Decyzja o warunkach zabudowy mogłaby być wydawana jak dotychczas. Jednak tylko w granicach obszaru zabudowanego. Poza nim budowa domu, kiedy w otoczeniu nie ma innej zabudowy, wciąż nie będzie możliwa.
Wiceminister infrastruktury i budownictwa Tomasz Żuchowski proponuje złagodzenie założeń projektu ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym – pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Obostrzenia miałyby dotyczyć jedynie obszarów, które nie zostały wyznaczone przez gminę jako zurbanizowane.
To ukłon w stronę deweloperów, bo ci zwykle i tak budują rzadko w miejscach odludnych i raczej wybierają te w ramach obszarów zabudowanych, w pobliżu już stworzonej infrastruktury.
Co jednak z indywidualnymi inwestorami, którzy marzą o domku pod lasem, gdzieś z dala od ludzi? Nawet zliberalizowana propozycja im to uniemożliwia. Będzie to dozwolone jedynie z sąsiadem "przez płot".
A Polacy coraz częściej decydują się na budowę domu. W ubiegłym roku najwięcej takich inwestycji powstało w województwach mazowieckim i wielkopolskim, głównie na wsiach - o czym pisaliśmy w money.pl. Coraz chętniej stawiane są mniejsze budynki na niewielkich działkach.
Jak informowaliśmy w money.pl, pierwotnie rząd chciał, aby budowa nie była możliwa za każdym razem, kiedy działka nie graniczy z inną już zagospodarowaną. Podobne ograniczenie miało dotyczyć terenów, gdzie jest wyłącznie droga czy las.
Szacuje się, że tylko 30 proc. powierzchni Polski jest pokryte miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Jeśli takich planów nie ma, to jedynym sposobem na wybudowanie, czy to domu jednorodzinnego czy całego osiedla, jest uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy, czyli popularnej "wuzetki".
Gazeta podkreśla, że dzisiaj wydaje się je nawet wtedy, gdy na żadnej z działek, bezpośrednio graniczących z nieruchomością, nie ma zabudowań. Wystarczy, że znajdują w okolicy.