.
Kary za złamanie miały być ogromne, nawet do 0,5% PKB kraju, który reguły złamał. Jednym z najważniejszych elementów paktu jest rozmiar deficytu budżetowego oraz długu publicznego. Jakże z wielkim animuszem i surowością przystąpiono do realizacji paktu. Biedne Irlandia i Finlandia musiały ponieść drakońskie konsekwencje uchwalonych dla dobra wszystkich norm paktu. Niemcy i Francja wiodące w UE prym były na tym polu bezwzględne i nieprzejednane. Gwałtowne i ostre cięcia wydatków publicznych, reformy struktury wydatków (odejście od socjalu w stronę rozwoju), obniżka podatków. Rządzące partie wiele kosztował europejski pakt. Teraz jednak społeczeństwa Finlandii i Irlandii żyją w zupełnie innych krajach, bez deficytu budżetowego, z solidnym wzrostem PKB, z zaradnym i przedsiębiorczym społeczeństwem.
Jak mówi stare przysłowie „raz na wozie, raz pod wozem”. I przyszła kryska na Niemcy i Francję, że już o Włoszech i Portugalii nie wspomnę. Niemcy, Włochy i Portugalia już 2002 roku przekroczyły 3% PKB deficytu budżetowego - granicę z paktu. Dzięki zmysłowi do szukania wykrętów i dosyć kreatywnym ministrom finansów uniknęły kar. Na ten rok jednak powodzi się nie przewiduje, a susza i pożary to zbyt mało, żeby rozdmuchane deficyty mogły ujść bezkarnie. Dalsza kreatywna księgowość także już nie może mieć miejsca bez zmian w przepisach unijnych, a tu jest opór pozostałych małych członków.
Na szczęście do obozu krajów o wielkim deficycie dołącza Francja. Jednak ten kraj w odróżnieniu od pozostałych pakto-łamaczy wcale się paktem nie przejmuje. W końcu to UE jest dla Francji, a nie Francja dla UE. Rząd francuski wręcz mówi, że interesy polityczne Francji wymagają dalszego poluzowania polityki fiskalnej. Wielce poszukiwany był taki sojusznik przez kraje mające kłopoty z deficytem, a że Euro diabli wezmą? Może nie wezmą.
Na nic zdają się lamenty Irlandii, nic nie pomoże honorowa postawa Holandii, która również ma kłopoty z deficytem i gospodarką, ale która kosztem cięć i wzrostu bezrobocia decyduje się na drakońskie cięcia. Szefowie EBC wychodzą na durni, ich apele trafiają w próżnię, zwłaszcza, że także osłabienie Euro leży w interesie Niemiec i Francji.
Francja w ostatniej chwili spuściła z tonu i jej minister finansów obiecał, ze w 2005 jego rząd postara się zejść z deficytem poniżej 3% PKB. Jednak redukcja będzie zależeć od powodzenia reformy emerytalnej i służby zdrowia. Ja jednak podejrzewam, że to tylko chwilowa zmiana nastroju wywołana referendum w Szwecji. Miała ona uspokoić niezdecydowanych i nieufnych Szwedów i zachęcić do przyjęcia Euro. Nic z tego. Chwała Szwedom za rozsądek – zwłaszcza że mieli dylemat współczucia po śmierci ich szefowej dyplomacji.
Tak więc pod znakiem zapytania stoi w UE równe przestrzeganie zasad przez wszystkich członków. Zważywszy na naszą bardzo słabą pozycję (jesteśmy małym i słabym ekonomicznie krajem, w dodatku sojusznikiem USA) nie bardzo chce mi się wierzyć, iż nasze prawa i przywileje będą w pełni przestrzegane. Pierwszą próba będzie zapewne rolnictwo.
Na koniec parę słów o tym jak UE traktuje prawa małych krajów. Mianowicie UE naciska obecnie na małe kraje, żeby na unijnych zasadach wprowadziły opodatkowanie oszczędności dla obywateli krajów UE, którzy dotychczas uciekali z oszczędnościami tam gdzie taniej. UE chce też inwigilacji tych oszczędności. Na tej dyrektywie stracą Andora, Monaco, Szwajcaria, Luxemburg, terytoria Brytyjskie takie jak wyspa Man czy Wyspy Dziewicze. Jedynym rodzynkiem, który powiedział "nie" jest księstwo Liechtenstein. Unia bowiem planuje że od 2011 roku podatek od oszczędności ma wynosić 35%!. Pozostaje więc trzymać kciuki za małe księstwo, obywatele Vaduz – trzymajcie się! Oczywiście naciski wywierane są również na kraje poza UE – na Norwegię i Islandię – niestety skutecznie.
Pozostaje jednak jeden kraj, który może się nie zgodzić – USA, ale i tutaj w zamian za ustępstwa polityczne w innych dziedzinach możemy zostać skazani na izolację. Podatek 35% to przy naszym Belce wzrost o 75%. Ciekawe jak UE chce finansować te rosnące deficyty przy takich zachętach do oszczędzania. Oczywiście nie muszę dodawać, że nasz rząd zgodził się na dyrektywę o podatku od oszczędności bez zająknięcia.