Ministerstwo Finansów nie ma dobrej passy informacyjnej. Najpierw przeraziło inwestujących w kryptowaluty, niedawno wystraszyło konsumentów. Czym? Potencjalnie wyższymi cenami w sklepach.
"Jest zidentyfikowanych 240 kategorii, które mają przywilej stawki obniżonej i chcemy zredukować to czterokrotnie, do mniej więcej 60" - powiedział kilka dni temu wiceminister finansów Paweł Gruza podczas jednej z konferencji. W Polsce podstawowe są dwie stawki: 8 i 23 proc. Do tego dochodzi jeszcze 5 proc. stawka na część produktów. Mniejsza obowiązuje np. sporą gamę produktów żywnościowych.
Dla wielu przekaz Gruzy był jasny: mniej kategorii produktów z niskim VAT-em, czyli więcej produktów o podwyższonej daninie. Koniec końców - będzie po prostu drożej.
Prof. Witold Modzelewski, jeden z twórców polskiego systemu podatkowego i były wiceminister finansów, o pomyśle mówił wprost - to chyba sposób na przegraną w najbliższych wyborach. Prof. Modzelewski na kierownictwie MF nie zostawił suchej nitki w programie "Money. To się liczy".
Jak się okazuje, nie taki diabeł straszny jak go malują. W tym przypadku diabłem jest Ministerstwo Finansów.
Jak wynika z informacji money.pl - resort wcale nie planuje masowego podnoszenia podatków. Wręcz przeciwnie. Zdaniem przedstawicieli resortu, w efekcie na pewne grupy wskoczy właśnie niższa stawka. Które? Tego resort jeszcze nie jest w stanie określić, wciąż trwają prace nad zmianami.
"Ministerstwo Finansów nie pracuje nad zmianami, które mają ograniczyć stosowanie obniżonych stawek VAT" - zapewniają przedstawiciele biura prasowego resortu. To jasno wskazuje, że utrzymane zostaną trzy stawki - 5, 8 i 23 proc. VAT.
"Prowadzone prace zmierzają do uproszczenia i eliminacji absurdów zawartych w matrycy stawek VAT. Analizowane jest zmniejszenie liczby pozycji w załącznikach do ustaw. Efektem takiego rozwiązania będzie zwiększenie liczby towarów opodatkowanych niższymi stawkami" - dodają. Szczegółów jednak brak.
Mniej absurdów
Nie ma możliwości, by na wszystkie produkty wskoczyła niższa stawka. Część po prostu trafi na wyższy poziom, ale resort chce tak ustawić tzw. matrycę podatkową, by gospodarstwa domowe tego nie odczuły.
Ministerstwo zapewnia, że po zmianach nie oczekuje żadnych dodatkowych wpływów do budżetu z tego tytułu. Ma być prościej, ma być mniej absurdów w przepisach. Nie jest to jednak zadanie łatwe. Gruza już rok temu zapowiadał uporządkowanie sytuacji.
Jak zatem może wyglądać zmiana? Sztandarowy przykład absurdu to VAT na musztardę i sos musztardowy. Ten pierwszy produkt ma VAT na poziomie 23 proc., ten drugi 8 proc. Sos musztardowy według przepisów bliższy jest keczupowi, bo oba mają identyczną stawkę.
Inny przykład? Przyprawy oraz sól i pieprz. Te pierwsze to stawka wyższa, te drugie niższa.
Jak twierdzi Grant Thornton symbolem skomplikowania polskich przepisów podatkowych jest hot-dog. Bułka, parówka, sosy, kilka dodatków. Niemal każdy ze składników to inna stawka VAT.
"W zależności od tego, czy zakupiony do produkcji sos to 'musztarda' czy 'sos musztardowy', sprzedawca będzie mógł odliczyć sobie 8 lub 23 proc. VAT. Natomiast gdy będzie chciał rozliczyć fakturę za bułkę, stawka będzie zależała od tego, jak długa była data przydatności do spożycia zakupionego pieczywa - stawka ta wyniesie 5, 8 lub 23 proc." - wyjaśniają eksperci w raporcie "Podatki w Polsce, czyli 12 liczb, które pokazują, jak polscy przedsiębiorcy zmagają się z przepisami podatkowymi".
W money.pl opisywaliśmy historię podatnika, którego fiskus doprowadził do bankructwa. Czym? Sporem o to czy lody to lody, czy może napój wodny. Więcej można przeczytać tutaj.
Doradcy podatkowi, z którymi rozmawiał money.pl, mówią jasno: deklaracje Ministerstwa Finansów będzie można sprawdzić dopiero, gdy resort przedstawi stosowne dokumenty. Bez projektu nie ma w zasadzie co oceniać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl