Money.pl: Szef ABW Krzysztof Bondaryk i jego zastępca Jacek Mąka powinni odejść za aferę z podsłuchami?
*Zbigniew Wasserman, poseł PiS, koordynator służb specjalnych w rządachKazimierza MarcinkiewiczaiJarosława Kaczyńskiego: *To minimum jakie w ramach odpowiedzialności politycznej powinno być podjęte. Mamy do czynienia z niesłychaną sytuacją. Dzięki zajmowanej pozycji Jacek Mąka miał dostęp do informacji o charakterze tajemnicy państwowej.
Podsłuchy procesowe co prawda realizowane są przez operatora, ale nagrania trafiają do ABW i tam są zamieniane na stenogramy. Tam też nastąpił wyciek informacji, będących tajemnicą państwową. Do nich wgląd miał pan Mąka, który wykorzystał je w swoim postępowaniu.
Skandalem jest także to, że ten materiał nie mógł być użyty w żadnym postępowaniu, jeżeli nie dotyczył przestępstwa w którym toczy się śledztwo i w którym sąd zgodził się na podsłuchy. Ten materiał powinien zostać zniszczony, ale nie został. Dodatkowo, smaczku sprawie dodaje fakt, iż pełnomocnikiem Jacka Mąki w jego procesie był były pracownik ABW.
Ktoś przekazał te materiały Mące, czy to raczej wina kiepskiego nadzoru i Mąka sam mógł po nie sięgnąć?
Możemy tu mówić o niezwykłej spolegliwości prokuratora i to w śledztwie niezwykle ważnym. Nawet sejmowa komisja do spraw służb specjalnych nie otrzymała żadnych materiałów bo prokurator uznał iż jest to tak tajna sprawa. Tymczasem te materiały bez problemy przekazano Mące.
Mąka i Bondaryk powinni stanąć teraz przed sądem?
Powinno być wszczęte postępowanie karne, które wyjaśni, czy wiceszef ABW i prokurator, który zgodził się na udostępnienie materiałów nie popełnili przestępstwa nadużycia władzy, naruszenia tajemnicy państwowej i tajemnicy śledztwa.ZOBACZ TAKŻE: PiS: Przesłuchać i odwołać Komorowskiego
Do czasu wyjaśnienia tej sprawy pan Mąka powinien być co najmniej zawieszony w swoich obowiązkach. A co do szefa ABW, Krzysztofa Bondaryka, powinien on odpowiadać za działania swoich podwładnych.
Służby wymknęły się spod kontroli? PremierDonald Tusknad nimi nie panuje?
Dramat polega na tym, że pan premier nie zdaje sobie sprawy z tego, jak trudno panować nad poczynaniami służb i koordynować tę działalność. Premier nie ma na to czasu i nie ma ministra, który by się tym zajął. W ten sposób oddaje im pole. Konsekwencją tego lekceważenia jest sprawa wycieku materiałów.
Wyciekanie tajnych dokumentów to nie nowość. MinisterZbigniew Ziobroteż był oskarżany o przekazywanie materiałów premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Było to materiały o zupełnie innym znaczeniu. Poza tym czyniono to w innym celu, chodziło o bezpieczeństwo państwa. Tutaj mamy do czynienia z prywatną sprawą.
A oskarżenia o nielegalne podsłuchy? To też wam zarzucano.
Wykryć je miał pan Bondaryk, ujawnić pan Zemke, a w rezultacie prokuratura w Zielonej Górze umorzyła śledztwo w tej sprawie z powodu braku dowodów. Tym razem mamy do czynienia z kwestią niewywiązywania się z obowiązków sprawowania nadzoru nad służbami, ich kontrolowania i koordynowania.
Pan był koordynatorem. Jak się kontroluje służby?
ZOBACZ TAKŻE: Pawlak: Podsłuchy to dziś norma
Przede wszystkim zajmowałem się koordynowaniem współpracy pomiędzy służbami specjalnymi a służbami mundurowymi typu policja, czy żandarmeria wojskowa. Wydawałem wytyczne dla służb i zajmowałem się współpracą międzynarodową. To były kwestie ochrony tajemnicy państwowej, oraz oceny stanu bezpieczeństwa państwa....
A podsłuchy?
Ja się tym nie zajmowałem. Podsłuchy znajdują się pod kontrolą procesową. Każdy podsłuch jest nadzorowany i kontrolowany przez prokuratora i sąd. Minister koordynator tym się nie zajmuje i za to nie odpowiada. Nie ma nawet przepisów, które by mu na to pozwalały.
Może więc to nie kwestia braku ministra koordynatora i kiepskiej kontroli ze strony premiera, tylko złych przepisów i słabej kontroli ze strony prokuratury i sądów? Jeżeli mówi się o kilkudziesięciu tysiącach podsłuchów rocznie, to jak to kontrolować?
Te kilkadziesiąt tysięcy podsłuchów rocznie to fikcja. Nie mogę mówić o liczbach bo to tajemnica, ale skala jest znacznie, znacznie mniejsza. Poza tym to nie jest kwestia ilości podsłuchów. Problem polega na braku skutecznej kontroli nad wszystkimi służbami, które mają takie uprawnienia.
Tych służb jest już blisko dziesięć. Podsłuchiwać mogą nie tylko służby specjalne, ale na przykład służba celna, żandarmeria wojskowa czy zwykła policja. Służby specjalne są kontrolowane w jakimś zakresie przez sejmową komisję. Działania pozostałych są poza kontrolą Sejmu.
Może sądy powinny znacznie ograniczyć udzielanie zgód na założenia podsłuchów?
Oczywiście to kwestia dobrej woli i zaangażowania się prokuratorów i sędziów w ocenę dopuszczalności stosowania pewnych technik operacyjnych. Te wnioski powinny być bardziej wnikliwie sprawdzane.
Powinny być poddane kontroli publicznej?
Upublicznienie byłoby bardzo niebezpieczne. Stanowiłoby nawet zagrożenie dla życia samych zainteresowanych. Sędziowie i prokuratorzy powinni wnikliwiej badać wnioski służb o założenie podsłuchu. Uprawnienia kontrolne mogłaby by także uzyskać komisja sejmowa. Otwarte pozostaje pytanie czy opiniowała by sprawy rozpoczęte czy zakończone.
Poza tym jest jeszcze kwestia gwarancji bezpieczeństwa. Materiał pochodzący z podsłuchu, nie wykorzystywany później w czynnościach procesowych, powinien być od razu niszczony, Osoba, która była podsłuchiwana powinna o tym się dowiadywać. Materiał został zniszczony bo nie miał znaczenia, a ty człowieku wiedz, że była taka sytuacja, w której cię podsłuchiwano.