Parlament węgierski zgodnie z oczekiwaniami zatwierdził Viktora Orbana na urzędzie premiera na drugą z rzędu, a w sumie trzecią kadencję. 130 deputowanych rządzącej partii Fidesz głosowało za Orbanem, 57 deputowanych opozycyjnych było przeciw.
W kwietniu Fidesz wygrał wybory parlamentarne, zdobywając 45 proc. głosów, co - zgodnie z zasadami ordynacji wyborczej - dało tej partii ponownie konstytucyjną większość dwóch trzecich.
Pierwsza kadencja Orbana jako premiera przypadła na lata 1998-2002. Na urząd premiera powrócił w 2010 roku.
Węgierskie media spekulują, że nowy rząd Orbana będzie podobny do ustępującego, ale że nie znajdzie się w nim dotychczasowy szef dyplomacji Janos Martonyi.
50-letni Orban deklaruje się jako obrońca węgierskich interesów narodowych, a polityka jego rządu wywołała konflikty z bankami i znaczną częścią działających na Węgrzech zagranicznych spółek. Jak twierdzi premier, zdecydowane działania, w tym nacjonalizacja należących do prywatnych funduszy emerytalnych środków o równowartości 14 mld dolarów, pozwoliły ustabilizować finanse państwa i uratować je przed kryzysem na miarę greckiego.
Przed kwietniowymi wyborami Orban zapowiadał, że w razie reelekcji będzie kontynuował obniżanie cen energii i rozwiązywanie problemu kredytów hipotecznych w obcych walutach, co według banków może je narazić na dalsze straty. Krytycy twierdzą również, że w ciągu ubiegłych czterech lat na Węgrzech doszło do zachwiania równowagi między uprawnieniami poszczególnych instytucji państwowych i osłabienia niezależności mediów.
Węgry zmniejszyły deficyt finansów publicznych do 3 proc. PKB, ale uczyniły to kosztem m.in. nadzwyczajnego opodatkowania banków oraz firm z innych sektorów gospodarki: telekomunikacji, energetyki i sieci supermarketów, a także upaństwowienia prywatnych funduszy emerytalnych. Dzięki temu kraj wyszedł z unijnej procedury nadmiernego deficytu i ma najniższy deficyt budżetowy od 10 lat.
Czytaj więcej w Money.pl