Po kilkunastu godzinach debatowania senacka komisja budżetu i finansów publicznych wydała decyzję - hojnej pomocy dla spłacających kredyty we frankach nie będzie. Komisja rekomenduje Izbie przyjęcie ustawy o pomocy frankowiczom, ale z pewnymi poprawkami. W tej chwili w ustawie jest zapis mówiący, że banki pokryją 90 procent tych kosztów.
Aktualizacja 21:16
Koszty przewalutowania kredytów frankowych w połowie będą ponosić banki, a w połowie kredytobiorcy - taką poprawkę do ustawy o frankowiczach przyjęła w czwartek senacka komisja budżetu i finansów.
Projekt ustawy o frankowiczach przygotowany został przez klub PO. Miał pomóc w rozwiązaniu problemu posiadaczy hipotecznych kredytów walutowych (głównie frankowych), którzy znaleźli się w trudnej sytuacji zwłaszcza po wzroście kursu franka w styczniu br. Wiele z tych kredytów ma dziś wskaźnik LtV przekraczający 100 procent, co oznacza, że wartość hipoteki jest niższa niż wartość kredytu.
Ustawa została jednak gruntownie zmieniona podczas sejmowego głosowania 5 sierpnia. W pierwotnej wersji projektu koszty przewalutowania miały być dzielone pół na pół na kredytobiorców i banki. Jednak posłowie niespodziewanie przegłosowali poprawkę SLD, która 90 proc. tych kosztów przerzuca na banki. Ostateczną decyzję, co do kształtu ustawy Senat podejmie na posiedzeniu zaczynającym się 2 września. Trudno jednak oczekiwać, że rekomendacje senackiej komisji nie zostaną uwzględnione podczas głosowania.
Jak wynika z szacunków Komisji Nadzoru Finansowego wartość umorzeń związana z przewalutowaniem wraz z kosztami zmiany finansowania i pozostałymi kosztami może wynieść około 21,9 mld zł (w tym 18,2 mld zł dotyczyłoby kredytów udzielonych w latach 2007-2008). Tyle wyniosłaby skumulowana strata banków związana z przewalutowaniem. Dopłaty klientów banków potencjalnie zmniejszające stratę oszacowano na ok. 1,4 mld zł. Wyliczenia zakładają, że wszyscy uprawnieni skorzystają z przewalutowania.
Przyjmując jednak wariant nieuwzględniający poprawki SLD - i równy podział kosztów pomiędzy frankowiczów i banki - wartość umorzeń wyniosłaby ok. 13,6 mld zł (11,2 mld zł dotyczyłoby kredytów udzielonych w latach 2007-2008). Wskazano, że w wariancie tym straty banków rozłożone byłyby na 3 lata.
Zastrzeżenia mają obie strony - i frankowicze i bankowcy
Ustawa z poprawkami SLD od razu wzbudziła falę negatywnych komentarzy - zwłaszcza wśród przedstawicieli sektora finansowego. - Obciążenie banków 90 proc. kosztów przewalutowania kredytów i dodatkowe skumulowanie tego w jednym roku spowoduje "istotne" negatywne skutki dla tych banków - przekonywał dzisiaj Wojciech Kwaśniak, wiceszef KNF. To z kolei - dodał - "zdestabilizuje polski system finansowy".
Kwaśniak podkreślał, że wtedy przestanie być aktualne to, czym Polska szczyciła się od początku światowego kryzysu gospodarczego - że nie było wypłat dla banków ze środków publicznych. Wejście w życie obecnej wersji ustawy - jak przekonywał - zaangażuje środki publiczne do stabilizowania systemu finansowego.
Podczas posiedzenia komisji wypowiedział się także przedstawiciel NBP Jacek Bartkiewicz. Zaznaczył, że zdaniem banku centralnego, ustawa w obecnej wersji może rodzić wątpliwości konstytucyjne, bo istnieje ryzyko, że w nierówny sposób traktuje różne podmioty. Bartkiewicz zwracał uwagę, że operacja przewalutowania kredytów będzie nieodwracalna, a tymczasem kurs franka może kiedyś spaść. Jego zdaniem wejście w życie ustawy w kształcie zaproponowanym przez Sejm może spowodować znaczny spadek kursu złotego, co w efekcie może być niekorzystne również dla kredytobiorców.
Z kolei wiceminister finansów Izabela Leszczyna, wypowiadając się na temat ustawy w wersji przyjętej przez Sejm, mówiła senatorom, że spowoduje ona koszty dla banków ok. 21 mld zł, podczas gdy wersja pierwotna - z równym podziałem kosztów przewalutowania między banki i kredytobiorców - ok. 13 mld zł.
Leszczyna wskazywała także, że w efekcie wejścia w życie obecnej wersji ustawy, w sześciu bankach koszty umorzeń przekroczą 20 proc. kapitałów własnych. Nie można więc będzie wykluczyć wszczęcia procedur naprawczych, a nawet wypłat klientom banków kwot z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Zmiana ta, dodała wiceminister finansów, może spowodować straty w CIT w latach 2016-18 rzędu 3,5 mld zł. Innym - jej zdaniem - możliwym skutkiem jest zahamowanie kreowania nowych miejsc pracy. Nie można wykluczyć, że ostateczne wejście w życie tej ustawy zostanie także dodatkowo zdyskontowane przez rynki.
Według Leszczyny ustawą może być objętych ok. 150 tys. umów kredytowych, więc jej beneficjentami będzie bardzo niewielki odsetek gospodarstw domowych.
Odmienne poglądy prezentowali zaproszeni na posiedzenie przedstawiciele organizacji społecznych, zrzeszających frankowiczów. Tomasz Sadlik z organizacji Pro Futuris mówił, że to banki powinny być w stu procentach obciążone kosztami przewalutowania kredytów, a klienci wcale. - Tylko wtedy ta ustawa ma sens, inaczej należy ją wyrzucić do kosza - powiedział Sadlik.
W obecnej wersji, jego zdaniem, ustawa powinna się nazywać: "o szczególnej pomocy dla nieuczciwych banków". Reprezentujący organizację Stop Bankowemu Bezprawiu Maciej Pawlicki przekonywał, że umowy o kredytach frankowych były od początku sprzeczne z polskim prawem. Katarzyna Matuszewska z tej samej organizacji zwracała z kolei uwagę, że kredyty frankowe w rzeczywistości są kredytami złotówkowymi, jedynie denominowanymi - w ramach księgowej operacji bankowej - we frankach. Dlatego, jak dodała, organizacja Stop Bankowemu Bezprawiu zwraca się do senatorów, by wprowadzili poprawki, w których będzie to uwzględnione i będzie się mówić o "denominowaniu" kredytów złotówkowych oraz "odwalutowieniu", a nie "przewalutowaniu" kredytów.
SLD wniesie poprawkę jeszcze raz
Broni nie składają również posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Rzecznik SLD Dariusz Joński podkreśla, że za pomoc frankowiczom powinny zapłacić banki i zapowiada, że kiedy projekt ustawy wróci do sejmu, poprawka ponownie zostanie zgłoszona.
Dariusza Jońskiego nie przekonują argumenty banków, że pozbawione środków będą musiały znacznie ograniczyć liczbę przyznawanych kredytów, co odbije się na całej gospodarce. Podkreśla, że banki pieniądze mają, więc mogą się ze społeczeństwem podzielić i wziąć część kosztów na siebie.
Kto może skorzystać? I jak wyglądałoby przewalutowanie?
Ustawa przewiduje, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. w szwajcarskim franku.
Przewalutowanie następować ma po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy pomiędzy wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank ma - według ustawy przegłosowanej przez Sejm - umarzać 90 proc. tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości. Pierwotnie projekt przewidywał, że koszty przewalutowania będą ponoszone w połowie przez bank i kredytobiorców.
Z programu będą mogły skorzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Kolejnym warunkiem jest kryterium powierzchni nieruchomości - w przypadku mieszkania jego powierzchnia nie może przekraczać 100 m kw., a w przypadku domu 150 m kw. Jednak kryterium powierzchni nie dotyczy rodzin z trójką i więcej dzieci.
Aby skorzystać z dobrodziejstw ustawy, kredytobiorca nie może posiadać innego mieszkania ani innego domu, chyba że ma inny lokal mieszkalny lub jego część w związku, nabyte w drodze spadku już po zaciągnięciu restrukturyzowanego kredytu.
Zobacz także: * *Frankowicze nie oszczędzają. Walutę kupują bez planu