Właśnie podano dane kolejnym kwartalnym spadku PKB w Niemczech i Holandii. W Niemczech po spadku PKB o 0,2% w pierwszym kwartale 2003, drugi kwartał 2003 okazał się także ujemny z symbolicznym spadkiem o 0,1%. Oczywiście powstały zaraz iście akademickie spory czy to już recesja czy nadal tylko marazm i stagnacja. Czy definicja o recesji mówiąca, że warunkiem koniecznym jest dwukrotny spadek PKB w kolejnych kwartałach jest właściwa, czy warunek konieczny jest już w tym przypadku wystarczający.
A tym czasem jest niestety faktem, iż Niemcy, Włochy oraz Holandia wchodzą w fazę recesji, zaś pozostałe kraje strefy Euro nieuchronnie ocierają się o nią. Sytuacja ta w obliczu ponad 2% wzrostu gospodarczego w USA oraz ponad 3% w krajach Azji musi niepokoić, tym bardziej, że strefa EURO notuje najniższy w swojej historii poziom stóp procentowych.
Oczywiście padają głosy zwolenników pobudzenia gospodarki stwierdzające, że najlepszym sposobem na realizację postulatu wyraźnego ożywienia gospodarczego w strefie Euro byłoby obniżenie stóp do poziomu porównywalnego z amerykańskim. Jednak na przeszkodzie stoją niekorzystne oczekiwania inflacyjne co do II półrocza, które jeszcze bardziej przybiorą na sile po fali obecnych upałów, pożarów, czy klęski unijnego rolnictwa.
O „nieśmiałym ożywieniu” w kolejnych kwartałach, „prognozach wzrostu”, „poprawie nastrojów przedsiębiorców i konsumentów” napisano już tysiące artykułów. W sumie to dobrze, bo udaje się jeszcze podtrzymać jako tako konsumpcję i recesja postępuje łagodnie, w sposób utajony. Tam, gdzie obywatele mają bardziej rozwinięte instynkty ekonomiczne i ograniczają swoją konsumpcję w obliczu nadchodzących ciężkich czasów recesja postępuje gwałtowniej (zapewne kraje te szybciej też wyjdą z recesji i wejdą w fazę wzrostu koniunkturalnego). Takim przykładem jest Holandia. Tam spadek PKB wyniósł 0,5% w pierwszym kwartale 2003 i 0,1% w drugim kwartale 2003. Nastąpił też spadek PKB Włoch o 0,1% w drugim kwartale 2003, pomimo niewielkiego wzrostu w pierwszym kwartale 2003.
Po raz pierwszy przedstawicielom Komisji Europejskiej wyrywają się słowa "rzeczywiście nie jest dobrze". Nadzieję na odwrócenie niekorzystnej tendencji widzą oni w osłabieniu Euro i ożywieniu w USA, co pomoże na wzrost eksportu na ten rynek. Jednak według mnie nie ma obecnie przesłanek do takich wniosków.
Euro ma nadal wyższe stopy procentowe, zaś klęska suszy oraz luźna polityka fiskalna nie gwarantuje presji na osłabienie Euro, wręcz odwrotnie - światowy kryzys na rynkach obligacji może wymóc nawet podwyżkę stóp procentowych w strefie Euro, celem sfinalizowania rosnących deficytów budżetowych.
O wzroście PKB w całej strefie Euro będzie można więcej powiedzieć w nadchodzącym tygodniu. Zostaną bowiem podane informacje o PKB Francji oraz szacunku dla strefy Euro. Już teraz jednak pół strefy Euro (Niemcy, Włochy, Holandia) mają spadek PKB. Ciekawe, na ile jeszcze starczy optymizmu Francuzom, którzy dzięki konsumpcji jeszcze utrzymują minimalny wzrost.
Czy rządzącej prawie w całej strefie Euro socjaldemokracji starczy odwagi aby obniżać podatki i przeprowadzać reformy strukturalne ? Póki co Niemcy próbują nieco obniżyć podatki, jednak silne związki zawodowe mogą ten proces próbować torpedować. Z tym uroczym pytaniem zostawiam Państwa do następnego tygodnia. Wiele bowiem wskazuje na to, że jest to pytanie również dla naszej "socjaldemokracji".