Miejsca pracy bez pracowników to już prawdziwa zmora w Europie. Nie dziwmy się, że Czesi chcą nam „podkradać” Ukraińców. Na koniec czerwca aż co piąte stanowisko pracy oczekiwało tam na chętnych. To przekłada się na gigantyczną liczbę 250 tys. wakatów.
Wg najnowszych badań Eurostatu, Czechy mają najwyższy w Europie wskaźnik wakatów. To z jednej strony doskonała wiadomość dla samych Czechów, którzy mają dużą siłę przetargową w rozmowie o podwyżki. Z drugiej strony gorzej z takimi informacjami czują się firmy, które muszą rozważać albo przyznanie podwyżki, czyli wzrost kosztów, albo przenosiny w tańsze miejsce za granicę.
Największe problemy ze znalezieniem pracowników mają - oprócz Czech - firmy w Holandii, Niemczech, Austrii, na Węgrzech, w Wielkiej Brytanii i Szwecji. W Niemczech mimo przyjazdu półtora miliona imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu na chętnych czeka aż 1,2 mln miejsc pracy - o 112 tys. więcej niż rok temu. Jedynie co czwarty imigrant, który zjawił się w tam od 2015 roku, znalazł już pracę, z czego jedna trzecia tylko tymczasową - podawał kilka miesięcy temu Instytut Badań Rynku Pracy i Zatrudnienia IAB.
Ukraińcy napędzają polską gospodarkę
Okazuje się, że decyzja sprzed dziesięciu lat o możliwości zatrudnienia w Polsce m.in. Ukraińców i Białorusinów tylko na podstawie oświadczeń to był słuszny krok w odpowiednim momencie.
To dzięki Ukraińcom w Polsce niezapełnionych jest obecnie „zaledwie” 164 tys. miejsc pracy, czyli co 77. miejsce pracy nie ma obsady. Gdyby nie 757 tysięcy cudzoziemców (z tego 692 tys. Ukraińców), którzy pracują w Polsce na podstawie tylko oświadczeń pracodawców, mielibyśmy prawie milion wakatów i jeden z najgorszych wskaźników w Europie. A najprawdopodobniej wiele miejsc pracy po prostu by u nas nie powstało i gospodarka nie notowałaby wysokiego tempa wzrostu.
Mimo napływu pracowników ze Wschodu liczba wakatów w ciągu roku wzrosła w Polsce o aż 43 tysiące. Pod względem ich przyrostu wyprzedzają nas tylko trzy państwa: Niemcy, Czechy i Holandia. W niektórych branżach problemy są już bolesne dla firm. Szczególnie w tych, gdzie płace były dotąd najniższe.
W budownictwie, usługach dla biznesu (m.in. sprzątanie), handlu i transporcie brakuje łącznie 147 tys. pracowników na 165 tys. wakatów we wszystkich branżach. Podwyżki płacy minimalnej przestają już właściwie cokolwiek znaczyć, bo taka sytuacja - czyli wysoki popyt na pracę przy ograniczonej podaży - sama wymusza podwyżki. Podstawowe prawa rynku działają.
Kto da więcej, czyli bitwa o pracownika
Pracodawcy zaczynają się bić o pracownika. Nie w sensie dosłownym na szczęście, bo sprowadza się to do licytacji „kto da więcej”. W branży budowlanej, gdzie brakuje już 31 tys. ludzi, płace w segmencie dróg i mostów wzrosły według najnowszych statystyk GUS o aż 18,1 proc., czyli o 892 zł brutto miesięcznie.
W całej branży budowlanej (nie tylko drogi i mosty, ale i budowle) zarobki poszły w górę o 10 proc., tj. o 472 zł brutto miesięcznie, przekraczając w sierpniu 5 tys. zł brutto. Dla porównania w całej gospodarce (średnie i duże firmy) pensje wzrosły o 6,8 proc.
Na znaczące braki pracowników wskazują też sektory informacyjno-komunikacyjny oraz turystyczny. Co za tym idzie, tam średnie pensje rosły powyżej średniej - o odpowiednio 6,9 i 8,9 proc. rok do roku.
W branży produkcyjnej na chętnych czeka aż 38,5 tys. miejsc pracy. Najprawdopodobniej największe kłopoty są w segmencie poligraficznym, bo pensje wzrosły tam o aż 881 zł miesięcznie (+18,9 proc. rdr). Wysokie podwyżki - ponad dziewięcioprocentowe - były też w branży produkcji tekstyliów, wyrobów spożywczych i wyrobów z drewna.
Skoro pensje rosną tak szybko, to dlaczego w niektórych branżach wciąż słyszymy o walkach o podwyżki i strajkach (nawet głodowych)? W edukacji czy służbie zdrowia to nieustająco palący problem.
W edukacji jest jeden z najmniejszych wskaźników wakatów - brakuje zaledwie 3,1 tys. pracowników, czyli zaledwie co pięćsetne miejsce pracy jest nieobsadzone. W służbie zdrowia jest 6 tys. wakatów - na zaledwie co 143. miejscu pracy nie ma pracownika. Braki nie są tam więc widoczne i da się je zapełnić tzw. zmianą organizacji pracy, czyli zwiększeniem obowiązków pozostałych osób. Dużo trudniej zrobić to w budownictwie, gdzie na co 29 stanowisku pracy brak jest obsady.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl