Janusz Kowalski, były wiceprezes koncernu PGNiG wszedł do rady nadzorczej KGHM.
Aktualizacja, godz. 16.30
Według najnowszych informacji, które napłynęły z walnego zgromadzenia akcjonariuszy KGHM, Janusz Kowalski został 10. członkiem rady nadzorczej. Została ona poszerzona z 9 dotychczasowych członków. Wbrew wcześniejszym spekulacjom inne osoby nie zostały odwołane z rady.
Wejście do rady nadzorczej Janusza Kowalskiego, wskazanego ministra Krzysztofa Tchórzewskiego, powinno umocnić pozycję prezesa spółki Radosława Domagalskiego-Łabędzkiego.
Prawnicy Dominik Hunek oraz Michał Czarnik - o których możliwym odwołaniu wcześniej spekulowano - to osoby, które są wyraźnie kojarzone z byłym ministrem skarbu Dawidem Jackiewiczem - ten w 2016 r. stracił stanowisko i od tamtej pory dolnośląscy działacze wyraźnie zaczęli tracić wpływy w KGHM. Przykładem tego może być odwołanie poprzedniego prezesa spółki Krzysztofa Skóry.
Przyszedł przekształcić kombinat w koncern
Prezes Radosław Domagalski-Łabędzki to były wiceminister rozwoju, bliski współpracownik Mateusza Morawieckiego. Doświadczony menedżer. Wcześniej pracował m.in. dla kieleckiego miliardera Michała Sołowowa. Reprezentował jego interesy w Chinach jako prezes spółki Magellan Trading Shanghai.
Według informacji money.pl, obecny prezes KGHM ma opinię menedżera, który - ponieważ nie jest związany z Wrocławiem - to również w żaden sposób nie czuje się też związany z lokalnymi układami. Jak sam twierdzi, przyszedł do spółki z konkretnym zadaniem: przekształcić kombinat w koncern z prawdziwego zdarzenia. A to niesie ze sobą spore wyzwania.
- Z punktu widzenia rynków finansowych wybór obecnego prezesa KGHM był pozytywną niespodzianką. Z pewnością jest to bardziej fachowiec niż osoba z politycznego nadania - mówi money analityk śledzący działalność KGHM.
- Nie może być miejsca na to, by tak wielka firma działała głównie w oparciu o ludzi przenikających z lokalnej polityki do miedziowego biznesu, w tym kilkudziesięciu spółek zależnych KGHM. Te od lat działają jak lokalne księstwa obracające ogromnymi pieniędzmi. Taki model funkcjonowania nie ma nic wspólnego z racjonalnym gospodarowaniem. Prezes przyszedł do KGHM z zadaniem poukładania tego chaosu. A to niektórym się nie podoba - mówi money.pl osoba znająca kulisy obecnej rozgrywki wokół lubińskiego giganta.
Według niej uporządkowanie chaosu oznacza np. usprawnienie procedur zakupowych, większą przejrzystość, ujednolicenie procesów związanych z obsługą prawną wszystkich spółek.
Można założyć, że jeżeli najbliższe dni nie przyniosą wyraźnej zmiany układu sił w starciu o KGHM, wówczas Radosław Domagalski-Łabędzki umocni swoją pozycję w spółce. Według naszych nieoficjalnych informacji na razie nie ma obaw o stanowisko, a wsparcie ze strony resortu nadzorującego spółkę pozostawia mu wolną rękę do porządków w KGHM.
Pojawiły się też opinie, że ostatnia afera wokół imprezy w hucie w Głogowie miała osłabić jego pozycję przed zbliżającym się walnym. Przypomnijmy, że na zdjęciu z imprezy opublikowanym przez dziennikarza "Gazety Polskiej Codziennie" widać m.in. hostessy przebrane za stewardessy, które trzymają model samolotu z napisanym na skrzydłach "TU POLEWAJ".
Nie zabrakło też wyciągania wątków z życia prywatnego prezesa. Dziennik "Fakt" wskazał ostatnio, że ojcem chrzestnym niespełna 40-letniego prezesa miedziowego giganta jest zaciekły wróg PiS Stefan Niesiołowski. Gazeta przytacza słowa Niesiołowskiego, który nie chciał rozmawiać o chrześniaku, bo "po tym jak przyjął PiS-owskie ochłapy, nie mógłby mówić o nim dobrze".
KGHM ciągle szuka szans za granicą
Jeżeli Radosław Domagalski-Łabędzki przetrwa okres politycznej wojny w strukturach PiS, będzie miał zielone światło do tego, by realizować założoną strategię.
Jej biznesowy cel jest dość jasny i został zdefiniowany w oficjalnych komunikatach podawanych przez spółkę: to osiągnięcie wskaźnika EBITDA całej grupy KGHM Grupy Kapitałowej na poziomie 7 mld zł w 2021 r. (w 2016 r. było to 4,7 mld zł) oraz marży EBITDA średnio powyżej 20 proc. w latach 2017-2021.
"Cel ten będzie realizowany poprzez rozwój aktywów, wzrost produkcji i bezpieczeństwa oraz przez budowę spójnej organizacji Grupy Kapitałowej przy jednoczesnym zapewnieniu stabilności finansowej oraz dalszego rozwoju społecznej odpowiedzialności biznesu i innowacyjności" - podaje KGHM w informacji przekazanej inwestorom.
Wiadomo też, że jednym z najważniejszych zadań spółki jest też poprawa wyników finansowych kopalni Sierra Gorda w Chile. W ubiegłym roku spore zamieszanie wywołała informacja o tym, że KGHM musiał odpisać ponad 5 mld zł z tytułu utraty wartości swoich zagranicznych inwestycji, w tym przede wszystkim w Chile. KGHM nie zamierza jednak pozbywać się tego projektu.
Rozważa natomiast zaangażowanie w projekty budowy hut miedzi na świecie. W grę nie wchodzi jednak wejście w nie w roli inwestora, ale prace przy budowie, sprzedaż usług i know-how. Wśród potencjalnie rozważanych krajów są m.in. Arabia Saudyjska oraz Indonezja.
Poprawa wyników KGHM (strata netto za ubiegły rok to 4,4 mld zł przy przychodach na poziomie 19,1 mld zł) jest w interesie Skarbu Państwa. Ubiegłoroczna strata spowodowała, że zarząd zarekomendował wypłatę dywidendy w wysokości 200 mln zł, ale trzeba było po nią sięgnąć do kapitału zapasowego. Daje to 1 zł na akcję, podczas gdy np. w ubiegłym roku dywidenda sięgnęła 1,50 zł. Z punktu widzenia Skarbu Państwa (czyli głównego akcjonariusza) oznacza to spadek wpływów do kasy państwa o prawie 31 mln zł z 95,4 mln zł do 63,6 mln zł.
Lubińskiemu gigantowi notowanemu w giełdowym indeksie WIG20 w ostatnich miesiącach sprzyjają notowania miedzi. Od lutego trwa korekta notowań KGHM, ale kurs wciąż jest około 15 proc. wyżej niż na początku roku. Inwestorzy, którzy kupili akcje rok temu, są na około 70-proc. plusie. Giełdowa wartość KGHM jest dziś wyceniana na 21,4 mld zł.
Kurs akcji KGHM od początku 2016 roku src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1451602800&de=1497970860&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=KGH&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>