Przez trzy miesiące Beata Szydło nie potrafi zadecydować o tym, kto powinien być państwowym monopolistą w zakresie gier hazardowych - dowiedział się WP money. Na godziny przed wejściem w życie nowelizacji ustawy hazardowej nadal nie ma decyzji. Jej brak blokuje ruchy Totalizatorowi Sportowemu. Chyba że premier nie chce już zarabiać na automatach. A chodzi o kwotę nawet miliarda złotych rocznie.
1 kwietnia w życie wchodzą nowe przepisy, które mają zlikwidować szarą strefę. Główną zmianą jest przekazanie państwu monopolu na grę na automatach, czyli popularnych jednorękich bandytach. Dziś półlegalnie stoją na stacjach paliw, w barach czy kontenerach ustawionych przy drogach. To nawet kilkadziesiąt tysięcy maszyn, przez które przechodzi nawet kilka miliardów złotych rocznie.
Od soboty wszystkie automaty poza kasynami powinny zniknąć, a jedynym uprawnionym do ich stawiania, będzie państwo. Ustawa mówi, że wykonywaniem tego monopolu zajmuje się premier, która wyznacza w tym celu jednoosobowe spółki Skarbu Państwa.
Choć nikt nie napisał tego wprost, to dla wszystkich jasne było, że Beata Szydło wyznaczy do tej roli Totalizator Sportowy. Ten dziś sprzedaje kupony Lotto, zdrapki i prowadzi gry, takie jak Keno, więc jest idealnym kandydatem do stawiania jednorękich bandytów. Czas na jego wyznaczenie premier ma od 1 stycznia, ale dotąd nie zabrała stanowiska.
Skąd ta zwłoka? Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie odpowiedziała na pytania WP money. Według naszych informacji to efekt zaniedbań w KPRM. Najpierw sprawa trafiła do działu prawnego, a ten odesłał ją do departamentu skarbu. Tam pilotować miał ją sekretarz stanu i poseł PiS Maciej Małecki.
- To raczej nie ja jestem za to odpowiedzialny. Jestem w trakcie spotkania. Nie mogę rozmawiać - przekazał nam tylko zanim się rozłączył. Chwilę później jego asystentka przekazała nam telefonicznie, że sprawa monopolu nie leży w kompetencji KPRM, a Ministerstwa Finansów.
Problem w tym, że resort Mateusza Morawieckiego może o tym nawet nie wiedzieć. Jak udało się nam ustalić 26 stycznia wicepremier i minister finansów wysłał list do Beaty Szydło z przypomnieniem o zmianach w prawie hazardowym. Delikatnie zasugerował w nim, aby umożliwić stawianie automatów właśnie Totalizatorowi Sportowemu.
"Mając na uwadze wyłączną kompetencję Prezesa Rady Ministrów w zakresie powierzenie wykonywania monopolu państwa jednoosobowej spółce Skarbu Państwa, zwracam się do Pani Premier z uprzejmą prośbą o podjęcie decyzji dotyczącej utworzenia jednoosobowej spółki Skarbu Państwa (...) albo powierzenie wykonywania tego monopolu Totalizatorowi Sportowemu" - czytamy w piśmie.
Choć minęły ponad dwa miesiące, to na list od wicepremiera pani premier nawet nie odpowiedziała. Pat więc trwa, choć do wejścia w życie przepisów zostają godziny.
**Szydło nie chce automatów?**
Możliwe, że Beata Szydło podjęła decyzję, że nie chce automatów w ogóle. I gra na czas. Od jednego z prawników, którzy znają temat ustawy hazardowej, usłyszeliśmy, że premier nie musi wyznaczać żadnej firmy do wypełniania monopolu. W takim wypadku automatów poza kasynami nie będzie w Polsce wcale.
- Może ich po prostu nie chce? Jestem zaskoczony, że dotąd nie wyznaczyła Totalizatora Sportowego - mówi nasz informator.
Problem w tym, że to oznacza idące w setki milionów złotych straty dla budżetu państwa. Według Oceny Skutków Regulacji rocznie nowelizacja prawa hazardowego ma dać wpływy rzędu 1,5 mld zł. A w najbliższej dekadzie łącznie 16,5 mld zł. Część z tych pieniędzy pochodzić będzie od bukmacherów, ale większość to efekt załatania czarnego rynku hazardowego, a więc także jednorękich bandytów.
Brak legalnych automatów będzie też zachęcał do stawiania tych niezarejestrowanych. Wprawdzie ich właścicieli będzie ścigać fiskus, ale jednocześnie nie będą mieć konkurencji.
Totalizator się szykuje, ale nie wiadomo po co?
Co ciekawe, mimo braku powierzenia monopolu przez premier, Totalizator Sportowy szykuje się do stawiania maszyn. Już na początku marca spółka poinformowała, że produkcją automatów zająć ma się konsorcjum państwowych firm Exatel, PWPW oraz Wojskowy Zakład Łączności Nr 1.
- Przeprowadzone przez spółkę analizy wykazały, że realizacja tej części monopolu przez Totalizator Sportowy Sp. z o.o. wpłynie bardzo korzystnie zarówno na budżet państwa, jak również na wyniki finansowe samej firmy - informował wówczas TS.
Spółka straci nie tylko na automatach. Premier powinna bowiem wyznaczyć kogoś, kto zajmie się sprzedażą losów w loterii multijurysdykcyjnej. W tej sprawie TS już porozumiał się z EuroJackpot, w którym główna nagroda to nawet 90 mln euro.
Poza tym bez decyzji Beaty Szydło nie ma co liczyć na to, że kupon Lotto wypełnimy w internecie. Choć teoretycznie mogłoby to się stać już 1 kwietnia, to przez brak decyzji premier, jest to niemożliwe.
Sprawa jest o tyle dziwna, że zawsze hazard wywoływał spore polityczne emocje. Przypomnijmy tylko, że mieliśmy już dwie poważne afery hazardowe, a druga z nich w 2009 roku niemal nie zrzuciła ze stanowiska premiera Donalda Tuska.
_ Do czasu publikacji, nie uzyskaliśmy odpowiedzi na nasze pytania od Totalizatora Sportowego ani Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. _