Sejmowa podkomisja ds. ustaw frankowych poprosiła w czwartek o dodatkowe informacje, które mają jej pomóc dokonać ostatecznego wyboru projektu, którym będzie się zajmować. To jej pierwsze zebranie od lutego, gdy poprosiła KNF o wyliczenie skutków każdego z projektów. Spowolnienie tempa prac podkomisji sejmowej nastąpiło po głośnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z lutego.
Komisja Nadzoru Finansowego dostarczyła swoje wyliczenia, ale w czwartek podkomisja uznała, że to nie wszystko, co potrzebuje, by wybrać bazowy projekt do dalszych prac.
Posłowie zwrócili się m.in. do NBP o informację o przygotowanych przez Komitet Stabilności Finansowej mechanizmach nadzorczych, które mają skłaniać banki do przewalutowywania kredytów frankowych. Mechanizmy te, według zapowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, są już gotowe, a na kwiecień zapowiadano ich publiczną prezentację.
Jak mówił szef podkomisji Jacek Sasin z PiS, podkomisja chciałaby wiedzieć, czy te mechanizmy już działają, czy jedynie zostały ustanowione nowe wymogi kapitałowe dla banków. - Chcielibyśmy wiedzieć, czy rzeczywiście rozpoczął się proces proponowania przez banki przewalutowania kredytów w formie korzystnej dla obu stron - mówił Sasin.
Podkomisja poparła też wniosek Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, by powstał rządowy raport na temat kosztów społecznych i gospodarczych tzw. kredytów frankowych.
Na wniosek Krystyny Skowrońskiej z PO podkomisja zwróciła się także o informację UOKiK oraz Rzecznika Finansowego, m.in. jak wygląda zawieranie ugód, jak działa fundusz wsparcia kredytobiorców. Odpowiedzi na wszystkie wnioski podkomisja oczekuje w ciągu miesiąca. - Chciałbym, żebyśmy kompleksowo uzyskali informację, by dalej już nie przedłużać prac - uzasadniał Sasin.
Z dostarczonych podkomisji wyliczeń KNF, dotyczących trzech projektów ustaw frankowych, wynika, że koszt wejścia w życie projektu PO to 11,1 mld zł, projektu klubu Kukiz'15 to 52,8 mld zł, natomiast projekt prezydencki miałby kosztować 9,1 mld zł.
Wyliczenia te wywołały dyskusję na posiedzeniu podkomisji. Krytykowali je przedstawiciele frankowiczów, także w opinii posła Janusza Szewczaka z PiS "to powtórka z rozrywki", czyli dokument podobny do przedstawianych przez KNF wcześniej, czyli np. w odniesieniu do prezydenckiego projektu o przewalutowaniu po "sprawiedliwym kursie" ze stycznia 2016 roku.
Tymczasem, zdaniem Szewczaka, jednym z zadań KNF jest "równe traktowanie wszystkich uczestników rynku". - Czy nie jest błędem skupienie się w tych wyliczeniach wyłącznie na stronie bilansowej i rachunkowości banków, czy nie warto dokonać pogłębionej analizy - pytał poseł. Dyrektor z KNF Andrzej Banasiak odpowiedział, że w myśl dostępnych instrumentów to były jedyne wyliczenia, jakie komisja mogła wykonać.
Projekt, firmowany przez prezydenta, przewiduje, że banki będą musiały zwrócić swoim klientom różnicę między dopuszczalnym spreadem a tym, który w rzeczywistości pobrały. Ustawa ma obejmować umowy kredytu zawarte od 1 lipca 2000 r. do wejścia w życie "ustawy antyspreadowej" 26 sierpnia 2011 r. Dotyczyć ma konsumentów, a także tych osób prowadzących działalność gospodarczą, które nie dokonywały odpisów podatkowych w związku z kredytami.
Według dotychczasowych wypowiedzi przedstawicieli rządu i NBP, właśnie prezydencki projekt ma największe szanse na poparcie przez większość parlamentarną.
Projekt PO zakłada, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. we frankach. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank miałby umarzać część tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości.
Z kolei złożony przez klub Kukiz'15 projekt ustawy stanowi, że kredyty w złotówkach i kredyty denominowane w obcych walutach zostaną zrównane, co ma oznaczać potraktowanie kredytów frankowych tak, jakby od początku były kredytami w złotych. Ten projekt najmocniej popiera środowisko frankowiczów.
Spowolnienie tempa prac podkomisji sejmowej nastąpiło po głośnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z 10 lutego na temat problemu kredytów frankowych W wywiadzie dla Polskiego Radia prezes PiS stwierdził, że frankowicze "powinni wziąć sprawy we własne ręce i walczyć w sądach".
- Nie dlatego, że nie można ufać prezydentowi czy rządowi, ale dlatego, że prezydent i rząd są w położeniu determinowanym warunkami ekonomicznymi. Rząd nie może podejmować działań, które zachwieją systemem bankowym, bo to odbije się na wszystkich obywatelach - podkreślił prezes PiS.