Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro przedłużył ważność banknotów o nominale 100 bolivarów do 2 stycznia. Ma to przeciwdziałać dramatycznemu brakowi gotówki, chaosowi i grabieżom sklepów w kraju. Rzecz w tym, że Maduro sam zdecydował o ich wycofaniu i teraz próbuje naprawić swój błąd.
Podjęta przez lewicowego prezydenta decyzja wycofania najczęściej używanych i najliczniejszych banknotów o nominale 100 bolivarów (ok. 2 centów USA) spowodowała olbrzymie kolejki w bankach osób chcących pozbyć się tych banknotów, włamania i plądrowanie sklepów oraz antyrządowe protesty. W kilku miastach wprowadzono godzinę policyjną i dokonano licznych aresztowań.
Banknoty wycofano bowiem z obiegu zanim stały się dostępne nowe o nominałach 500, 2000 i 200000 bolivarów. Maduro w przemówieniu wygłoszonym z pałacu prezydenckiego oświadczył, że spowodowane to zostało opóźnieniem przybycia trzech samolotów z nowymi banknotami. Utrzymywał, że był to rezultat "sabotażu wrogów narodu".
- Jeden z samolotów, wynajęty i opłacony przez Wenezuelę, otrzymał polecenie zmiany kursu i lotu do innego kraju. Inny nie otrzymał prawa przelotu nad jednym z krajów - powiedział Maduro.
W tej sytuacji wielu Wenezuelczyków zostało nagle pozbawionych możliwości płacenia codziennych rachunków za żywność, paliwo, prąd itp. a także dokonywania zakupów i to w okresie poprzedzających święta Bożego Narodzenia.
Dodatkowo jeden z najwyższych na świecie wskaźników inflacji i stosunkowo niewielkie znaczenie obrotu bezgotówkowego powodują, że aby zakupić artykuły pierwszej potrzeby, trzeba nosić ze sobą przysłowiowe worki pieniędzy. Przykładowo za hamburgera trzeba zapłacić ok. 500 bolivarów.
Ok. 40 proc. Wenezuelczyków nie posiada rachunku bankowego, co powoduje, że nie mogą korzystać z transakcji elektronicznych. Chaos wywołany prezydencką decyzją spowodował, że w całym kraju doszło do demonstracji.
W zachodnim stanie Tachira 400 osób przeskoczyło przez ogrodzenia i uciekło przez zamkniętą granicę z Kolumbią, by jak relacjonuje jeden ze świadków, zaopatrzyć się tam w leki, które są prawdziwym rarytasem w Wenezueli.
W południowym stanie Bolivar ludzie włamywali się do sklepów i magazynów. Władze ogłosiły w związku z tym godzinę policyjną w Ciudad Bolivar gdzie zaraz potem 135 osób zostało aresztowanych. W górniczym mieście El Callao, 14-letni chłopiec został zastrzelony podczas grabieży.
Opozycja donosząca o trzech innych ofiarach śmiertelnych wzywa prezydenta do rezygnacji ze stanowiska, by „nie zadawał jeszcze więcej cierpienia Wenezuelczykom”. - Mamy rząd kompletnie głupi i destrukcyjny w zakresie zarządzania gospodarką. Jego jedynym celem jest utrzymanie władzy za wszelką cenę - powiedział dla agencji Reuters lider opozycji Julio Borges.
Zwracając się do swoich zwolenników na wiecu w Caracas, to Maduro oskarżył opozycję o inspirowanie tych zamieszek. Przekonywał również, że jej liderzy są też w zmowie z mafią.
54-letni następca Hugo Chaveza, którego popularność znacznie spadła w ciągu trzech ostatnich lat recesji oskarża również Stany Zjednoczone o sabotowanie gospodarki, by doprowadzić do upadku jego rządów. Wenezuela boryka się już od dłuższego czasu ze stale pogłębiającym się kryzysem gospodarczym. Decyzje podejmowane przez Maduro, jak np. niedawne czasowe zamknięcie granic z Kolumbią i Brazylią, nie tylko nie doprowadzają do poprawy sytuacji, ale ją pogarszają.
oprac. Krzysztof Janoś