- Węgry nie wystąpią z UE, nawet gdyby mimo sprzeciwu w październikowym referendum Bruksela chciała im narzucić obowiązkowe kwoty przyjmowania uchodźców - oświadczył szef kancelarii premiera Viktora Orbana (na zdjęciu), Janos Lazar, w wywiadzie dla dziennika "Magyar Nemzet".
Lazar oznajmił w wywiadzie, którego całość ukaże się we wtorek, że Węgry nie wystąpią z UE, nawet jeśli 2 października większość Węgrów odpowie przecząco na pytanie "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzać również bez zgody parlamentu obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech?", a UE mimo to chciałaby im narzucić kwoty.
Minister zaznaczył, że choć na Węgrzech rośnie odsetek eurosceptyków, to zdecydowanie więcej jest osób, które uważają, że krajowi jest lepiej jako członkowi UE, niż gdyby do niej nie należał. Wobec tego "nie ma mowy o wystąpieniu" - zapewnił.
Lazar, który jeździ obecnie po Węgrzech, by przekonać mieszkańców mniejszych miejscowości do głosowania przeciwko kwotom, oznajmił podczas jednego ze spotkań, że jeśli wynik referendum nie będzie przekonujący, to węgierski rząd wcześniej czy później ustąpi w Brukseli i na Węgry będą mogły przyjechać setki tysięcy imigrantów, z którymi nie wiadomo, jak by się razem żyło.
"Przecież już od 600 lat żyjemy z Cyganami i nie potrafiliśmy rozwiązać ich problemów" - cytuje Lazara "Magyar Nemzet".
Minister dodał, że gdyby rozdzielono imigrantów między kraje unijne, trzeba by im zapewnić na Węgrzech wsparcie finansowe wysokości 200-300 euro (62-92 tys. forintów), gdy tymczasem krajowi "potrzebujący, Romowie albo ludzie w trudnej sytuacji, dostają 20 tys. forintów".
Lazar poinformował też, że jak dotąd na Węgrzech zarejestrowano 370 tys. uchodźców, którzy na podstawie międzynarodowego prawa mogliby zostać tu odesłani.