Z rynku pracy może odejść w 2017 r. pół miliona osób.
Przed tym, że Polska się starzeje, eksperci przestrzegają od dawna. Przez najbliższe 35 lat liczba potencjalnych pracowników zmniejszy się o prawie jedną trzecią. W przeliczeniu na konkretne liczby: jeszcze dwa lata temu, w 2015 r. aktywnych zawodowo było 18,5 mln Polaków. Do 2030 r. ich liczba spadnie o 1,4 mln. W następnych latach będzie spadać jeszcze szybciej. W konsekwencji, w 2050 r. aktywnych zawodowo będzie 13,6 mln osób, prawie pięć milionów mniej niż dwa lata temu.
- Polska się zestarzeje, zanim zdąży się wzbogacić - zauważa Piotr Lewandowski, ekonomista z Instytutu Badań Strukturalnych. - Będzie bardzo trudno utrzymać państwo dobrobytu w takiej formie, jaką znamy dzisiaj - przewiduje.
[Komisja Europejska](https://wiadomosci.wp.pl/komisja-europejska-ke-6032696584520833c) o polskich emeryturach
Problem dostrzegła Komisja Europejska, która w "Sprawozdaniu krajowym 2017" dla Polski zawarła rekomendacje, by pobudzać aktywność zawodową mieszkańców naszego kraju i podnosić wiek, w którym decydujemy się odejść z rynku pracy. - Starzenie się społeczeństwa bardzo podgryza Polskę, polską gospodarkę - zauważa Wallis Goelen z dyrekcji generalnej ds. zatrudnienia KE. - Siła robocza w waszym kraju się kurczy - dodaje.
Co zaleca Komisja Europejska? Przede wszystkim rząd powinien się zająć zwiększaniem aktywności zawodowej Polaków. A ta na tle innych państw unijnych wygląda słabiutko. W latach 1997-2015 pracowało średnio 63-68 proc. Polaków w wieku 15-64 lat.
Są całe grupy społeczne, które tę średnią zaniżają. Chodzi głównie o kobiety, osoby starsze, osoby o niskich kwalifikacjach i niepełnosprawni. W przypadku kobiet rezygnacja z pracy często wynika z powodów rodzinnych. Ale w innych krajach europejskich powiększanie rodziny nie oznacza rezygnacji z pracy. - Sama mam siedmioro dzieci i nigdy z tego powodu nie zrezygnowałam z kariery zawodowej - tłumaczy Wallis Goelen, która jest Francuzką. - Ale żeby to było możliwe, potrzebny jest przyjazny rodzinom wielodzietnym system podatkowy i dostępność żłobków i przedszkoli - dodaje.
Komisja odnosi się też do obniżenia wieku emerytalnego, które Sejm przegłosował w ubiegłym roku. Urzędniczka zastrzega, że KE nie ma intencji krytykowania wieku emerytalnego samego w sobie, ale dostrzega pewne niebezpieczeństwa, jakie może spowodować w całym polskim systemie emerytalnym. Jak zwraca uwagę Goelen, obniżenie wieku emerytalnego uderzy szczególnie w kobiety. Te, które przejdą na emeryturę szybko, będą otrzymywać niskie świadczenie, sporo będzie takich, których emerytura będzie minimalna.
Zresztą stracą wszyscy emeryci. Jak przeliczyła Komisja Europejska, stopa zastąpienia, czyli relacja wysokości emerytury do przeciętnej płacy będzie w Polsce spadać z obecnego poziomu około 50 proc. do około 20 proc. w 2080 r. Oznacza to, że jeśli państwo nie będzie mocno dopłacać do emerytur, to przyszli emeryci będą musieli przeżyć za jedną piątą pensji. - Pojawia się pytanie, jak tę dziurę pokryć? Nie można tego zrobić z podatków, bo musiałyby mono wzrosnąć - ocenia Goelen.
Pół miliona nowych emerytów
Bardzo trudnej sytuacji demograficznej Polski nie poprawia obniżenie wieku emerytalnego. Przegłosowane w ubiegłym roku prawo zacznie obowiązywać od października.
Jak wynika z symulacji, przeprowadzonej przez Piotra Lewandowskiego, przywrócenie wieku emerytalnego na poziomie 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn spowoduje, że do 2050 r. przestanie pracować dodatkowy milion osób.
Tymczasem ZUS szacuje, że tylko w tym roku może otrzymać nawet 550 tys. wniosków o emeryturę, z czego ponad 300 tys. po obniżeniu wieku emerytalnego. Prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska ocenia, że to największe wyzwanie stojące przed ZUS w ostatnich latach. Zgadza się z tym była wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak. - Taka wyrwa na rynku pracy będzie na pewno dużym kłopotem dla ZUS i dużym problemem dla całej gospodarki - mówi WP money Chłoń-Domińczak. - Warto pamiętać, że już mieliśmy do czynienia z takimi wyrwami, tak się działo w połowie lat dwutysięcznych i w latach dziewięćdziesiątych i za każdym razem konsekwencje były mocno odczuwalne - ocenia.