Przecięta emerytura może wzrosnąć o około 60 zł, a renta o czterdzieści kilka złotych miesięcznie - zapowiada minister rodziny Elżbieta Rafalska. Waloryzacja może kosztować państwo nawet 5,8 mld zł.
Minister, która była gościem "Sygnałów Dnia" w radiowej Jedynce, wyjaśniła, że wysokość waloryzacji zależy od danych, które w piątek ma ogłosić Główny Urząd Statystyczny. Rafalska spodziewa się, że to będą dobre dane.
- Dzisiaj zostanie ogłoszona przez GUS informacja na którą czekają emeryci, ale przede wszystkim my czekamy. Spodziewam się dobrych informacji dla emerytów, ponieważ planowaliśmy, że nowelizacja, która będzie obowiązywać od 1 marca, wyniesie 2,7 pkt proc. Myślimy, że ta waloryzacja będzie wyższa. Ona może być na poziomie 2,9 pkt proc., pewność będziemy mieli (...), jak będzie informacja o wzroście wynagrodzeń - wyjaśniła.
Jak podał GUS, realny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w 2017 r. w stosunku do 2016 r. wyniósł 3,4 proc.
Dlaczego wysokość świadczeń dla emerytów i rencistów zależy od danych GUS? Ponieważ jest uzależniona od wskaźnika inflacji. Do niego dodaje się 20 proc. wzrostu przeciętnego wynagrodzenia. - O tyle rosną nam emerytury. To oznacza, że minimalne mogą wzrosnąć o około 29 zł, przeciętna emerytura o prawie 60 zł, a przeciętna renta o czterdzieści parę złotych - wyliczała Rafalska.
Podwyżka obejmuje wszystkie świadczenia, czyli zarówno te finansowane z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, jak i te wypłacane przez Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Nowe stawki wchodzą w życie co roku od 1 marca. Dlatego emeryci i renciści otrzymają wyższe świadczenie dopiero za miesiąc.
Podwyżka emerytur niby jest dla emerytów dobrą wiadomością, ale jest ona po to, by rekompensować wzrost cen. Czyli waloryzuje się świadczenia nie po to, by emeryci dostawali więcej, ale by realna wartość świadczeń nie spadła.
Rząd szacował, że waloryzacja będzie kosztowała 5,4 mld zł. Jeżeli - tak jak spodziewa się minister Rafalska - emerytury wzrosną bardziej, niż planowano, to koszt dla finansów państwa podskoczy o kolejne 400 mln zł. - Więc jeżeli popatrzymy na skutki waloryzacji plus skutki wprowadzenia wieku emerytalnego, to to są wydatki mierzone w miliardach złotych - dodała minister.