Ruszają sejmowe prace nad rozwiązaniem problemu, z którym boryka się kilkaset tysięcy Polaków. Pierwsze czytanie aż trzech projektów ustaw, które mają rozwiązać kwestię kredytów walutowych początkowo zaplanowano na środę, ale ostatecznie zostało przesunięte na czwartek. Pierwszy z nich, przygotowany przez Kancelarię Prezydenta, przewiduje częściowy zwrot spreadów, pozostałe dwa zakładają przewalutowanie kredytów.
Pierwszy, zwany ustawą spreadową, został przygotowany przez Kancelarię Prezydenta. Drugi napisali frankowicze ze stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, a w Sejmie złożył go klub Kukiz'15. Trzeci to odgrzana przez Platformę Obywatelską propozycja, którą partia przygotowała w 2015 r., kiedy była jeszcze u władzy.
Projekt prezydencki – zwrot spreadów
Projekt przygotowany przez Kancelarię Prezydenta nie przewiduje przewalutowania kredytów. Kancelaria założyła, że klientom należy się zwrot spreadów (różnicy w kursie kupna i sprzedaży), ale ponieważ autorzy ustawy doszli do wniosku, że banki też poniosły pewne koszty wynikające z konieczności pozyskania walut, dlatego należy im się spread w wysokości 0,5 proc. Jeśli pobierały więcej, to różnicę będą musiały zwrócić klientowi.
Jest też drugie ograniczenie: pieniądze zostaną zwrócone, ale tylko do kwoty kredytu nieprzekraczającej 350 tys. zł. Dodatkowo zwrot będzie dotyczył tylko umów zawartych w okresie od 1 lipca 2000 r. do 26 sierpnia 2011 r., kiedy weszła w życie ustawa antyspreadowa.
Zgodnie z projektem klienci (również ci, którzy spłacili już kredyty) będą mogli w terminie sześciu miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy złożyć banku wniosek o zwrot środków.
Kancelaria Prezydenta szacuje, że banki będą musiały wyłożyć na ten cel 3,6-4 mld zł. NBP twierdzi, że będzie to dwukrotnie więcej. ZBP mówi nawet o kwotach 7,7-14 mld zł. Niezależnie od tego, ile banki zapłacą, jest to najłagodniejszy dla nich scenariusz i jednocześnie najmniej atrakcyjny z punktu widzenia klientów
Projekt Kukiz'15: unieważnić umowy i przewalutować
Projekt napisany przez stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, a złożony przez klub Kukiz'15, to najbardziej radykalna z dotychczasowych propozycji i najbardziej korzystna dla frankowiczów, ale też narażająca Polskę na konsekwencje w związku z tym, że może ona naruszać unijne prawo.
Projekt wprowadza zapisy o uznaniu umów kredytowych za "bezskuteczne od chwili zawarcia" i ustalenie kwoty udzielonego kredytu w wysokości kwoty w złotówkach, która rzeczywiście została wypłacona. Hipoteki frankowe zostałyby zatem przeliczone według kursów z dnia zaciągnięcia. Na dodatek ich oprocentowanie miałoby być równe stopie referencyjnej NBP (1,5 proc.) plus marża nie wyższa niż 4 proc.
Jeśli po przewalutowaniu rata wzrosłaby o więcej niż 10 proc., bank wydłużałby okres spłaty maksymalnie o 10 lat. Klub Kukiz i frankowicze chcą, aby ustawa dotyczyła nie tylko spłacanych obecnie kredytów, ale również tych już spłaconych.
Jednak Biuro Analiz Sejmowych nie zostawiło suchej nitki na tym projekcie, twierdząc, że jest on niezgodny z prawem unijnym. BAS w opinii przesłanej 18 maja do Marszałka Sejmu twierdzi, że zakaz udzielania kredytów denominowanych i indeksowanych może naruszać Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej w zakresie swobody przedsiębiorczości i swobody przepływu kapitału.
Projekt PO: przewalutować, a kosztami się podzielić
Platforma Obywatelska również złożyła w Sejmie swój projekt. Odświeżyła tym samym pomysł, który przedstawiła jeszcze w lipcu 2015 r., kiedy była u władzy. Zakłada on przewalutowanie kredytów, ale w mniej radykalny sposób niż chce tego Kukiz '15. Kosztami tej operacji mieliby się podzielić po równo kredytobiorcy i banki. Przewalutowanie nie następowałoby po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu, ale z dnia podpisania umowy restrukturyzacyjnej.
Rozwiązanie to polega na wyliczeniu różnicy pomiędzy wartością kredytu po przewalutowaniu a wartością zadłużenia kredytobiorcy w tym momencie, gdyby pierwotnie zaciągnął kredyt w złotych zamiast w obcej walucie.
Połowę tej kwoty miałby umorzyć bank, a jeśli różnica byłaby ujemna, w całości musiałby ją pokryć klient. Pomysł zawiera pewne ograniczenia: miałby dotyczyć tylko tych, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc.
Drugi warunek to maksymalna wielkość mieszkania – 100 mkw. i domu – 150 mkw. Te limity nie dotyczyłyby jednak rodzin z m.in. trójką dzieci.
Prezydent gotowy na dalsze zmiany
Mało prawdopodobne, żeby którykolwiek z projektów, zakładających przewalutowanie kredytów, miał jakiekolwiek szanse w Sejmie. Z pewnością dalej procedowany będzie projekt prezydencki, który zakłada zwrot spreadów, ale też w toku prac parlamentarnych może on zostać jeszcze mocno zmieniony.
Sam Narodowy Bank Polski, który nie uczestniczył w pracach nad tym projektem, ale ewidentnie go popiera, już kilka tygodni temu zgłaszał pewne zastrzeżenia. NBP chciałby jeszcze większego złagodzenia zapisów, tak aby maksymalna kwota kredytu, od jakiej miałyby być zwracane spready, została obniżona z 350 tys. zł do 255 tys. zł.
Zmian może być dużo więcej. Przygotował się na to najwyraźniej również prezydent Andrzej Duda, bo zespół, który powołał do opracowania projektu ustawy, nie został odwołany i wciąż działa - przynajmniej formalnie - mimo że projekt został złożony w Sejmie 2 sierpnia.