiadomo, że dodatkowa kwota nie będzie doliczana ani do rachunku na prąd, ani do podatku. Trwają próby rozwiązania problemu z opłatami abonamentowymi.