Byli funkcjonariusze służb PRL próbują uniknąć cięcia swoich emerytur i masowo składają wnioski w tej sprawie do szefa MSW Mariusza Błaszczaka. Ustawa dezubekizacyjna daje im szanse na "ułaskawienie" przez ministra, o ile służba przed 1991 rokiem trwała krótko, a za czasów RP była wzorowa.
Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", dzięki cięciu rent i emerytur byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL rząd chce zaoszczędzić 546 mln zł. Nie wiadomo jednak, czy oszczędności nie będą mniejsze, bo wielu byłych funkcjonariuszy chce skorzystać z możliwości uniknięcia cięcia swoich świadczeń.
Według Zdzisława Czarneckiego, szefa Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych, wnioski o zachowanie świadczeń w dotychczasowej wysokości złożyło już 8 tysięcy osób, a będzie ich więcej. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie chce jednak podawać żadnych danych.
Ustawa dezubekizacyjna daje ministrowi właściwemu do spraw wewnętrznych prawo zachowania emerytury byłego funkcjonariusza PRL w dotychczasowej wysokości. Warunek? Dany funkcjonariusz "krótkotrwale" pełnił służbę przed 31 lipca 1991 roku, a po 12 września 1989 swoje zadania wykonywał rzetelnie, a najlepiej z narażeniem życia i zdrowia.
Kluczową kwestią jest to, że decyzja ministra Mariusza Błaszczaka w kwestii zachowania emerytury na dotychczasowym poziomie będzie uznaniowa. Z tego powodu trudno oszacować, w ilu przypadkach szef MSWiA zdecyduje się na takie "ułaskawienie". MSWiA informuje, że w każdym przypadku przeprowadzone zostanie postępowanie wyjaśniające "obejmujące zebranie materiału dowodowego".
O ile w przypadku funkcjonariuszy policji, którzy mogą przedstawić całą historię przebiegu służby, w tym otrzymanych nagród i pochwał przełożonych, sytuacja nie wygląda źle, pokrzywdzeni mogą poczuć się funkcjonariusze służb specjalnych.
Jak pisze gazeta, służby wystawiają swoim funkcjonariuszom jedynie ogólne zaświadczenie o odbyciu służby, bez podawania informacji o ewentualnych nagrodach czy wyróżnieniach. Zasłaniają się przy tym ustawą o ochronie informacji niejawnych. Dla funkcjonariuszy oznacza to jednak kłopot w ewentualnym zebraniu dowodów na wzorową służbę.
Ustawa dezubekizacyjna już uderzyła w byłych funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, nawet szefów tej formacji po 1991 roku. Emeryturę z 10 do 1,7 tys. zł obcięto już gen. Marianowi Janickiemu, który stał na czele BOR-u w latach 2007-2013, a także gen. Mirosławowi Gaworowi, szefowi BOR w latach 1991-2001, gen. Grzegorzowi Mozgawie oraz gen. Krzysztofowi Klimkowi.
Powodem, dla którego wymienieni generałowie zostali potraktowani tak samo jak byli oficerowie Służby Bezpieczeństwa PRL, jest umieszczenie przez ustawodawcę Biura Ochrony Rządu w katalogu służb objętych ustawą.
W środę gen. Janicki poinformował, że MSWiA zabrało ponad połowę renty rodzinnej jego matce. 76-letnia Lidia Janicka została zdezubekizowana, mimo że jest inwalidką I grupy i nie ma ręki. Dotychczas dostawała 2031 zł na rękę. Była to renta po mężu Włodzimierzu Janickim, który w latach osiemdziesiątych pracował w BOR. Teraz wdowa ma dostawać ustawowe minimum - 850 zł plus dodatek pielęgnacyjny 213 zł.
Jednak nie wszyscy byli oficerowie BOR, którzy rozpoczęli służbę przed 1 sierpnia 1990 r. są objęci ustawą dezubekizacyjną. O swoje emerytury nie muszą obawiać się ci funkcjonariusze, którzy z BOR-u odeszli w latach 1990-2001. W tamtym okresie BOR podlegał Ministerstwu Obrony Narodowej, więc otrzymują emeryturę wojskową, która nie podlega obniżeniu przez ustawę dezubekizacyjną.
Według szacunków MSWiA, w wyniku ustawy dezubekizacyjnej obniżonych zostanie ponad 18 tys. emerytur policyjnych, ponad 4 tys. policyjnych rent inwalidzkich i ponad 9 tys. rent rodzinnych. Informacje o przebiegu służby funkcjonariuszy będzie sprawdzać Instytut Pamięci Narodowej, który informował, że dotyczy to ponad 240 tys. osób. Od decyzji obniżającej świadczenia przysługuje odwołanie do sądu.