20 proc. rekompensaty i wygaszenie roszczeń do nieruchomości - takie jest główne założenie projektu ustawy reprywatyzacyjnej, który w środę przedstawi wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Nowe przepisy mają uderzyć głównie w handlarzy roszczeń.
Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", projekt obejmie całą Polskę, a nie tylko stolicę.
Nie będzie już zwrotu ziemi i budynków w naturze. Osoba, która wystąpi z roszczeniem będzie mogła liczyć na odszkodowanie w wysokości 20 proc. wartości utraconej nieruchomości.
By nie narażać budżetu państwa na zbyt wysokie wydatki, odszkodowania zostaną prawdopodobnie wypłacone w bonach reprywatyzacyjnych i obligacjach.
Jak przypomina gazeta, idea bonów reprywatyzacyjnych znalazła się w ustawie rządu Jerzego Buzka. Do rekompensaty za pomocą bonów miało dochodzić tam, gdzie nie był możliwy zwrot w naturze. W 2001 r. ustawę zawetował jednak prezydent Aleksander Kwaśniewski.
W "Dzienniku Gazecie Prawnej" czytamy z kolei, że projektodawca chce rozłożyć koszty ponoszone przez państwo - które będzie trzeba liczyć w miliardach złotych - na kilka lat.
Dlatego uprawnieni będą mogli zamiast pieniędzy dostać obligacje skarbowe. Wówczas otrzymają równowartość nie 20, lecz 25 proc. wartości nieruchomości. Ta ma być obliczana na chwilę nacjonalizacji.
Środki trafią jedynie w ręce byłych właścicieli i spadkobierców. Co istotne, nowe przepisy mają mieć zastosowanie także do spraw, które się toczą.
To oznacza, że handlarze roszczeń zostaną z niczym: nie otrzymają ani nieruchomości, ani pieniędzy. Nowe przepisy mają mieć bowiem zastosowanie do spraw w toku. I to nie tylko tych warszawskich - zauważa "DGP".
Za prace nad nowymi przepisami odpowiedzialny będzie Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości i przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji. Co ważne, będzie ona nadal pracować mimo wejścia w życie nowych przepisów. Dalej będzie wyjaśniała rozstrzygnięte już sprawy - czytamy w "DGP".