Budżet 2017 podpisany przez Andrzeja Dudę. Mimo protestów opozycji i poważnych wątpliwości konstytucjonalistów odnośnie jego legalności. Prezydent nie mógł wprawdzie ustawy zawetować, ale miał jeszcze możliwość odesłania jej do Trybunału Konstytucyjnego.
aktualizacja 17:26
Marek Magierowski z Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta poinformował przed Pałacem Prezydenckim, że Andrzej Duda budżet podpisał, bo nie miał żadnych wątpliwości co do legalności jego uchwalenia w Sejmie 16 grudnia.
Senat przyjął ustawę budżetową w środę 10 stycznia. Zgodnie z obowiązującymi zasadami, ustawa musiała trafić na biurko prezydenta do końca stycznia, a on miał on 7 dni na jej podpisanie lub odesłanie do Trybunału Konstytucyjnego.
Ustawa budżetowa w czwartek trafiła do Kancelarii Prezydenta. Już w środę Marszałek Senatu Stanisław Karczewski mówił, że prezydent "podpisze tę ustawę, i że zrobi to bardzo szybko".
Duda nie wahał się długo, odczekał jeden dzień i użył swojego pióra. Wątpliwości co do budżetu mają jednak konstytucjonaliści. Według prof. Marka Chmaja ustawa budżetowa została uchwalona z naruszeniem konstytucji i regulaminu Sejmu. Prawnik ostrzega, że to może wzbudzić zainteresowanie Komisji Europejskiej oraz Trybunału Sprawiedliwości UE.
- Uchwalony w ten sposób budżet może zaszkodzić Polsce. Świat biznesu lubi stabilność i przewidywalność. Która poważna firma będzie chciała inwestować w kraju, w którym władza ma tak lekceważący stosunek do prawa? - pyta prof. Chmaj. - Prawda jest taka, że obóz rządzący mógł przegłosować ustawę budżetową dokładnie w takim samym kształcie także z udziałem opozycji, bo ma w Sejmie większość. Ale nie może tego robić z pogwałceniem litery prawa - podkreśla.
Podobne refleksje miał pytany przez WP money po grudniowej awanturze w Sejmie dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista. - Ustawa budżetowa jest jedną z najważniejszych. Myślę, że ta sprawa powinna trafić do Trybunału. Dużo lepiej byłoby, gdyby prezydent skorzystał ze swoich kompetencji - ocenił dr Balicki.
Wątpliwości wokół ustawy budżetowej na 2017 roku to efekt wydarzeń w Sejmie 16 grudnia. Wykluczenie z obrad posła PO Michała Szczerby przez marszałka Marka Kuchcińskiego sprowokowało opozycję do zablokowania mównicy sejmowej i rozpoczęcia kilkutygodniowego protestu. Głosowanie zostało przez Kuchcińskiego przerwane i ponownie zwołane ponownie wieczorem, ale w Sali Kolumnowej. Obrady i głosowanie potoczyło się w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Na sali znaleźli się niemal wyłącznie tylko posłowie PiS i nie wpuszczono mediów.
Jeszcze 30 grudnia szef prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski mówił, że Andrzej Duda ma wątpliwości ws. głosowania 16 grudnia nad ustawą budżetową na 2017 r. Chodziło o możliwy brak kworum podczas głosowania, a także o kwestię, czy wszyscy posłowie, którzy chcieli uczestniczyć w tych głosowaniach, zostali do nich dopuszczeni.
W czwartek Platforma Obywatelska ogłosiła zawieszenie protestu na sali plenarnej i zapowiedziała wniosek o odwołanie Marka Kuchcińskiego z pełnionej funkcji, co Jarosław Kaczyński ocenił jako "kabaretowe". W południe marszałek Kuchciński ogłosił przerwę w obradach Sejmu do 25 stycznia.