Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Mateusz Ratajczak
|

Walka z piractwem nie ma sensu? Usuwanie nielegalnych kopii nie poprawia sprzedaży książek

8
Podziel się:

Walka z piractwem wcale nie poprawia sprzedaży "kradzionych" dzieł. Jak wynika z badań, kiedy z sieci systematycznie znikają pirackie kopie, Polacy wcale nie kupują więcej książek. - To, czy pirackie kopie książek były łatwo czy trudno dostępne, nie miało realnego przełożenia na sprzedaż książki - podsumowuje dr Michał Krawczyk z Uniwersytetu Warszawskiego.

Walka z piractwem nie ma sensu? Usuwanie nielegalnych kopii nie poprawia sprzedaży książek
(Yuri Samoilov / Flickr (CC BY 2.0))

W eksperymencie zespołu dr hab. Michała Krawczyka z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW analizie poddano ok. 240 książek, które w roku 2016 ukazywały się na polskim rynku. Były to zróżnicowane publikacje, należące do różnych gatunków literackich i wydawane przez 10 wydawnictw.

Książki te dobrano w pary publikacji podobnych, po których można się było spodziewać, że ich sprzedaż będzie porównywalna. W każdej parze losowano, która z książek będzie poddana ochronie antypirackiej, a która nie. A wydawnictwa zobowiązały się, że nie będą - w przypadku tych publikacji - podejmowały ze swej strony żadnych dodatkowych działań przeciw piratom.

- Porozumieliśmy się z profesjonalną agencją, która się takimi zadaniami zajmuje. I ona przez cały rok pilnie usuwała w pirackie kopie ok. 120 książek - opowiada dr hab. Krawczyk.

Właściciele stron, na których użytkownicy udostępniają pliki, regularnie wzywani byli więc do usunięcia pirackich kopii książek ze swoich serwerów.

Zobacz także: Zobacz także: Co można kupić na poczcie. Partyjna księgarnia?

- Na szczęście wiele takich portali, w szczególności największy z nich, którego nazwa kojarzy się ze zwierzątkiem futerkowym, szybko reaguje na wezwania do usunięcia pliku w związku z naruszeniem praw autorskich. Naprawdę skutecznie mogliśmy więc ograniczyć dostępność pirackich plików - opisuje naukowiec z UW.

Z badań wynikło, że mimo stosowania ochrony antypirackiej sprzedaż książek w porównywanych parach była podobna. - To, czy pirackie kopie książek były łatwo czy trudno dostępne, nie miało realnego przełożenia na sprzedaż książki - podsumowuje dr Krawczyk.

Dlaczego piractwo nie musi zmniejszać legalnej sprzedaży?

- Może być np. tak, że ktoś najpierw ściągnie sobie piracki plik, ale potem stwierdzi, że książka jest na tyle dobra, że chce ją kupić. Albo poleci tę książkę innej osobie, która potem tę publikację kupi. Według naszego badania negatywne i pozytywne efekty piractwa w tym sektorze rynku się znoszą - dodaje.

- Wnioskiem z naszych badań jest m.in. to, że pewnie nie opłaca się piratów ścigać, bo nie powodują oni strat finansowych - dodaje Krawczyk.

Jego zdaniem wyniki badań mogą się przydać również sądom. - Na przykład przy decyzjach, czy przyznawać wydawnictwom odszkodowanie za to, że ktoś bez ich zgody korzysta z chronionych prawem autorskim publikacji - podaje przykład ekonomista.

Do udziału w badaniu - było ono dla wydawnictw bezpłatne - zaproszono 70 wydawnictw, ale tylko 10 z nich zdecydowało się wziąć udział w eksperymencie. Dlatego nie można powiedzieć, że badanie było prowadzone na próbie reprezentatywnej dla całego polskiego rynku książki.

- Poza tym na pewno wyników nie można ekstrapolować na inne rynki - np. na rynek muzyczny w Tajlandii albo filmowy w Indiach. To są inne rynki. Nie ma żadnej gwarancji, że efekt, który zaobserwowaliśmy, jest dla nich adekwatny. Na rynku polskim jednak - w naszej próbie - dostępność pirackich kopii średnio rzecz biorąc nie ma wpływu na wielkość legalnej sprzedaży - podsumowuje.

Autorzy - oprócz dr Krawczyka są to również Wojciech Hardy i dr hab. Joanna Tyrowicz - mają nadzieję, że wyniki badań ukażą się w przyszłym roku w prestiżowym piśmie "Economic Journal". Badacze uwzględniają obecnie uwagi recenzentów czasopisma i pracują nad nową wersją artykułu.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(8)
WYRÓŻNIONE
fdsfsd
7 lat temu
W Polsce większość zarabia minimalną krajową. Ludzi nie stać na to by kupować książki. Szczególnie te wartościowe, które są drogie.
Bob
7 lat temu
To wiadomo od lat 90-tych, kiedy zaczęłą się nagonka na "piratów internetowych". Ludzie ściągają bo mogą, co nie oznacza, że kiedy nie mogą, odrazu ruszą do sklepów po legalne kopie. Zwłaszcza teraz, kiedy za relatywnie niewielką opłatą miesięczną, mamy wysyp serwisów, gdzie możesz oglądać, słuchać czy czytać "na legalu" ile dusza zapragnie. Dane firm, które wyliczają tzw straty poniesione przez pirackie kopie, są wyciągnięte z rękawa, ponieważ przeliczają koszt każdego pobranego materiału w skali 1:1, co nijak się ma do rzeczywistości. To samo dotyczy gier komputerowych i zabezpieczeń DRM. Nie ma żadnej korelacji między coraz to lepiej zabezpieczonymi grami a ilością sprzedanych kopii. Za to ta korelacja istnieje, kiedy materiał ma wysokie oceny krytyków i klientów oraz kiedy dystrybutor wykaże się świetnym marketingiem.
egerg
7 lat temu
bo nie można podzielić ludzi na tych co kupują i tych co tylko ściągają książki. linia demarkacyjna przebiega raczej w ten sposób ludzie ściągający i kupujący oraz ludzie zupełnie nie czytający czyli zdecydowana większość. za jakiś czas może dojść do sytuacji jak na youtube, że sami autorzy będą udostępniać na jakichś serwisach i dostawać pieniądze od ilości odsłon/pobrań/komentarzy itp.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (8)
tty7
7 lat temu
Im więcej ktoś czyta tym więcej książek konsumuje. Chętniej kupi książkę sobie i nauczy swoje dziecko czyania książek. Liczba cztających i tak jest bardzo niska w porównaniu do zachodniej Europy. A to zaczy małe zyski dla wydawnictw i autorów. Tzw. Nielegalny dostęp to okazja do promocji czyelnictwa i reklamy pisarza. Nie zapominajmy, że jesyt coś takiego jak biblioteka gdzie przeczytanie papierowej miło szeleszczącej wersji kosztuje bodajże 20gr.
Pawel
7 lat temu
Myślę, że gdyby nie było piractwa to nie było by MS Windows, office itd.
czytam 5 w mi...
7 lat temu
Jak mi się książka podoba, to inne książki tego autora kupuję legalnie i z chęcią dalszego czytania. Bo za dobrą pracę należy się zapłata. Ale nigdy nie kupię czegoś, czego wcześniej nie "spróbuję"... (np. po 50 stronach "Twarzy Greya" wywaliłem to z pamięci czytnika i własnej...).
egerg
7 lat temu
bo nie można podzielić ludzi na tych co kupują i tych co tylko ściągają książki. linia demarkacyjna przebiega raczej w ten sposób ludzie ściągający i kupujący oraz ludzie zupełnie nie czytający czyli zdecydowana większość. za jakiś czas może dojść do sytuacji jak na youtube, że sami autorzy będą udostępniać na jakichś serwisach i dostawać pieniądze od ilości odsłon/pobrań/komentarzy itp.
Bob
7 lat temu
To wiadomo od lat 90-tych, kiedy zaczęłą się nagonka na "piratów internetowych". Ludzie ściągają bo mogą, co nie oznacza, że kiedy nie mogą, odrazu ruszą do sklepów po legalne kopie. Zwłaszcza teraz, kiedy za relatywnie niewielką opłatą miesięczną, mamy wysyp serwisów, gdzie możesz oglądać, słuchać czy czytać "na legalu" ile dusza zapragnie. Dane firm, które wyliczają tzw straty poniesione przez pirackie kopie, są wyciągnięte z rękawa, ponieważ przeliczają koszt każdego pobranego materiału w skali 1:1, co nijak się ma do rzeczywistości. To samo dotyczy gier komputerowych i zabezpieczeń DRM. Nie ma żadnej korelacji między coraz to lepiej zabezpieczonymi grami a ilością sprzedanych kopii. Za to ta korelacja istnieje, kiedy materiał ma wysokie oceny krytyków i klientów oraz kiedy dystrybutor wykaże się świetnym marketingiem.