"To ja wykończyłem caracale" - te słowa szefa podkomisji smoleńskiej Wacława Berczyńskiego wywołały polityczną burzę. Sejm jednak nie zajmie się jego słowami. W czwartek odrzucono wniosek o informację w sprawie tego jaki był rzeczywisty udział Berczyńskiego w unieważnieniu przetargu na śmigłowce wielozadaniowe dla polskiej armii.
Wywiad, w którym padły słowa o "wykończeniu caracali", ukazał się w kwietniu w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Berczyński powiedział wtedy: "to ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie". Według przytoczonej przez "DGP" relacji Berczyńskiego, minister Antoni Macierewicz powiedział mu: "bądź moim pełnomocnikiem w sprawie śmigłowców", miano mu też zaproponować pracę w WZL-1.
Ministerstwo Obrony Narodowej szybko wydało oświadczenie, że "rezygnacja z kontraktu na śmigłowce Caracal nastąpiła na skutek niewywiązania się z zobowiązań offsetowych przez stronę francuską".
PO uznała, że to przyznanie się do nielegalnych działań i do tego, że prawdziwym powodem zakończenia rozmów z koncernem Airbus nie były wbrew oficjalnej wersji kwestie offsetowe. W ocenie kierownictwa PO, sprawą powinna z urzędu zająć się prokuratura lub komisja śledcza.
W czwartek Sejm odrzucił wniosek, by premier przedstawiła na tym posiedzeniu Sejmu informację na temat wpływu Wacława Berczyńskiego na decyzję polskiego rządu o unieważnieniu przetargu. Za wysłuchaniem informacji zagłosowało 181 posłów, 238 było przeciwnych, a 28 wstrzymało się od głosu.