Urzędnicy pracują nad przekazaniem części uprawnień organizacjom, które zajmują się ochroną zwierząt. Takim, które znane są m.in. z interwencji w schroniskach, nagłaśniania przypadków znęcania się nad zwierzętami czy nawet odbierania ich prywatnym właścicielom.
Nowe uprawnienia miałyby dotyczyć typowych hodowli gospodarczych, czyli m.in. świń, drobiu czy zwierząt futerkowych.
- Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi prowadzi prace koncepcyjne oraz analizuje potencjalne skutki społeczne i gospodarcze ewentualnego zwiększenia kompetencji organizacji społecznych, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, w zakresie wykonywania kontroli na fermach zwierząt futerkowych - pisze Małgorzata Książyk, dyrektor biura prasowego resortu rolnictwa, w odpowiedzi na pytania"Pulsu Biznesu".
Jak mówią sami ekolodzy, prawne pole do działania i pewne narzędzia kontrolne organizacje już mają. W praktyce jednak takie kontrole to fikcja.
- Takie kontrole są zapowiadane, nasz udział zależy od zgody właściciela fermy, a odbiór interwencyjny zwierząt hodowlanych jest dużo trudniejszy niż w przypadku zwierząt towarzyszących jak psy czy koty. Działania resortu można uznać za krok w dobrym kierunku, co nie zmienia faktu, że dobrostan na fermach jest tylko w niewielkim stopniu zależny od kontroli. Można w ten sposób uratować pojedyncze zwierzęta, ale nie zapobiec ich cierpieniu na wielką skalę. Jesteśmy zdecydowanie za zakazem hodowli zwierząt futerkowych - mówi Paweł Rawicki, prezes stowarzyszenia Otwarte Klatki, w rozmowie z "Pulsem Biznesu".
Sami hodowcy pomysł wprowadzenia na fermy aktywistów, uważają za absurdalny.
- Dwudziestoletni aktywista, student polonistyki, z dwudziestodwuletnią aktywistką, studentką zarządzania, którzy w wolny weekend wybierają się na wieś, żeby przeprowadzić społeczną kontrolę w gospodarstwach rolnych to absurd - mówi Szczepan Wójcik, hodowca i prezes Związku Polski Przemysł Futrzarski, w rozmowie z "Pulsem Biznesu". - Czym innym jest jednak zajmowanie się zbieraniem karmy dla psów, a czym innym nadawanie kompetencji kontrolnych aktywistom, którzy nie mają niezbędnej wiedzy i umiejętności.