Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Witold Ziomek
|

Więcej kontroli na fermach zwierząt futerkowych. W roli kontrolerów - aktywiści

7
Podziel się:

Ministerstwo Rolnictwa pracuje nad zwiększeniem kompetencji organizacji społecznych, które zajmują się ochroną zwierząt. Aktywiści mogą zostać wysłani na fermy w charakterze kontrolerów - pisze "Puls Biznesu".

Aktywiści w roli kontrolerów na fermach zwierząt futerkowych - ministerstwo planuje zmiany.
Aktywiści w roli kontrolerów na fermach zwierząt futerkowych - ministerstwo planuje zmiany. (Reporters / SCHEIRE)

Urzędnicy pracują nad przekazaniem części uprawnień organizacjom, które zajmują się ochroną zwierząt. Takim, które znane są m.in. z interwencji w schroniskach, nagłaśniania przypadków znęcania się nad zwierzętami czy nawet odbierania ich prywatnym właścicielom.

Nowe uprawnienia miałyby dotyczyć typowych hodowli gospodarczych, czyli m.in. świń, drobiu czy zwierząt futerkowych.

- Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi prowadzi prace koncepcyjne oraz analizuje potencjalne skutki społeczne i gospodarcze ewentualnego zwiększenia kompetencji organizacji społecznych, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, w zakresie wykonywania kontroli na fermach zwierząt futerkowych - pisze Małgorzata Książyk, dyrektor biura prasowego resortu rolnictwa, w odpowiedzi na pytania"Pulsu Biznesu".

Jak mówią sami ekolodzy, prawne pole do działania i pewne narzędzia kontrolne organizacje już mają. W praktyce jednak takie kontrole to fikcja.

- Takie kontrole są zapowiadane, nasz udział zależy od zgody właściciela fermy, a odbiór interwencyjny zwierząt hodowlanych jest dużo trudniejszy niż w przypadku zwierząt towarzyszących jak psy czy koty. Działania resortu można uznać za krok w dobrym kierunku, co nie zmienia faktu, że dobrostan na fermach jest tylko w niewielkim stopniu zależny od kontroli. Można w ten sposób uratować pojedyncze zwierzęta, ale nie zapobiec ich cierpieniu na wielką skalę. Jesteśmy zdecydowanie za zakazem hodowli zwierząt futerkowych - mówi Paweł Rawicki, prezes stowarzyszenia Otwarte Klatki, w rozmowie z "Pulsem Biznesu".

Sami hodowcy pomysł wprowadzenia na fermy aktywistów, uważają za absurdalny.

- Dwudziestoletni aktywista, student polonistyki, z dwudziestodwuletnią aktywistką, studentką zarządzania, którzy w wolny weekend wybierają się na wieś, żeby przeprowadzić społeczną kontrolę w gospodarstwach rolnych to absurd - mówi Szczepan Wójcik, hodowca i prezes Związku Polski Przemysł Futrzarski, w rozmowie z "Pulsem Biznesu". - Czym innym jest jednak zajmowanie się zbieraniem karmy dla psów, a czym innym nadawanie kompetencji kontrolnych aktywistom, którzy nie mają niezbędnej wiedzy i umiejętności.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(7)
WYRÓŻNIONE
Ali
6 lat temu
Pierwszą rzeczą, którą w tym wypadku powinien zrobić rząd, to zakazać finansowania jakichkolwiek "fundacji" i "organizacji społecznych" z kapitału zagranicznego. Bo dopóki tego nie zrobią, dopóty "działacze społeczni", będą narzędziem polityki ekonomicznej. Komuś na zachodzie przeszkadza przemysł futerkowy - bo nikt mi nie wmówi, że komukolwiek z nich chodzi o "ekologię" czy "dobro zwierząt". Pieniądz nie śmierdzi, padnie przemysł futerkowy w Polsce, to zarobi włoski, albo rosyjski. To jak z "butami ze skóry gadów". W regionach gdzie nimi handlują, gady są szkodnikami, ale Europa "chroni środowisko". Tyle tylko, że nie z obawy o dobro ekosystemu, ale dlatego, że buty są robione za granicą i grożom włoskim producentom. Tyle w temacie.
irondick
6 lat temu
Kiedyś państwo PZPR, wprowadziło aktywistów w szeregi milicji obywatelskiej. Nazywało się to ORMO. Wiele szkód wyrządzili ci aktywiści w narodzie. Kto pamięta ten wie. Jestem jak najdalej od deprawowania organów kontroli przez aktywistów którzy nie mają zielonego pojęcia o tym jak i co robi się w hodowlach.
oblicza wojny...
6 lat temu
Fellow the Money. Lenin też dostawał kasiorkę z zagranicy i rozpirzył Carat. Na początku płacił menelom za przyjście na wiece, przysłowiowe pół litra, aby pokazać zainteresowanie ludu. Potem dopiero się rozkręciło interes.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (7)
Radek
6 lat temu
Co się w tym kraju dzieje ? A mafia niech wstąpi w szeregi policji i niech pilnuje w Polsce porządku , poprostu paranoja.
TomKs1
6 lat temu
Boże chroń nas od aktywistów, szczególnie ekologicznych! Co najwyżej można dopuścić takich jako pomoc dla profesjonalnego inspektora - większa szansa, że razem nic nie przegapią i nie przymkną oka. Natomiast nadanie uprawnień (jakichkolwiek) ludziom legitymującym się jedynie zapałem i świętym oburzeniem musi się skończyć tragicznie. Niestety lata doświadczeń pokazują, że "ekolodzy" (cudzysłów jak najbardziej zamierzony i potrzebny) to ludzie może i pełni dobrych intencji, ale w większości, najłagodniej mówiąc, naiwni. Akcje "ekologów" najczęściej nie wytrzymują 5 minut rzeczowej analizy i przynoszą skutki odwrotne od zamierzonych. Radykalizm, brak wiedzy i kompletny brak refleksji nad skutkami globalnymi i długofalowymi. Do tego dochodzą jeszcze "organizacje ekologiczne", które w większości są po prostu szantażystami. Często takie organizacje są tworzone i kierowane przez kilku cwaniaków, którzy szczują naiwną młodzież na każdą inwestycję w zasięgu wzroku. Celem jest wymuszenie łapówki zwanej "dotacją na działalność statutową".
At
6 lat temu
Kontrolami powinni zajmować się tylko ludzie z odpowiednim wykształceniem i znajomością prawa w danym temacie. W innym przypadku to tak jakby na sali sądowej sędziego zastąpił sprzedawca z warzywniaka.
Sprytny
6 lat temu
U mnie obecnie rosnie chodowla myszy. Czy jest szansa aby aktywisci je zabrali , mają złe warunki śpią na klatce schodowej.
Ali
6 lat temu
Pierwszą rzeczą, którą w tym wypadku powinien zrobić rząd, to zakazać finansowania jakichkolwiek "fundacji" i "organizacji społecznych" z kapitału zagranicznego. Bo dopóki tego nie zrobią, dopóty "działacze społeczni", będą narzędziem polityki ekonomicznej. Komuś na zachodzie przeszkadza przemysł futerkowy - bo nikt mi nie wmówi, że komukolwiek z nich chodzi o "ekologię" czy "dobro zwierząt". Pieniądz nie śmierdzi, padnie przemysł futerkowy w Polsce, to zarobi włoski, albo rosyjski. To jak z "butami ze skóry gadów". W regionach gdzie nimi handlują, gady są szkodnikami, ale Europa "chroni środowisko". Tyle tylko, że nie z obawy o dobro ekosystemu, ale dlatego, że buty są robione za granicą i grożom włoskim producentom. Tyle w temacie.