Amerykańskie lotnictwo przeprowadziło w nocy i nad ranem kolejne naloty na cele w Afganistanie. Podobnie jak w poprzednich nalotach, samoloty ostrzelały cele z broni pokładowej, zrzuciły bomby i wystrzeliły pociski Tomahawk. Zatakowano cele w Kabulu, Jalalabadzie, Kandaharze i Mazar-i-szarif oraz w okolicach tych miast. W Kabulu nad ranem zniszczono wieżę telewizyjną. Stanowiska obrony przeciwlotniczej bezskutecznie odpowiadały ogniem. Ostatni atak został przeprowadzony już w ciągu dnia. Obserwatorzy wskazują że jeśli zaledwie w drugim dniu operacji zdecydowano się na atak w ciągu dnia, to należy się liczyć z szybkim sprowadzeniem do Afganistanu sił lądowych. Na to liczą również sami talibowie, dotychczas bezradni wobec powietrznych ataków wiedzą, że nikt nie pokonał ich jeszcze w górach. Są bardzo dobrze przygotowani do wojny partyzanckiej i odgrażają się, że urządzą Amerykanom drugi Wietnam.