Od niedzieli kierowcy ciężarówek i autobusów płacą za przejazd na kolejnych 359 km polskich dróg. Wśród nich są także odcinki dróg krajowych. Wszystko po to, by ciężarówki nie omijały autostrad.
W sumie e-myto trzeba już płacić na 3660 km dróg. Dotyczy to kierowców pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony i autobusów, niezależnie od masy pojazdu. E-myto pobierane jest od sześciu lat i przez ten czas z opłat zebrano 8,1 mld zł. To o ponad połowę mniej niż początkowo zakładali urzędnicy. Liczyli oni bowiem, że do 2018 r. będzie to aż 19,5 mld zł.
Początkowo opłaty pobierano na 1,5 tys. km dróg. System rozrastał się kilkukrotnie, a ostatnie jego rozszerzenie odbyło się w niedzielę 9 lipca. - Wszystko działa bez zarzutu, opłaty są pobierane - zapewnia money.pl Andrzej Mirowski z biura prasowego operatora systemu Viatoll, czyli Kapsch Telematic Services.
I tak od niedzieli płacić trzeba za przejazd na odcinkach dróg ekspresowych S8 i S19. Ale te odcinki będą krótkie: odpowiednio 16 km S8 i 8 km S19. Do płatnej sieci weszły też fragmenty dróg krajowych nr 24, 50 i 92. Nie mają tak wysokich parametrów jak ekspresówki, ale rząd obejmując je e-mytem miał inny cel. Z pomiarów ruchu wyszło, że to właśnie na nich zaobserwowano największe obciążenie ruchem samochodów ciężarowych. Mówiąc prościej: kierowcy korzystali z nich, by ominąć płatne odcinki innych dróg.
Teraz długość sieci dróg krajowych objętych elektronicznym systemem poboru opłat wynosi ok. 3660 km, w tym ok. 1163 km autostrad, ok. 1354 km dróg ekspresowych i ok. 1144 km dróg krajowych innych klas.