Przyjęta przez Sejm i oczekująca na podpis prezydenta ustawa o zniesieniu limitu składek ZUS ma poważną wadę prawną. Głosowanie w Senacie odbyło się niezgodnie z przepisami, ponieważ nie wzięła w nim udziału wystarczająca liczba senatorów. Mimo to projekt był dalej procedowany w Sejmie.
Rząd planował już od 1 stycznia znieść limit składek na ZUS, jaki obowiązuje najlepiej zarabiających pracowników etatowych, ale ostatecznie ugiął się pod zmasowaną krytyką pomysłu i w toku prac nad projektem ustawy przesunięto datę jej wprowadzenia o cały rok.
Zmiana do projektu została wprowadzona w Senacie, a głosowanie odbyło się 7 grudnia. Za było 41 senatorów PiS, a przeciw zagłosował tylko jeden senator opozycji. W tej sytuacji projekt trafił z powrotem do Sejmu, a poprawki Izby Wyższej zostały przyjęte 15 grudnia.
Problem polega jednak na tym, że głosowanie w Senacie było niezgodne z przepisami i z prawnego punktu widzenia było nieważne. Jak zwraca uwagę serwis Gazeta.pl Next, wynika to nawet z informacji zamieszczonych na stronie Sejmu.
Zgodnie z Konstytucją obie izby parlamentu uchwalają ustawy zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub senatorów. W przypadku Senatu oznacza to, że w głosowaniu powinno wziąć udział co najmniej 50 senatorów. Było ich jednak tylko 48.
Choć na sali plenarnej było 73 senatorów, w głosowaniu wzięło udział o 25 mniej. Dlaczego? W geście sprzeciwu senatorowie opozycji wyciągnęli karty do głosowania, zrywając kworum. To istotne, ponieważ nie liczy się fizyczna obecność senatorów podczas głosowania, ale to, czy podjęli jakąś decyzję.
Jeszcze w czasie głosowania protestować próbowali senatorowie opozycji. - Nie ma kworum - mówił Mieczysław Augustyn z PO. - Nie ma kworum - wtórował mu Bogdan Klich, także z PO.
Początkowo przyznała to prowadząca obrady wicemarszałek Maria Koc z PiS. - Szanowni Państwo, wobec tego, że nie mamy kworum, zarządzam 5 minut przerwy - ogłosiła. Po wznowieniu obrad za chwilę miała już jednak inną wersję.
- Szanowni Państwo, pragnę państwu przytoczyć art. 3 ust. 1 Regulaminu Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. "Senat podejmuje uchwały zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów". W związku z tym zarządzam przeliczenie senatorów obecnych na sali. I to jest, Szanowni Państwo, kworum - mówiła Maria Koc. - Głosowanie już było - próbował oponować Mieczysław Augustyn.
Pomimo poważnych wątpliwości co do trybu głosowania w Senacie, marszałek Sejmu Marek Kuchciński prac Sejmu nie przerwał i przekonywał, że Sejm nie może rozstrzygać legalności głosowania w Senacie, lecz jedynie prezydent lub ewentualnie Trybunał Konstytucyjny.
Pomysłowi zniesienia tzw. zasady 30-krotności od wielu dni zdecydowanie przeciwstawiały się nie tylko wszystkie organizacje zrzeszające przedsiębiorców i pracodawców, ale krytycznie wypowiada się nawet związek NSZZ "Solidarność", który nie wyklucza nawet skargi do Trybunału Konstytucyjnego. O wstrzymanie prac nad ustawą zaapelowała również Rada Nadzorcza ZUS.
Wiarygodne sygnały wskazujące na to, że rząd - pomimo toczącego się procesu legislacyjnego w parlamencie - zamierza wycofać się ze zniesienia limitu składek, dotarły do money.pl jeszcze przed zaopiniowaniem projektu ustawy przez sejmową komisję polityki społecznej i rodziny.
Zniesienie limitu składek ZUS od najwyższych pensji, który od czasu reformy z 1999 roku służył jako rodzaj bezpiecznika chroniącego system emerytalny przed wypłacaniem ekstremalnie wysokich świadczeń, miało dać dodatkowe 5,5 mld zł w kasie państwa rocznie.
Resort Elżbiety Rafalskiej, który przygotował ten projekt, zakładał, że zmiana dotyczyć będzie 350 tysięcy osób pracujących na etacie. Oznaczało to, że z pracy każdej z tych osób rząd chciał wycisnąć statystycznie ok. 15,5 tys. zł rocznie - zarówno po stronie pracownika, jak i pracodawcy.
Jak wyliczyli eksperci, praca najwyżej opłacanych pracowników etatowych byłaby opodatkowana na poziomie 70 proc. Zmiany dotknęłyby wszystkich, których wynagrodzenie brutto przekracza 10 658 zł, czyli średnio 7280 zł netto miesięcznie.