"Dziś rano dostaliśmy nowelizację budżetu 2017 z prośbą o dołączenie do porządku. Nikt właściwie nie wiedział co tam jest. Zgłosiłem sprzeciw" - napisał na Twitterze wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka z Kukiz'15. Jak wyjaśnił, rząd powinien dostarczyć projekt tydzień wcześniej.
We wtorek rząd przyjął nowelizację tegorocznego budżetu. Dzięki większym niż zakładane wpływom, rząd zwiększył limit wydatków o prawie 9,4 mld zł.
Kluczowe zmiany to 2,3 mld zł na rekompensaty za deputaty węglowe dla 235 tys. emerytów-górników oraz prawie miliard na media publiczne.
Oprócz tego zwiększono kwoty m.in. na dokapitalizowanie Polskiego Funduszu Rozwoju, Banku Gospodarstwa Krajowego i Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu.
Jak zaznaczono w komunikacie rządu, zaproponowane rozwiązania nie zmieniają podstawowych wielkości budżetu wynikających z ustawy budżetowej na 2017 r. Dochody pozostawiono na poziomie 325,4 mld zł, wydatki - 384,7 mld zł, deficyt - 59,3 mld zł.
Prace legislacyjne nad ustawami w wielkim pośpiechu, często bez zachowania wymaganych przepisami terminów nie są jednak żadną nowością. Tak działo się choćby w lipcu podczas nowelizacji ustawy o OZE czy zmieniania kwoty wolnej od podatku w listopadzie 2016 roku.