16 mld zł - tyle w ciągu roku Polska wydaje na ratowanie i stymulowanie rynku pracy. To kwota, która pozwoliłaby na wybudowanie 400 km autostrad. Jednak na tle innych rozwiniętych gospodarek walczących z bezrobociem wypadamy blado, a europejski rekordzista - Hiszpania - przeznacza na ten cel dziesięć razy tyle. Jednak skutki tych działań nadal są trudne do zauważenia.
We wtorek GUS podał, że w lipcu zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w porównaniu do lipca zeszłego roku o 0,9 proc. W przyszłości ma być coraz lepiej, a już w sierpniu - jak zapowiadał wczoraj minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz - stopa bezrobocia może spaść nawet poniżej 10 proc. (około 7-8 proc. według metod mierzenia bezrobocia BAEL, stosowanych w Unii).
Mimo to bezrobocie pozostaje plagą krajów rozwiniętych - alarmuje lipcowy raport OECD. Mimo że w ciągu ostatniego roku sytuacja delikatnie się poprawiła (pracę znalazło trzy miliony dotychczas niezatrudnionych), to nadal jest znacznie gorzej niż było przed wybuchem kryzysu ekonomicznego. Bez pracy pozostaje o 10 milionów osób więcej niż w 2007 r.
Najgorzej jest na południu Europy - w Hiszpanii stopa bezrobocia na koniec 2016 r. ma sięgnąć 22 proc. Wskaźnik ten nie zejdzie też poniżej poziomu 20 proc. w pogrążonej w kryzysie Grecji. W jej przypadku ekonomiści OECD nie chcą nawet szacować konkretnej wartości, bo to dziś jak wróżenie z fusów. Zwłaszcza że nie mają nawet danych o tym, ile pieniędzy idzie tam na stymulowanie rynku pracy.
Twardymi liczbami chwali się za to rząd Hiszpanii, który pod względem nakładów na walkę z bezrobociem jest w Europie rekordzistą, a wśród innych krajów rozwiniętych wyprzedzają go tylko Amerykanie.
źródło: OECD/Money.pl, brak danych dla Islandii, Turcji i Grecji
W 2013 r. (to najświeższe dane OECD) Madryt przeznaczył na ten cel aż 45 mld euro (równowartość około 180 mld zł). To kwota niemal cztery razy większa od hiszpańskiego budżetu na armię, stanowiąca równowartość 3,6 proc. PKB. Starania Hiszpanii nie powinny dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę, jak trudno jest w tej chwili znaleźć tam pracę.
Polityka rynku pracy, czyli? src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1389340800&de=1389371100&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=CCI&colors%5B0%5D=%231f5bac&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej
Niewiele mniejszy odsetek PKB (3,5 proc.) przeznacza na politykę rynku pracy Dania. Skandynawowie nie mają jednak takiego problemu jak Hiszpanie, bo w ich kraju stopa bezrobocia wynosi zaledwie 6 proc. Kolejne na liście najbardziej dbających o rynek pracy państw to: Irlandia, Belgia, Holandia i Finlandia - kraje, którym masowe bezrobocie również nie spędza snu z powiek.
Na przeciwległym biegunie leżą z kolei kraje z ogona najbardziej rozwiniętych gospodarek świata - Meksyk i Chile. W tym pierwszym rząd zupełnie nie dba o rynek pracy - przeznacza na ten cel jeden promil PKB, czyli równowartość około pół miliarda złotych. To cztery razy mniej niż kosztowało wybudowanie Stadionu Narodowego w Warszawie! W Chile jest nieco lepiej, bo rząd na walkę z bezrobociem wykłada tam 0,4 proc. PKB, to jest równowartość około 6,5 mld zł.
Jak na tym tle wypada Polska? Dajemy około 16 mld zł, czyli odpowiednik 0,8 rocznego PKB. To ponad dwa razy mniej niż nasze wydatki na armię, ale i tak wystarczająca, by zbudować 400 kilometrów autostrad (przy założeniu, że jeden kilometr kosztuje 40 mln zł).
Ile pracy jest do wzięcia
Bezrobocie w naszym kraju faktycznie spada, ale komentatorzy nie są przekonani, na ile jest to zasługa działań rządu. A minister pracy Włodzimierz Kosiniak-Kamysz chwali się między innymi ograniczeniem umów czasowych i pomocą finansową dla firm, które ucierpiały wskutek rosyjskiego embarga.
- O obiektywną ocenę działań resortu jest bardzo trudno - mówił w rozmowie z portalem money.pl były wiceminister finansów Stanisław Gomułka w kwietniu tego roku. - Nie można zapominać, że statystyki poprawiają nam między innymi ci Polacy, którzy wyjeżdżają do pracy za granicę - dodawał były wiceminister finansów.
Z kolei suchej nitki na działaniach rządu nie zostawiał w kwietniu rzecznik "Solidarności" Marek Lewandowski. - Przez ponad sześć lat pracy na tym samym stanowisku Władysław Kosiniak-Kamysz zrobił niewiele. Przede wszystkim nie zajął się najważniejszym, czyli podniesieniem kwoty wolnej od podatku - kwitował w rozmowie z money.pl. Ta ostatnia kwestia została poruszona dopiero niedawno, w związku z nabierającą rozpędu kampanią wyborczą przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi.
W Unii jesteśmy na samym końcu, jeśli chodzi o liczbę nieobsadzonych etatów. Do wzięcia jest tylko 0,5 proc. wszystkich dostępnych w naszym kraju miejsc pracy - wynika z danych Eurostatu za I pierwszy kwartał tego roku. Tak samo źle jest tylko na Łotwie, lepiej jest nawet w kryzysowych Hiszpanii, Portugalii i Grecji.
źródło: Money.pl/Eurostat, dane za I kwartał 2015 roku
Najwięcej wolnych miejsc pracy jest w gospodarkach tradycyjnie uznawanych za najlepiej poukładane - w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Tylko nieco gorzej wygląda sytuacja w Belgii, Szwecji i Finlandii - we wszystkich tych krajach wolnych jest co najmniej 2 proc. ogółu miejsc pracy.
Gdzie dają podwyżki
Niemcy, Wielka Brytania i Skandynawia to wciąż najbardziej popularne kierunki emigracji zarobkowej Polaków. - Co piąty rodak rozważa poszukiwanie pracy za granicą. Przewiduje się, że do końca tego roku z kraju może wyjechać ponad milion obywateli - mówił kilka dni temu w rozmowie z money.pl Artur Skiba z agencji pracy Antal, powołując się na badanie "Migracje zarobkowe Polaków" Work Service. A Monika Zaręba, przedstawicielka Pracodawców RP, dodawała, że ludziom z wykształceniem wyjazd opłaca się coraz mniej.
Zarobki w naszym kraju rosną bowiem w zawrotnym tempie. W latach 2012-2014 średnie pensje zostały podniesione o 5,5 proc. W krajach europejskich lepiej było tylko na Islandii (7,8 proc.), w Bułgarii (8 proc.) Rosji (6 proc.) i... Grecji (7,4 proc.). W tym samym czasie w Wielkiej Brytanii zarobki spadły o 4 proc., a w Norwegii o 2 proc. Jeśli chodzi o kraje należące do OECD, nasz wynik daje nam trzecie najlepsze miejsce.
Jak prognozuje OECD, choć bezrobocie w najbliższych latach pozostanie na wyższym poziomie niż przed kryzysem, to mimo wszystko możemy się spodziewać delikatnych spadków.
źródło: OECD/Money.pl
Oprócz Grecji i Hiszpanii, w których bez pracy pozostanie ponad 20 proc. szukających zajęcia, wszędzie indziej ten odsetek będzie sporo niższy (obliczane przez OECD wartości to tak zwane bezrobocie według metodologii BAEL. Żeby je zmierzyć, bada się aktywność ekonomiczną mieszkańców danego kraju, a nie liczbę osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Zastosowanie metodologii BAEL skutkuje tym, że wykazywane są niższe wartości niż w przypadku metodologii, z której korzysta polski GUS.
W trzeciej od końca Portugalii ma wynieść 12,3 proc. (prognoza na czwarty kwartał 2016 r.). Lepiej niż obecnie będzie też między innymi w Austrii, Irlandii i Norwegii. Ze nieznacznym wzrostem bezrobocia muszą się natomiast liczyć takie kraje, jak Niemcy i Estonia. Nieco gorzej ma też być - według OECD - w Polsce, gdzie osiągnie poziom 8,1 proc.
[
źródło: OECD/Money.pl ]( http://www.money.pl/gospodarka/inflacjabezrobocie/wiadomosci/artykul/praca-za-granica-jest-ale-coraz-gorsza,123,0,1877371.html# )
Zobacz też: Ta branża rośnie o 15 proc. rocznie i wciąż zatrudnia src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1389340800&de=1389371100&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=CCI&colors%5B0%5D=%231f5bac&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej
16 miliardów złotych - tyle w ciągu roku Polska wydaje na ratowanie i stymulowanie rynku pracy. To kwota, która pozwoliłaby na wybudowanie 400 kilometrów autostrad. Jednak na tle innych rozwiniętych gospodarek walczących z bezrobociem wypadamy blado, a europejski rekordzista, Hiszpania, przeznacza na ten cel dziesięć razy tyle. Jednak skutki tych działań nadal są trudne do zauważenia.
Bezrobocie pozostaje plagą krajów rozwiniętych - alarmuje lipcowy raport OECD. Mimo że w ciągu ostatniego roku sytuacja delikatnie się poprawiła (pracę znalazło trzy miliony dotychczas niezatrudnionych), to nadal jest znacznie gorzej niż było przed wybuchem kryzysu ekonomicznego. Bez pracy pozostaje o 10 milionów osób więcej niż w 2007 roku.
Najgorzej jest na południu Europy - w Hiszpanii stopa bezrobocia na koniec 2016 roku ma sięgnąć 22 proc. Wskaźnik ten nie zejdzie też poniżej poziomu 20 proc. w pogrążonej w kryzysie Grecji. W jej przypadku ekonomiści OECD nie chcą nawet szacować konkretnej wartości, bo to dziś jak wróżenie z fusów. Zwłaszcza że nie mają nawet danych o tym, ile pieniędzy idzie tam na stymulowanie rynku pracy.
Twardymi liczbami chwali się za to rząd Hiszpanii, który pod względem nakładów na walkę z bezrobociem jest w Europie rekordzistą, a wśród innych krajów rozwiniętych wyprzedzają go tylko Amerykanie. W 2013 roku (to najświeższe dane OECD) Madryt przeznaczył na ten cel aż 45 miliardów euro (równowartość około 180 mld złotych). To kwota niemal cztery razy większa od hiszpańskiego budżetu na armię, stanowiąca równowartość 3,6 proc. PKB. Starania Hiszpanii nie powinny dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę, jak trudno jest w tej chwili znaleźć tam pracę.
Jakie działania dają aż tak wysoką kwotę? OECD w swoich statystykach bierze pod uwagę zarówno pasywną, jak i aktywną politykę rynku pracy. Ta pierwsza to nic innego, jak różnego rodzaju pomoc finansowa rządu dla bezrobotnych, między innymi zasiłki i jednorazowe odszkodowania za zwolnienie z pracy. Ta druga - wszelkiego rodzaju zabiegi stymulujące rynek: organizowanie prac interwencyjnych, robót publicznych, programów specjalnych, finansowanie zatrudniania absolwentów.
Niewiele mniejszy odsetek PKB (3,5 proc.) przeznacza na politykę rynku pracy Dania. Skandynawowie nie mają jednak takiego problemu jak Hiszpanie, bo w ich kraju stopa bezrobocia wynosi zaledwie 6 proc. Kolejne na liście najbardziej dbających o rynek pracy państw są Irlandia, Belgia, Holandia i Finlandia. Czyli kraje, którym masowe bezrobocie również nie spędza snu z powiek.
Na przeciwległym biegunie leżą z kolei kraje z ogona najbardziej rozwiniętych gospodarek świata - Meksyk i Chile. W tym pierwszym rząd zupełnie nie dba o rynek pracy - przeznacza na ten cel jeden promil PKB, czyli równowartość około pół miliarda złotych. To cztery razy mniej niż kosztowało wybudowanie Stadionu Narodowego w Warszawie! W Chile jest nieco lepiej, bo rząd na walkę z bezrobociem wykłada tam 0,4 proc. PKB, to jest równowartość około 6,5 mld złotych.
Jak na tym tle wypada Polska? Dajemy około 16 mld złotych, czyli odpowiednik 0,8 rocznego PKB. To ponad dwa razy mniej niż nasze wydatki na armię, ale i tak wystarczająca, by zbudować 400 kilometrów autostrad (przy założeniu, że jeden kilometr kosztuje 40 milionów złotych).
Ile pracy jest do wzięcia
Bezrobocie w naszym kraju faktycznie spada, ale komentatorzy nie są przekonani, na ile jest to zasługa działań rządu. A minister pracy Włodzimierz Kosiniak-Kamysz chwali się między innymi ograniczeniem umów czasowych i pomocą finansową dla firm, które ucierpiały wskutek rosyjskiego embarga.
- O obiektywną ocenę działań resortu jest bardzo trudno - mówił w rozmowie z portalem money.pl były wiceminister finansów Stanisław Gomułka w kwietniu tego roku. - Nie można zapominać, że statystyki poprawiają nam między innymi ci Polacy, którzy wyjeżdżają do pracy za granicę - dodawał były wiceminister finansów.
Z kolei suchej nitki na działaniach rządu nie zostawiał w kwietniu rzecznik "Solidarności" Marek Lewandowski. - Przez ponad sześć lat pracy na tym samym stanowisku Władysław Kosiniak-Kamysz zrobił niewiele. Przede wszystkim nie zajął się najważniejszym, czyli podniesieniem kwoty wolnej od podatku - kwitował w rozmowie z money.pl. Ta ostatnia kwestia została poruszona dopiero niedawno, w związku z nabierającą rozpędu kampanią wyborczą przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi.
W Unii jesteśmy na samym końcu, jeśli chodzi o liczbę nieobsadzonych etatów. Do wzięcia jest tylko 0,5 proc. wszystkich dostępnych w naszym kraju miejsc pracy - wynika z danych Eurostatu za I pierwszy kwartał tego roku. Tak samo źle jest tylko na Łotwie, lepiej jest nawet w kryzysowych Hiszpanii, Portugalii i Grecji.
Najwięcej wolnych miejsc pracy jest w gospodarkach tradycyjnie uznawanych za najlepiej poukładane - w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Tylko nieco gorzej wygląda sytuacja w Belgii, Szwecji i Finlandii - we wszystkich tych krajach wolnych jest co najmniej 2 proc. ogółu miejsc pracy.
Gdzie dają podwyżki
Niemcy, Wielka Brytania i Skandynawia to wciąż najbardziej popularne kierunki emigracji zarobkowej Polaków. - Co piąty rodak rozważa poszukiwanie pracy za granicą. Przewiduje się, że do końca tego roku z kraju może wyjechać ponad milion obywateli - mówił kilka dni temu w rozmowie z money.pl Artur Skiba z agencji pracy Antal, powołując się na badanie "Migracje zarobkowe Polaków" Work Service. A Monika Zaręba, przedstawicielka Pracodawców RP, dodawała, że ludziom z wykształceniem wyjazd opłaca się coraz mniej.
Zarobki w naszym kraju rosną bowiem w zawrotnym tempie. W latach 2012-2014 średnie pensje zostały podniesione o 5,5 proc. W krajach europejskich lepiej było tylko na Islandii (7,8 proc.), w Bułgarii (8 proc.) Rosji (6 proc.) i... Grecji (7,4 proc.). W tym samym czasie w Wielkiej Brytanii zarobki spadły o 4 proc., a w Norwegii o 2 proc. Jeśli chodzi o kraje należące do OECD, nasz wynik daje nam trzecie najlepsze miejsce.
Jak prognozuje OECD, choć bezrobocie w najbliższych latach pozostanie na wyższym poziomie niż przed kryzysem, to mimo wszystko możemy się spodziewać delikatnych spadków. Oprócz Grecji i Hiszpanii, w których bez pracy pozostanie ponad 20 proc. szukających zajęcia, wszędzie indziej ten odsetek będzie sporo niższy.
W trzeciej od końca Portugalii ma wynieść 12,3 proc. (prognoza na czwarty kwartał 2016 roku). Lepiej niż obecnie będzie też między innymi w Austrii, Irlandii i Norwegii. Ze nieznacznym wzrostem bezrobocia muszą się natomiast liczyć takie kraje, jak Niemcy i Estonia. Nieco gorzej ma też być - według OECD - w Polsce.