Z powodu kontroli kapitałowych w Grecji zaczyna brakować importowanych leków i sprzętu medycznego. Zakaz dokonywania transferów pieniężnych za granicę sprawił, że apteki i szpitale nie mogą uzupełniać zapasów - pisze "Economist".
Leki w Grecji pochodzą prawie wyłącznie z importu, a wiele firm medycznych i farmaceutycznych nie chce udzielać greckim szpitalom i przedsiębiorstwom kredytu. W aptekach kończą się zapasy nieodzownych leków, jak insulina czy leki nasercowe lub onkologiczne; w szpitalach brakuje leków jak i sprzętu - pisze brytyjski tygodnik.
Stawką staje się życie wielu pacjentów. - Jestem przerażony tym, co nas czeka - mówi w rozmowie z "Economistem" ateński lekarz.
Pojawił się już farmaceutyczny czarny rynek, na którym kupuje się leki na raka i inne zagraniczne medykamenty.
Rolnicy i hodowcy skarżą się na brak importowanej paszy dla zwierząt, a to oznacza, że za parę tygodni zacznie brakować podstawowych produktów żywnościowych.
Odkąd zamknięto banki, Grecy przestali też kupować rzeczy, które nie są absolutnie nieodzowne. Coraz mniej zagranicznych turystów rezerwuje hotele; według greckiego stowarzyszenia turystyki, odkąd 28 czerwca wprowadzono kontrole przepływów kapitałowych i zamknięto banki, liczba rezerwacji spadła o 17 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Szef krajowej federacji handlowej Wasilis Kordikis ocenia, że w ciągu minionego tygodnia grecka gospodarka poniosła straty rzędu 1,2 mld euro. Według niektórych danych konsumpcja spadła o 70 proc. - podaje brytyjski tygodnik.
Tymczasem banki nie mają wystarczających rezerw, by przetrwać nadchodzący tydzień. Niektórym z nich gotówki zabraknie już w poniedziałek. - Bez pomocy Europy grecka gospodarka udusi się - mówi grecki bankier, który dodaje, że w kraju może nastąpić zupełne załamanie w ciągu kilku tygodni. - Będziemy mieli kryzys humanitarny w sercu naszej Europy - ostrzega.
W piątek szef greckiego stowarzyszenia banków Luka Katseli powiedział, że banki w Grecji mają zapewnioną płynność do poniedziałku, w postaci rezerwy rzędu 1 mld euro. Potem wszystko zależy od Europejskiego Banku Centralnego (EBC) - wyjaśnił Katseli.
Od wielu miesięcy grecki sektor bankowy zachowuje płynność tylko dzięki kroplówce finansowej z Europejskiego Banku Centralnego (EBC), czyli awaryjnym kredytom zwanym ELA (emergency liquidity assistance).
EBC zamroził jednak finansowanie ratunkowe dla greckich banków, gdy Ateny zdecydowały się rozpisać referendum i de facto zerwały negocjacje z kredytodawcami.